Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gosudar na tronie

Redakcja
Panowanie tej dynastii bywało pasmem okrucieństw, wylewanej niewinnie krwi, nieopisanych cierpień i krzywd wielu narodów

JERZY BESALA

JERZY BESALA

Panowanie tej dynastii bywało pasmem okrucieństw, wylewanej niewinnie krwi,

nieopisanych cierpień i krzywd wielu narodów

   21 lutego 7121 roku "od stworzenia świata" moskiewski Sobór Ziemski zdecydował się na wybór nowego cara. Wokół szalała wojna, najgorsza, jaką ziemie moskiewskie oglądały. Drewniana Moskwa była wypalona po niedawnym pożarze, oblężeniu załogi polskiej na Kremlu i próbie odblokowania Polaków przez armię hetmana Jana Karola Chodkiewicza. Smutek i rozpacz wiejący z czarnych kikutów domostw i wynędzniałych twarzy przykrywały litościwie białe płaty śniegu. Dla Polaków był to rok 1613.
Kandydatów było kilku, w tym polski królewicz Władysław Zygmuntowicz Waza, już raz powołany na cara. Najważniejszymi kandydatami byli jednak książęta: Wasyl Golicyn i Fiodor Mścisławski. Pretendowali też wyzwoliciele Moskwy spod polskiej okupacji: kniaziowie Dymitr Pożarski i Dymitr Trubecki, uchodzący za zbawców ojczyzny. Wysuwano nawet kandydaturę syna carycy polskiej Maryny Mniszchówny i Dymitra II, trzyletniego Iwana, choć wszyscy wiedzieli, że jest synem "łotra tuszyńskiego" - jak nazywano Dymitra II Samozwańca...
   Wybory zapowiadały więc kolejny koszmarny, krwawy spór wśród rosyjskich bojarów. W Moskwie bowiem kłócono się inaczej niż w sąsiedniej Rzeczypospolitej. Tam na sejmach wadzono się zawzięcie i kwieciście z królem i jego urzędnikami w imię utrzymania wolności szlacheckiej, łzy roniąc nad losem ojczyzny. Niemal nikomu jednak podczas tych swarów głowa nie spadała z karku.
   W państwie moskiewskim milczano, spiskowano, obdzierano ze skóry, ścinano, dążąc do władzy lub ją utrzymując, gdyż ta dawała złudzenie bezpieczeństwa przed samowładztwem cara.
   Szlachta polska przed obradami sejmowymi i elekcją króla modliła się do Ducha Świętego, by dokonać właściwego wyboru. Duchowni prawosławni w państwie moskiewskim ogłosili przed wyborem cara w roku 7121 "od stworzenia świata" trzydniowy post i wielkie modlitwy. Z nadzieją, że okiełznają polityczne namiętności i pozwolą wybrać właściwego.
   Wydawało się to jednak niemożliwe w kraju podzielonym na zwolenników najprzeróżniejszych kandydatur, na wpół okupowanym, bezlitośnie grabionym przez polskich Kozaków, zdziczałe chorągwie polskie, Tatarów i Szwedów. Abraham Palicyn, opisujący stan umysłów w Wielkim Księstwie Moskiewskim, pisał, że jednomyślny wybór cara zakrawałby na cud.
Raptem do soboru zaczęły nadchodzić listy od dworian, wielkich kupców, od miast siewierskich, od Kozaków, _w których padało tylko jedno i to samo nazwisko. Palicyn był przekonany, że właśnie wtedy nastąpił cud w skłóconej Moskwie: przecież nie istniała szybka komunikacja i Nowogród nie mógł od razu dogadać się z Kozakami dońskimi. A tu wszyscy jak jeden mąż opowiadają się za Michałem.
   Kim był elekt? Michał pochodził z potężnego bojarskiego rodu Romanowów, prowadzącego od dawna walki o władzę z pierwszymi kniaziami ruskimi. Do wyboru na dynastę potrzebna była Michałowi choć odrobina krwi Rurykowiczów w żyłach. Jakiś szlachcic złożył więc soborowi dokument udowadniający, że Michał Romanow jest krewnym ostatniego prawowitego cara Fiodora. I to, jak się wydaje, przeważyło.
   Sobór nieoczekiwanie jednomyślnie zgodził się na wybór Michała Romanowa. Wedle relacji Palicyna mroczny lud moskiewski, który brał udział w utrącaniu niejednego cara, czekał na wybór soboru na placu Czerwonym. Gdy oznajmiono mu decyzję, _wszyscy podnieśli krzyk: Michał Fiodorowicz niechaj będzie carem, gosudarem moskiewskiemu państwu i całej ruskiej wielkiej ziemi!

   Jednak w niezmienność uczuć moskiewskiego ludu trudno było uwierzyć. Dymitra I zwanego Samozwańcem oraz idących z nim w świetnych orszakach polskich panów Moskwa witała jeszcze serdeczniej w czerwcu 1605 r., by w końcu go rozerwać, nabić jego prochy i wystrzelić z armaty po niecałym rocznym panowaniu.
   Jaki los czekał Michała?
   Wybór, zapewne bardziej instynktowny niż racjonalny, nieoczekiwanie okazał się najcelniejszy dla moskiewskich dziejów. Michał miał szesnaście lat i był zastraszonym, bezwolnym młodzianem, przynajmniej tak go widziały ówczesne relacje. To miał być car na przeczekanie, nie zagrażający nikomu. I w pewnym sensie tak było, pomimo pierwszych gramot cara usiłującego rządzić w wyniszczonym kraju.
   To było niecodzienne: car wydawał gramoty, zamiast ścinać masowo podejrzanych. Rosyjska historyczka Ludmiła Morozowa sądzi więc, że taki kurs wielce przyczyniał się do powszechnego pojednania i dowodził, iż Michał nie był bezwolnym i słabym władcą. Czekającym na ojca, ambitnego metropolitę Filareta, czyli Fiodora Romanowa, który od
1612 r. uwięziony był w polskim Malborku.
   Tymczasem wiele wskazuje, że wraz z wyborem Michała dopełnił się plan potężnego rodu bojarskiego Romanowów, od dawna walczącego z innymi o pozycję w państwie moskiewskim. Kim byli? Ich nazwisko wywodzono od nazwy starożytnego Rzymu, co było zresztą popularnym zabiegiem wśród całej szlachty w Europie: każdy chciał mieć jak najstarszych antenatów. Prawdopodobnie to Romanowowie, walcząc o władzę, przyczynili się do pojawienia się Dymitra Samozwańca, którego udawał mnich Jurij Otriepiew z Galicza.
   Ożywiając Dymitra i wysyłając go do Polski, mieli nadzieję doprowadzić do chaosu w państwie i strącenia z tronu cara Borysa Godunowa, z którym prowadzili zaciekłą walkę. Próba wywołania straszliwego zamętu w dziejach Rosji udała się całkowicie. Jeśli Romanowowie chcieli czapki Monomacha, a wiele na to wskazuje, to ją osiągnęli. Jednak nie poprzez zamach stanu, ale wybór soboru. W gruncie rzeczy dalekosiężny plan się powiódł, jak mało który w historii, choć więcej tu przypadku niż działania!
Na pomoc Romanowom przyszła stygmatyczna legenda. Jakieś chorągwie polskie, nadal ogniem i mieczem porażające Rosję, dowiedziały się o wyborze nowego cara Michała. Schwytano chłopa Iwana Susanina, by zaprowadził Polaków do dóbr Romanowów. Chłop nie dość, że nie wydał swego pana pomimo strasznych tortur, to jeszcze wprowadził Polaków w nieprzebyte bagna. Nowy car ocalał.
   Ta na wpół legendarna opowieść zagościła trwale w rosyjskiej wyobraźni zbiorowej, również poprzez XIX-wieczną romantyczną operę Michała Glinki. Opowieść o niezłomnym poddanym Iwanie Susaninie, oddającym życie za nowego cara, stała się też fundamentem legendy dynastii Romanowów, ochronionej przed niecnymi Polakami "łaską Bożą".
   Dynastii został nadany swoisty stygmat, a jej członkowie zrewanżują się Polakom z nawiązką już niecałe dwa wieki później za upokorzenia. Nawet Aleksander Puszkin uzna rzeź warszawskiej Pragi w powstaniu kościuszkowskim i rozbiory za naturalny i sprawiedliwy odwet dziejowy.
   Romanowowie mieli więc u zarania pierwsze charyzmatyczne atuty, tak ważne dla wykreowania dynastii. Rzekomą "błękitną krew" po Rurykowiczach, jednomyślny, cudowny wybór "narodu" i krzepiącą ludową legendę ocalenia, ufundowaną na antypolskim fundamencie. Na dodatek wielka polska wyprawa nominalnego drugiego cara Władysława Wazy w 1618 r. załamała się pod murami Kremla.
   Carowi Michałowi I dla umocnienia władzy i dynastii potrzebne było jeszcze wsparcie jednej z najważniejszych instytucji w państwie - Cerkwi.
   I ta przyszła wraz z ojcem Michała, Fiodorem, który jako mnich, a potem metropolita i patriarcha przyjął imię Filareta. Zwolniony w 1619 r. przez Polaków z Malborka, stanął przed synem, szlachtą i ludem rosyjskim w glorii męczennika. 14 czerwca obaj Romanowowie padli przed sobą na ziemię i z ócz jako rzeki radosne łzy przelewali.
   Zaraz po spotkaniu z ojcem car Michał kazał w tym miejscu postawić cerkiew św. Elizeusza. Po czym "ubłagał" Filareta w Złotej Komnacie Kremla, by został przełożonym Cerkwi i państwa jako patriarcha i wielki gosudar. 24 czerwca 1619 r. Filaret został uroczyście konsekrowany.
   To Filaret sprawował rzeczywistą władzę do 1633 r. W polskiej niewoli nabył, jak się zdaje, obsesyjnej nienawiści do katolicyzmu. Nie odbiegał zresztą od obiegowych poglądów ludu moskiewskiego, uważającego Polaków za "heretyków" i "lutrów", co wieczór zmieniających wiarę. Nurt odrodzenia i reformacji z nowinkami religijnymi nie pojawił się przecież w izolowanej od świata Moskwie. Lud uznawał prawosławie za jedyną słuszną wiarę, a wszelkie zmiany, jak np. reforma Nikona żegnania się znakiem krzyża trzema palcami zamiast dwóch, doprowadzały do samospaleń się setek tysięcy staroobrzędowców i ich rodzin.
   Filaret w swych przemyśleniach w Malborku, a może i wcześniej, pod Smoleńskiem u boku króla polskiego Zygmunta III Wazy, poszedł dalej. Doszedł do wniosku, że katolicy nie są chrześcijanami! Tak też ich traktowano w państwie moskiewskim, a dziwaczna obawa prawosławia przed katolicyzacją i skrajna przewrażliwiona niechęć do "agentów rzymskiego papy" - pobrzmiewają do dzisiaj w Rosji. Nadal jest to spoiwem rosyjskich ruchów nacjonalistycznych, którym ulegają kolejni władcy moskiewscy.
   W rezultacie poczynań Filareta i jego pierwszych następców dotychczasowa choroba Moskwy - izolacjonizm, skrajna ksenofobia - pogłębiały się nie leczone. Przepaść obyczajów europejskich była tak ogromna, jak strach przed ruskimi zwyczajami carów. Między innymi dlatego dynastie zachodnie nadal nie chciały oddać carowi Michałowi I rączek księżniczek, obawiając się o ich los w Moskwie. Chociaż ojciec Filaret mocno o to zabiegał.
   Pozostały więc carowi Michałowi małżeństwa z poddanymi dziewicami z najznamienitszych rodów. Tradycyjnie zwożono je na Kreml, by car, chodząc po sypialniach, mógł dokonać wyboru. Drugą żoną Michała I została uboga służka Eudoksja Streszniewa, co zdawało się potwierdzać jego podświadome przywiązanie do prostego ludu i rodziło kolejną legendę dla mas. Z tego małżeństwa urodzi się następca tronu Aleksy.
Pierwsi Romanowowie byli przy tym niezwykle pobożni i osobiście zadziwiająco spokojni, uwzględniając czasy wyniszczenia i wojen. Państwo moskiewskie bliskie było przecież nadal ostatecznej katastrofy, a nawet zniknięcia z mapy Eurazji. Oni jednak pozostali spokojni, a nawet momentami łagodni. Trudno powiedzieć, czy zrozumieli błędy okrucieństw ich poprzedników Rurykowiczów, a szczególnie Iwana Groźnego, czy tylko z natury byli dobrzy i moralni? Zsyłki niewygodnych wydawały się niewinnym posunięciem w zestawieniu z wyczynami Iwana IV czy później Pio-
tra I zwanego Wielkim.
   Zmianie dynastii i sposobu sprawowania władzy towarzyszyła inna symbolika i tytulatura. Do nazw nowego cara Michała I Romanowa dodano tytuł "samodzierżca", a nad dwugłowymi orłami bizantyjskimi pojawiły się korony.
   Romanowowie umacniali swą pozycję, usiłując sprawować do końca swych dni władzę patriarchalną, ojcowską nad swym ludem. I to było niezwykłe - i tak anachroniczne aż po XX w., że zapierało Rosjanom i światu dech, niekiedy w sensie zbyt dosłownym. Okrucieństwo zawsze mieszało się w Rosji Romanowów z niezwykłą religijną dobrocią. Gdy szach Persji przysłał w 1625 r. relikwię nad relikwiami, Szatę Jezusa, Michał nie tylko zatrzymał ją na Kremlu, ale posłał w lud, by oblekali ją "obolali" i zdrowieli. Odtąd "dobry ojczulek" Romanow miał się mieszać z nieludzkim cynikiem, jakich nie zabraknie w tej dynastii.
   Polacy mają szczególne powody, by pamiętać o dacie 21 lutego 1613 r. wyboru Romanowa na tron. Wprawdzie dynastia ta faktycznie wymarła na Piotrze III w 1762 r., ale jego rdzennie niemieckie następczynie i następcy z linii oldenburskiej poczuwali się Romanowymi. Zrusyfikowana na własne życzenie Katarzyna II doprowadzi do rozbioru Polski. Mikołaj I zwany "Pałkinem" zdusi powstanie listopadowe i inne. Aleksander II - styczniowe. Nie tylko rodzice, ale również ich polscy uczniowie przez sto lat będą nienawidzić tej dynastii, której imiona i krewnych musieli wkuwać na lekcjach po rosyjsku pod groźbą bezlitosnych kar.
   Romanowowie przez 300 lat rządzenia odcisnęli się mocno w świadomości rosyjskiej. Panowanie tej dynastii bywało pasmem okrucieństw, wylewanej niewinnie, z byle powodu krwi, nieopisanych cierpień i krzywd wielu narodów i ludzi, deptania ludzkiej godności. Straszna śmierć ostatniego Romanowa Mikołaja II, zamordowanego w Domu Ipatiewa w Jekaterynburgu w 1918 r., zdawała się być dla bolszewików i podobnie myślących wyrównaniem rachunku krzywd za rządy dynastii.
   A przecież jednocześnie Romanowowie wydźwignęli Rosję do pozycji imperium decydującego o losach świata. Uczynili to na bagnetach bezlitośnie pędzonego do boju chłopa rosyjskiego. To bezimienny chłop powinien być bohaterem tej opowieści o Romanowych. To on, służąc pod batem bezterminowo, maszerując od Władywostoku do Paryża, stworzył mocarstwo słowiańskie z potomkami Niemców na tronie.
   Ten paradoks towarzyszy zapewne nadal rosyjskiej świadomości i badaniom historii Rosji. Współcześnie dopiero odżywają badania rosyjskie nad wielką dynastią i jej początkami. Nadal nie jesteśmy pewni, kim był naprawdę Michał I: marionetką czy władcą? Czasy bolszewickie i tu dokonały spustoszenia, gdyż w Sowietach pisano o nich źle albo w ogóle nie pisano.
   Tymczasem trudno pojąć tajemniczą, straceńczą "rosyjską duszę", brak szacunku do ludzkiego życia czy też obłudę władz moskiewskich, tak widoczne po wiekach. Choćby na naszych oczach w tragedii "Kurska" czy teatru na Dubrowce. Jeśli chcemy pojąć współczesną cząstkę Rosji, nałogów i dylematów "carów" Jelcyna czy Putina, to pamiętajmy o carach Romanowych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski