Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gospodarka a sprawa polska

Włodzimierz Knap
Plan Mateusza Morawieckiego jest wciąż tylko na slajdach
Plan Mateusza Morawieckiego jest wciąż tylko na slajdach fot. Marek Szawdyn
Polska gospodarka od 25 lat nieustannie rośnie, mimo że kolejne ekipy robiły masę błędów. Ale wkrótce możemy za nie drogo zapłacić

Państwo to każdy z nas. Zwykle jednak przez nie rozumie się tych, którzy aktualnie rządzą. Mają bowiem wpływ na nasze życie, m.in. przez decyzje podejmowane w sprawach gospodarczych. Fachowcy na całym świecie spierają się o to, jaka ma być rola państwa w ekonomii.

Nie inaczej jest w Polsce. Na jednym biegunie znajduje się nurt liberalny, którego znanym reprezentantem jest prof. Leszek Balcerowicz, domagający się ograniczenia wpływu państwa do niezbędnego minimum. Na drugim lewicowy - z prof. Ryszardem Bugajem jako jego „twarzą” - przekonujący, że państwo musi pełnić rolę animatora i koordynatora. - Chodzi mi o mądry wpływ państwa na gospodarkę i finanse, a z tym mamy kłopot od samych początków III RP - narzeka prof. Bugaj.

Jeremi Mordasewicz, przedsiębiorca, ekspert Konfederacji Lewiatan, podkreśla: - Kolejne rządy robiły kroczki do przodu, by ułatwić życie przedsiębiorcom, a nierzadko były i są one przetykane krokami do tyłu. Z kolei prof. Jerzy Hausner z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie mówi, że największą barierą w rozwoju Polski jest słabość państwa: - Bez jego naprawy wszystko, na czele z gospodarką, będzie musiało kuleć.

Paradoksy

Żadna ekipa rządząca Polską po 1989 r. nie „poszła po bandzie”, czyli nie zafundowała nam w praktyce kraju skrajnie wolnorynkowego lub etatystycznego, czyli z dominacją państwa w ekonomii. Można mówić wręcz o paradoksie, bo 8-letnie rządy SLD stały najmocniej na straży osób zamożnych, kosztem ubogich, czego symbolem było np. zamykanie barów mlecznych. PiS zaś, które wygrało wybory w 2005 r. pod hasłem solidaryzmu społecznego, nadzór nad finansami powierzyło prof. Zycie Gilowskiej, przy której Balcerowicz to niemal socjalista. A PO uchodziła za partię liberalną, jednak w gospodarce zachowywała się jak partia socjaldemokratyczna.

Obecna ekipa też jest dualistyczna. Mateusz Morawiecki, wicepremier, głosi konieczność stawiania na innowacje i oszczędzanie w wydatkach publicznych. W praktyce Jarosław Kaczyński i jego drużyna wiedzą, że władzę zdobyli i utrzymać ją mogą dzięki hojności w wydawaniu na cele socjalne, np. na program 500+. I program socjalny PiS realizuje z żelazną konsekwencją, a plan Morawieckiego jest na slajdach.

Stale naprzód

- Pochwalić się możemy tym, że od 25 lat mamy jako jedyny kraj w Europie ciągły wzrost produktu krajowego brutto (PKB) - podkreśla prof. Witold Orłowski, ekonomista, rektor Akademii Finansów i Biznesu Vistula.

W 1990 r. PKB przypadający na Polaka wynosił niewiele ponad połowę poziomu w Czechach i na Węgrzech i mniej więcej tyle samo co na Ukrainie. Dziś osiągnęliśmy 90 proc. dochodu Czech, a kilka lat temu przegoniliśmy Węgrów. Mamy też wyższy PKB na osobę niż Grecja i Portugalia. Od Ukraińców jesteśmy średnio przeszło trzykrotnie zamożniejsi. Prof. Orłowski twierdzi, że powodów szybkiego rozwoju było wiele. Wśród nich ten, że rządzący Polską popełnili mniej błędów w polityce gospodarczej niż choćby nasi sąsiedzi, np. uniknęliśmy oligarchizacji gospodarki, nadmiernego zadłużania się, nieźle radziliśmy sobie z wykorzystywaniem środków unijnych. - Nie mamy jednak żadnych gwarancji, że ludzie, którzy stoją na czele Polski dziś i będą stać w nieodległej przyszłości, będą chcieli co najmniej kontynuować obecną pozytywną tendencję - przestrzega prof. Orłowski.

Jest dobrze, ale...

Kondycja polskiej gospodarki jest dobra. Agencja ratingowa Moody’s prognozuje, że w 2017 r. urośnie o 3,2 proc. Wicepremier Morawiecki uważa, że o 3,6 proc., NBP - podaje wzrost o 3,7 proc. Bezrobocie rejestrowane pod koniec tego roku ma wynosić 7,3 proc. (dziś to 8,1 proc.).

Polską gospodarkę chwali Komisja Europejska i Bank Światowy. Eksperci z obu instytucji wskazują jednak zagrożenia, które muszą stanąć na drodze naszego rozwoju. Najważniejszym jest demografia. - Program 500+ może w znikomym stopniu poprawić wskaźnik dzietności - mówi prof. Józef Pociecha, demograf z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. - Konieczne jest zwiększanie współczynnika aktywności zawodowej - dodaje dr Łukasz Wacławik, znawca systemów emerytalnych z AGH. - A tymczasem rząd idzie w drugą stronę.

Janusza Jankowiaka, głównego ekonomistę Polskiej Rady Biznesu, martwi to, że władza nie zamierza oszczędzać: - Dziś jest dobra koniunktura, ale po 2020 r. skończą się duże pieniądze z UE, a bez nich nie będzie poważnych inwestycji. Obecna władza, podobnie jak poprzednia, nie myśli o przyszłości państwa, tylko schlebia oczekiwaniom wyborców. Jankowiak zwraca uwagę, że wydatki socjalne, np. na 500+, finansowane są z długów. A dług będą musiały spłacać kolejne pokolenia.

Obecny rząd zadłuża Polskę w tempie szybszym niż jego poprzednicy. Dług publiczny już w styczniu 2017 r. przekroczył 1 bilion zł. I pędzi. Według wyliczeń Forum Ekonomicznego Rozwoju przekroczył 55 proc. PKB Polski. Konstytucja zabrania zadłużenia wyższego niż 60 proc., a ten pułap możemy przekroczyć za ok. trzy lata.

Prof. Jerzy Hausner przestrzega: - Nie można zwiększać wydatków publicznych na konsumpcję i oczekiwać wzrostu oszczędności.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski