Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gra w karty - i za to jej płacą

Redakcja
Renata skończyła zarządzanie i marketing na jednej z krakowskich uczelni w 2004 r. Wydawało się jej, że ukończenie studiów daje wielkie możliwości na rynku pracy, że mając dyplom magistra jest nareszcie kimś, że coś osiągnęła. Marzyła o pracy związanej z handlem nieruchomościami, ale, niestety, nie trafiało się jej nic ciekawego. Przez kilka miesięcy szukała pracy. Bezskutecznie.

ona tam byŁa

Rzeczywistość nie okazała się kolorowa. Mimo że wysyłała wiele CV i listów motywacyjnych, pytała znajomych, wertowała ogłoszenia w prasie i Internecie, nie udało się jej znaleźć zajęcia w swoim zawodzie.
Osoby, którym zostawiała dokumenty aplikacyjne, często nawet nie unosiły głowy znad biurka. Brak perspektyw, pieniędzy i szans na dobrą pracę, presja rodziny i otoczenia… Kiedy po kolejnym rozczarowaniu rozmową kwalifikacyjną koleżanka zaproponowała jej wyjazd do pracy w Londynie, odczytała to jako swoją wielką szansę. Początkowo obawiała się rozłąki, nie była pewna swojej znajomości języka angielskiego, trochę przerażała ją wizja życia w obcym kraju, ale postanowiła

zaryzykować i podjąć wyzwanie.

Zdecydowała się na wyjazd w styczniu 2005 r. Koleżanka znalazła jej pracę w domu opieki społecznej, położonym w małej, malowniczej miejscowości, oddalonej pół godziny jazdy autobusem od Londynu.
Pocztą otrzymała dokumenty: kwestionariusz dotyczący danych osobowych, przebytych chorób, wykształcenia i dotychczasowej pracy. Wypełniła wszystko po angielsku i wrzucając list do skrzynki nie miała już żadnych wątpliwości, że postępuje słusznie.
W domu, w którym pracuje Renata, mieszka około 50 rezydentów: osób starszych, samotnych, nierzadko chorych.
Personel okazał się międzynarodowy. Są przybysze z Danii, Finlandii, Holandii, a nawet z Republiki Południowej Afryki. Polki są dwie: Renata i koleżanka, która znalazła jej pracę. Z czasem pojawiało się coraz więcej rodaków. Na początku zaproponowano jej tzw. domestic - miała sprzątać. Pracowała po 6 godzin dziennie. W tym czasie musiała posprzątać 25 pokoi, jadalnię, salon i korytarz. Stawka za godzinę wynosiła 5,55 funta, jednak od każdej stawki Renata miała odliczane 70 pensów za możliwość mieszkania w domu (tzw. accomodation). W weekendy Renata pracowała po 12 godzin, sprzątała dodatkowo kolejnych 25 pokoi i jeszcze dorabiała w pralni za 5,05 funta na godzinę. Nie było łatwo. Praca była ciężka, z niektórymi starszymi osobami

trudno było się porozumieć.

Renata bardzo tęskniła za domem. Potem powoli zaczęła się przyzwyczajać. Obowiązki wykonywała już prawie mechanicznie, wiedziała, jak pytać o podstawowe środki czystości, poznała miejsce przechowywania wszystkich urządzeń, płynów, proszków i past. Polubiła ludzi, nawiązała przyjaźnie. Mówi, że Anglicy są niesamowicie mili i uprzejmi. Są również bardzo pomocni i życzliwi. A to sprawia, że dużo lepiej się pracuje.
Do pracy Renata przygotowywała się przez cykl kilku szkoleń z zakresu zdrowia i bezpieczeństwa, nadużyć dotyczących rezydentów oraz BHP. Po obejrzeniu filmów na wideo musiała w formie opisowej odpowiadać na pytania. Testy zaliczyła pozytywnie i dzięki temu pomyślnie zakończyła okres próbny. Umowę przedłużono, tym razem na pół roku, dostała podwyżkę. Była zadowolona. Narzekała jedynie na uciążliwy dojazd do Londynu, bo autobusy kursowały dosyć rzadko. A w małej miejscowości, w której mieszka i pracuje, nie ma zbyt wielu atrakcji.
Po kilku miesiącach zorientowała się, że jedna z pracownic zwolniła się i na jej miejsce nie zatrudniono nikogo nowego. Renata poszła do dyrekcji domu i zapytała, czy mogłaby objąć wolne stanowisko. W ten sposób od trzech miesięcy jest

animatorką i organizatorką zajęć

dla mieszkańców domu. Do jej obowiązków należy organizowanie różnego rodzaju quizów, zabaw ruchowych, gry w bingo i w karty, a także wykonywanie dekoracji z okazji świąt i ważnych uroczystości. Często zabiera rezydentów na spacer, do pubu, na zakupy. Nie wszyscy są na tyle mobilni, aby wyjść na zewnątrz. Zadowalają się więc przygotowaniem listy zakupów i uczestnictwem w zajęciach organizowanych na świetlicy.
Od czasu do czasu Renata śpiewa i gra na gitarze przywiezionej z Polski. Zapytana o ulubioną piosenkę swoich podopiecznych, ze śmiechem odpowiada, że jest to "Blowing in the wind" ("Odpowie ci wiatr"), której mogą słuchać wiele razy.
Z nowymi obowiązkami związana była również zmiana wynagrodzenia i czasu pracy. Obecnie Renata pracuje 40 godzin w tygodniu i zarabia 5,55 funta na godzinę. W weekendy nadal dorabia w pralni.
Jest zadowolona. Stać ją na wyjście do kina, do pubu z przyjaciółmi, kupuje mnóstwo rzeczy dla siebie i rodziny, i jeszcze może odłożyć sporą część zarobionych pieniędzy. Jej przyjaciele w Polsce żartują, że zarabia na życie, grając w karty. I

niektórzy po cichu zazdroszczą.

Jednak Renata mówi, że praca za granicą to nie tylko same plusy. Kilka dni temu dowiedziała się, że musi zapłacić w Polsce podatek. Kwota jest bardzo wysoka. Poczuła się przez to trochę oszukana. Narzeka również na warunki mieszkaniowe. W pokoju ciasno, okno znajduje się w dachu, wykładzina jest stara i wytarta. Z koleżankami z Polski też różnie się układa: powszechne jest plotkowanie, zawiść. Angielski znacznie już podszkoliła, ale nie wszystko jeszcze rozumie, a starsze osoby, z którymi pracuje, często mówią niewyraźnie. Mają też swoje humory i nie zawsze dobre samopoczucie. Bywają rozdrażnione, niechętne do jakichkolwiek zajęć i aktywności.
Jednak Renata

nie żałuje podjętej decyzji.

W Anglii przebywa już prawie półtora roku. Nie wie, jak długo jeszcze tam zostanie. Wiele osób, które tam poznała, pracuje na Wyspach po kilka lat i nie ma zamiaru wrócić. Ona jednak wciąż marzy o atrakcyjnej pracy pośrednika handlu nieruchomości. Może z biegłą znajomością języka angielskiego będzie jej łatwiej?
JOLANTA TĘCZA-ĆWIERZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski