Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gra o ułamki procenta

WŁODZIMIERZ KNAP
Atmosfera wokół unijnego budżetu na lata 2014-2020 przypomina preludium przed wielką wojną.

BRUKSELA. Atmosfera wokół unijnego budżetu na lata 2014-2020 przypomina preludium przed wielką wojną. Szefowie państw grożą wetem, rozpadem Unii...

Szefowie państw grożą wetem, rozpadem Unii, negocjacje toczą się w środku nocy i są otoczone tajemnicą. Wewnątrz poszczególnych krajów jest też gorąco, co widać w Polsce. Jesteśmy przekonywani, że gra toczy się o gigantyczne pieniądze, a przyszłość Polski zależeć będzie od tego, ile dostaniemy z Brukseli.

Od czasu do czasu wydawane są uspokajające komunikaty. Wczoraj np. negocjatorzy Parlamentu Europejskiego poinformowali, że osiągnęli porozumienie w sprawie unijnych budżetów. Nie chodzi jednak o przyszły wieloletni (2014-2020), lecz o obecny (2006-2013). Negocjatorzy podali, że być może już w połowie grudnia uda się znowelizować budżet na obecny rok oraz przyjąć takowy na rok przyszły. O ustępstwach i ustaleniach w sprawie budżetu na lata 2014-2020 na razie nie słychać.

Czy rzeczywiście wielkie napięcie wokół niego jest uzasadnione? Zacznijmy od wielkich pieniędzy. Budżet 520-milionowej UE na lata 2014-2020 wynosić będzie najpewniej 910-930 mld euro, czyli przeciętnie ok. 130 mld euro na rok. Teoretycznie budżet UE ma być równy 1 proc. PKB wytworzonego przez wszystkie kraje Wspólnoty. W praktyce, w owym 1 procencie składki państw członkowskich stanowią 0,68 proc. ich PKB. Reszta to pieniądze z innych źródeł.

Tymczasem budżet federalny USA wynosi ponad 4 bln dol. rocznie (ok. 3 bln euro). W 2013 r. wydatki z niego stanowić mają 23,5 proc. PKB USA. Oznacza to, że budżet "brukselski" jest ponad 23-krotnie oszczędniejszy niż "waszyngtoński". Dodajmy, że budżety poszczególnych stanów amerykańskich są w sumie tylko dwukrotnie wyższe niż budżet federalny. Przypomnijmy: relacja między budżetem Unii a budżetami krajowymi wynosi 1 do 100.

Zwróćmy uwagę, że budżet na lata 2014-2020 będzie na poziomie zbliżonym do tego, pod którego rządami jesteśmy.

Najzamożniejsze kraje UE, które więcej wpłacają do budżetu niż z niego dostają, zapowiadane oszczędności tłumaczą nadejściem trudnych czasów. Zapominają przy tym, że od kryzysu światowego w okresie międzywojennym kraje zachodnie, w tym należące do UE, najgorszy czas przeżyły w latach 2008-2010. Według ekonomistów, w 2013 r. na czarną powtórkę sprzed kilku lat się nie zapowiada, a "tłuste lata" mają nadejść od 2014 r.

W 2011 r. największym płatnikiem netto były Niemcy, które do budżetu unijnego wpłaciły o 9 mld więcej niż z niego otrzymały, potem Francja (-6,4 mld euro), Włochy (-5,93), Wielka Brytania (-5,56), Holandia (-2,21 mld euro). Procentowo najwięcej straciły Włochy. Ale te minus 5,93 mld euro stanowiło zaledwie 0,34 ich PKB. W przypadku pozostałych wymienionych państw ich strata była jeszcze skromniejsza, stanowiąc równowartość od 0,27 (Francja) do 0,32 proc. (Holandia) ich PKB. Można więc zapytać, czy naprawdę kanclerz Niemiec, premier Wielkiej Brytanii czy prezydent Francji grają o aż tak wielką stawkę?

Dla porównania: Polska w 2011 r. otrzymała o 11 mld więcej niż wpłaciła do kasy unijnej, co stanowiło 3,1 proc. naszego PKB. Więcej od nas - procentowo od 4,2 do 3,2 proc. PKB - biorą Bułgarzy, Litwini, Węgrzy, Łotysze, Estończycy, Rumuni, a nawet Luksemburczycy.
Nie sposób więc twierdzić, że budżet unijny to kolos. Raczej karzeł, a przyszły może być wręcz karzełkowaty; oczywiście patrząc z punktu widzenia całej Unii. Według MFW i Banku Światowego PKB UE w 2011 r. wynosił 17,5 bln dol., a USA - 15,1 bln dol. Zatem z kasą wynoszącą rocznie ok. 130 mld euro, Unia jako instytucja globalnie nie może wiele znaczyć i zrobić. Świadczyć mogą o tym i inne liczby. W ciągu 2,5 roku (2010-2012) cztery kraje UE - Grecja, Portugalia, Hiszpania i Włochy - dostały pomoc spoza niej wyliczoną w sumie na 500 mld euro, czyli równowartość 4-letniego budżetu UE.

Zupełnie inaczej ma się rzecz w przypadku samej Polski. Regułą jest pogląd, że pieniądze z UE są dla nas zbawienne. Ale nie wszyscy tak myślą. Prof. Jan Winiecki, członek RPP, przestrzega przed nimi. A jak jest faktycznie...

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski