Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gosia Rdest. Wolę ten stres, który mam na torze

Rozmawiał Tomasz Bochenek
22-letnia Gosia Rdest za kierownicą osiągającego 340KM audi tt...
22-letnia Gosia Rdest za kierownicą osiągającego 340KM audi tt... Fot. materiały prasowe
Rozmowa. GOSIA RDEST jest najlepszą z kobiet wśród polskich kierowców wyścigowych, zajmuje 7. miejsce w cyklu Volkswagen Golf Cup.

– Najpierw ustalmy: Gosia czy Małgorzata?

– Zdecydowanie Gosia. Małgorzatą może będę za kilkadziesiąt lat. Na razie Gosia albo Gola.

– Dlaczego samochody? To tata – jak w większości przypadków – spowodował, że wybrała Pani tę drogę?

– Tata na pewno się przyczynił, ale nie spowodował. To wyszło ode mnie, to ja chciałam jeździć gokartami. Tata oczywiście mnie wspierał, zawoził na tory. A od kiedy? Zaczęło się, gdy miałam 16 lat. Więc od sześciu na poważnie zajmuję się ściganiem. Najpierw był karting, potem przygoda z Formułą BMW Talent Cup, rok w Formule 4 w Wielkiej Brytanii. No i od dwóch lat samochody turystyczne.

– Przygodę z kartingiem zaczęła Pani dość późno. Jakie były jej efekty?

– W trzecim, ostatnim roku startów zdobyłam mistrzostwo Polski w kategorii KF2 (gokarty bez skrzyni biegów – przyp.), było też parę bardzo udanych wyścigów za granicą. To było zwieńczenie ciężkiej pracy, po której trzeba było już jednak zrobić jakiś krok. I poszłam w kierunku formuł.

– Bardzo ambitnie, powiedziałbym – marzeniowo.

– Tak, niestety jednak zwłaszcza budżet zweryfikował moje plany. Bo żeby jechać szybko w formułach, trzeba wielu godzin treningu, analiz, a w formułach dużo to kosztuje. Wiadomo, marzeniem każdego kierowcy jest Formuła 1, ale niewielu zdaje sobie sprawę, ile ciężkiej pracy i pieniędzy trzeba włożyć, żeby do niej dojść.

– Przesiadła się więc Pani do aut z dachem. W Polsce to do nich sprowadzają się wyścigi...

– Tak, o wiele łatwiej o pozyskanie sponsorów, a ja w aucie już dobrze się odnajduję. Drugi sezon jeżdżę w Volkswagen Golf Cup, równocześnie zaliczam pierwszy w Audi Sport TT Cup. Jak na początki ścigania się samochodami, jestem bardzo zadowolona, zwłaszcza z postępów, które robię.

– Dlaczego zaczęła Pani od pucharu Volkswagena?

– W tej serii wszyscy zawodnicy jadą takimi samymi samochodami. To dobrze weryfikuje umiejętności i daje równe szanse. Auto ma już trochę mocy – 260 koni, a po przyciśnięciu magicznego przycisku push-to-pass nawet 310 (zastrzyk mocy na 10 sek. – red.). To już fajna liczba.

– Ktoś Panią uczy jazdy? Ma Pani jakiegoś nauczyciela, mentora?

– Jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne, pracuję z trenerem Dominikiem Pikorskim, który układa mi plan ćwiczeń na zawody, a także na czas między zawodami. Jeśli chodzi o pracę na torze, przy analizie toru jazdy, telemetrii, to za to odpowiada mój inżynier, Domas Zinkevicius. Bardzo imponuje mi wiedzą, sposobem przekazywania informacji.

– Jako kobieta w męskim świecie wyścigów jest Pani traktowana lepiej, gorzej, a może z przymrużeniem oka?

– Nie ma czegoś takiego jak lepiej czy gorzej. Może w kartingu, kiedy byłam jedyną dziewczyną, podchodzono do mnie z przymrużeniem oka – lekceważeniem, powątpiewaniem. Ale w tym momencie panowie zdają sobie sprawę, że mogę pojechać szybko. Walczymy jak równy z równym.

– Spotkała się Pani np. z pomysłem czy wręcz zaproszeniem do udziału w wyścigach tylko kobiet?

– Nie, jest nas za mało. Były przecież nawet plany stworzenia Formuły 1 kobiet, ale nie wydaje mi się to możliwe. Chyba nie ma odpowiednio dużej ilości pań, prezentujących odpowiednio wysokie umięjętności.

– W Polsce jest Pani najlepszą z kobiet-kierowców.

– Jeśli chodzi o wyścigi samochodowe, chyba mogę tak powiedzieć.

– Cel sportowy na ten rok?

– Rozwój, przede wszystkim coraz lepsze opanowywanie przedniego napędu. No i jeszcze umiejętność przesiadania się z auta do auta, bo w ściganiu się volkswagenem golfem i audi tt jednak jest trochę różnic.

– Volkswagenem jeszcze w niedzielę ścigała się Pani w Niemczech; jak dzień później w Krakowie wypadła obrona pracy licencjackiej?

– Super! Piąteczka z obrony i na dyplomie, bardzo się cieszę. Trochę się stresowałam, bo to nowe przeżycie, nie wiedziałam czego się spodziewać.

– Co było bardziej stresujące – ta obrona czy pierwszy wyścig w pucharze Volkswagena?

– Kurczę, trudno to porównać, zupełnie inne rodzaje emocji. Ale taki bardziej pozytywny stres to miałam jednak podczas pierwszych zawodów na Red Bull Ringu. Tamten stres mogłabym powtarzać wielokrotnie, a jeśli chodzi o obronę, to na jakiś czas wystarczy (śmiech).

– Do Krakowa przeprowadziła się Pani właśnie z powodu nauki?

– Tak, gdy zdecydowałam się na studia licencjackie na Uniwersytecie Jagiellońskim, Dziennikarstwo i komunikacja społeczna.

– Dlaczego rzuciło Panią do Krakowa? Z Żyrardowa przecież znacznie bliżej do Warszawy.

– Zdecydowanie, z miasta rodzinnego mam do Warszawy około 40 kilometrów. A dlaczego? Można powiedzieć, że był zakład z rodzicami: jeżeli pójdzie mi dobrze matura, to wybiorę się na studia do Krakowa, a jeśli nie, to oni wybiorą mi uczelnię. Teraz mogę powiedzieć, że na trzy kolejne lata zostaję w Krakowie. A co potem, zobaczymy.

– Magistra na jakim kierunku będzie Pani zdobywać?

– Rozważam między zarządzaniem w mediach społecznościowych a zarządzeniem sportem. Ale na pewno będzie to UJ i ten sam wydział co dotychczas.

– A na razie wakacje, przerwa też od ścigania?

– Wakacje. Właśnie wyjeżdżam do Kazimierza Dolnego na festiwal, trochę też odpocznę, pojeżdżę na rowerze. Ale dokładnie za 24 dni wracam na tor – Red Bull Ring, mój ulubiony. Już nie mogę się doczekać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski