MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Gra w zielone

Redakcja
Później pojawiały się rumianki. Z ich białych płatków dziewczęta wróżyły "Kocha, lubi, szanuje, nie chce, nie dba, żartuje". Do wróżb nadawały się też liście akacji (ach, jak pachniały akacje, kiedy późna wiosna obsypała je kwiatami!), a kiedy się je zmięło w dłoni, wydawały lekką woń czereśni. Na prawdziwe czereśnie trzeba było jeszcze czekać.

Marginałki

W maju zieleń wybuchała już na dobre, nieodwołalnie i szczodrze. I zaczynała się gra w zielone - trochę dziewczyńska, ale uprawiana też przez chłopców, jedynie najmłodszych, z niższych klas szkoły podstawowej, i to z odrobiną wstydu. Zawsze należało mieć przy sobie odrobinę zieleni - listek, trawkę, aby na pytanie "Masz zielone?", wyciągnąć zieloność z kieszeni i pokazać niczym dowód osobisty milicjantowi. Szczególnie przebiegli gracze ustawiali się przed szkołą, rano, tuż przed rozpoczęciem lekcji. Wiedzieli, że o tej porze najłatwiej zapominało się o zielonym. No bo kto by pamiętał o listku bzu, o liściu topoli, walcząc z resztkami snu i myśląc rozpaczliwie o tym, że oto zaczyna się nowy dzień szkolnej udręki. Tym bardziej przykry, iż dookoła wszystko kipiało zielenią, pachniało zielenią, że już acetylenowo wybuchał bez, a podmiejskie łąki stawały się żółte od kwitnących mleczy.
   W dłoniach rozcierało się też listki mięty, rozcierało się ciemną zieleń cyprysów, które - choć żałobne, kojarzące się nieco cmentarnie - wydzielały wspaniałą, żywiczną woń.
   Jaskółcze ziele - chwast niepozorny, zielono-żółty - nie pachniał i służył do czegoś zupełnie innego. Przełamane łodyżki wydzielały intensywnie żółty sok, uchodzący za ogromnie niebezpieczny. Powiadało się, że wystarczy, aby do oczu dostała się kropelka - a ślepota gwarantowana. Może dlatego tak fascynowała zabawa polegająca na stawianiu na dziewczęcych policzkach jaskółczozielnych kropek. Dziewczęta nawet specjalnie się nie broniły, widząc, że napastnicy dysponują tak niebezpieczną bronią...
   Kiedy zbliżały się Zielone Świątki, nagle miasto zaczynało pachnieć tatarakiem i młodymi brzozowymi listkami. Zazieleniały się bramy domów na Kościuszki, na Słonecznej, na Kraszewskiego. Nawet tramwaje opuszczające salwatorską pętlę szumiały zielenią brzozowych gałęzi. A spod klasztoru Norbertanek, ku zieleni Srebrnej Góry, ruszały platony, każdy omieciony z węglowego pyłu, każdy z burtami przystrojonymi tatarakiem. Nawet konie, ciężkie, powolne perszerony, kiwały zielonymi od gałązek łbami...
amk

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski