Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gra się na bramki, a nie liczbę wypracowanych sytuacji

Redakcja
Wszystko rozpoczęło się z zgodnie z planem, bo od objęcia przez Przebój Wolbrom prowadzenia, ale ostatecznie skończyło się jego porażką w Limanowej 1-2 (1-0).

Szybko strzelona przez wolbromian bramka nie zapewniła im zwycięstwa. Fot. Paweł Filus

III LIGA PIŁKARSKA. Po dwóch wygranych bez straty bramki Przebój Wolbrom poległ w wyjazdowym spotkaniu z Limanovią Limanowa 1-2 (1-0)

Wolbromianie w dwóch zwycięskich meczach nie stracili gola, pokonując u siebie Lubania Maniowy 3-0 i Wierną w Małogoszczu 4-0. - Strata dwóch bramek boli, ale nie dlatego, że straciliśmy je po dwóch meczach na zero w tyłach - rozpoczyna Mirosław Hajdo, trener Przeboju. - Chodzi mi o okoliczności. Stracone gole nie były wynikiem jakichś rewelacyjnych akcji przeciwników, a bardziej naszych błędów. Cóż, futbol jest także sztuką wykorzystywania potknięć przeciwnika i miejscowi to zrobili. Choć zastanawiam się, jak w tym pojedynku los był dla nas niesprawiedliwy. Gospodarze w pierwszych 20 minutach drugiej części mieli okres dobrej gry, potrafiąc go zdyskontować dwoma bramkami. W pozostałym okresie to mój zespół miał więcej z gry. Jednak udało nam się strzelić tylko jedną bramkę. Doświadczyliśmy na własnej skórze, że gra się na gole, a nie liczbę wypracowanych sytuacji - podkreśla wolbromski szkoleniowiec.

Porażka dla wolbromian jest tym bardziej bolesna, bo już w 2 minucie objęli prowadzenie za sprawą Sławomira Dudy. - Potem mieliśmy jeszcze kilka okazji do podwyższenia wyniku, ale nieoczekiwany zwrot sytuacji w meczu miał miejsce w 36 minucie, kiedy sędzia zakwalifikował atak Tomka Jarosza jako brutalne wejście w nogi przeciwnika, usuwając go z boiska. Zostaliśmy nie tylko liczebnie osłabieni, ale nasza siła ognia została mocno ograniczona. Może i czasem tak się zdarza, że w osłabioną drużynę wstępuje niesamowita determinacja, ale na nas cios spadł w najlepszym okresie, więc musiało się to negatywnie odbić na naszej grze. Jeśli sędzia już tak ochoczo pokazał naszemu zawodnikowi czerwoną kartkę, to wydaje mi się, że wcześniej był faul ratunkowy na Pazurkiewiczu, więc wtedy też należało usunąć przeciwnika z boiska. Jakoś dziwnie się stało, że sędzia skrupulatnie interpretował przepisy tylko przeciwko mojej ekipie.

Jednak w końcówce siły zostały wyrównane, a nawet to wolbromianie kończyli mecz z przewagą zawodnika. - Pierwszą czerwoną kartkę rywale dostali w 80 minucie, a drugą tuż przed końcem, w wyniku kumulacji żółtych kartek - zwraca uwagę trener Hajdo. - Wtedy mój zespół był już mocno zmęczony. Jednak nawet w doliczonym czasie Nytko pięknie strzelił, ale Pyskaty instynktownie ten strzał obronił. Widać druga bramka tego dnia nie była nam pisana. Szkoda, bo z przebiegu meczu nie zasłużyliśmy na porażkę. Futbol często bywa niesprawiedliwy. Jednak nie oszukujmy się, ale Limanovia, choć jest beniaminkiem, dysponuje mocną kadrą, a zespół jest dłużej budowany od naszego. To jednak nie znaczy, że musieliśmy przegrać. W trudnych meczach o końcowym wyniku decydują szczegóły. W jego zapalnych momentach, miejscowi potrafili zachować zimną głowę. Poza tym, mogli dokonać zmian, które wiele wnosiła do gry. U nas z tym było różnie. Nie przypadkiem zatem mówi się, że ławka decyduje o sile zespołu. Te wszystkie drobne elementy, po połączeniu w jedną całość, przesądziły o naszej porażce - kończy Mirosław Hajdo.

Jerzy Zaborski

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski