Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Graffiti

Redakcja
O tym, że niszczenie cudzego mienia jest zabronione, wie każdy. Z jakichś jednak powodów, w świadomości społecznej pewne - tego rodzaju - zachowania nie są odbierane jako szczególnie naganne...

Potyczki z Temidą

Od niejakiego czasu sporym problemem, nie tylko dla właścicieli nieruchomości, są tzw. graficiarze. Borykają się z nim także służby miejskie oraz policja bezskutecznie usiłująca usunąć wandali z głównych ulic miasta.
   Utwierdzani w poczuciu bezkarności młodzi ludzie rozpanoszyli się także w tych miejscach, które całą dobę monitorowane są przez Straż Miejską i patrolowane przez służby odpowiedzialne za utrzymanie spokoju i porządku. Przyczyn zuchwałości chuliganów nie należy upatrywać jednak wyłącznie w braku sukcesów tychże służb. Wysiłki policji i Straży Miejskiej, bez wsparcia społeczności lokalnej, zdane są na niepowodzenie z tego zasadniczego powodu, że o kolejnych aktach wandalizmu dowiadują się długo po zdarzeniu, kiedy na budynku pozostają jedynie napisy odsłaniające nie tyle artystyczną wrażliwość ich autorów, ile poziom edukacji.

\\\*

   Tak byłoby zapewne i w przypadku zdarzenia, którego finał, ile jednak różny od spodziewanego przez "głównych bohaterów", znajdzie wkrótce miejsce na sali sądowej.
   Ignacy P jest "szczęśliwym" posiadaczem kamienicy w jednym z małopolskich miast. Oprócz grona "lokatorów", których prawa nabyte chroni powszechny głód mieszkaniowy, pan Ignacy posiada także lokal położony od frontu, który wynajmuje pewnej instytucji finansowej i chociażby z tego powodu stara się utrzymywać kamienicę w dobrym, nie tylko wizualnie, stanie.
   Pierwszy przypadek zniszczenia świeżo odnowionej elewacji pan Ignacy złożył na karb dopustu bożego, pocieszając się myślą, że "usatysfakcjonowani" wandale nieprędko spróbują swych twórczych sił w tym samym miejscu. Jakie było więc jego zdziwienie, gdy na świeżo pomalowanej ścianie już następnego dnia pojawił się rysunek, którego wykonanie, jak należało sądzić z rozmiarów, zajęło większą część nocy i to bardzo pracowitym przestępcom. Policjanci przyjęli zgłoszenie i obiecali schwytać sprawców.
   Minęło kilka miesięcy i... na odnowionym frontonie kamienicy pana Ignacego jacyś sprawcy znów zamieścili napis, tym razem nie najlepiej świadczący o przysłowiowej polskiej tolerancji. To jednak zdenerwowało już pana Ignacego i postanowił wziąć sprawę w swoje ręce. Znacznym kosztem, w kilku miejscach budynku zainstalował kamery video żywiąc nadzieje, że pozwoli to schwytać "łobuzów".
   Na efekty poczynionych inwestycji - pan Ignacy po raz kolejny kazał też pomalować znaczną cześć frontowej ściany - nie trzeba było długo czekać.
   Zainstalowany alarm obudził żonę pana Ignacego wczesnym rankiem. Kiedy jednak udało jej się dojść do ekranu monitora, sprawcy dokonywali już ostatecznych "poprawek" zwijając majdan. Zauważyła tylko sylwetki trzech młodych mężczyzn ubranych w bluzy z kapturem i spodnie, których krok z niewiadomych powodów oscylował w okolicach kolana.

\\\*

   Funkcjonariusz policji oglądający "malowidło" nie krył oburzenia.
    - Kiedy pan to odnawiał?
   - Niedawno, dałem….. - pan Ignacy wymienił kwotę, która nie tylko na przedstawicielu władzy zrobiłaby wrażenie. - Ale mam nagranie - stwierdził z nutą satysfakcji.

\\\*

   Policjant z powątpiewaniem spojrzał na pana Ignacego. - Niewiele tu widać. Kaptury zasłaniają im twarze, trudno będzie ich zidentyfikować. Choć oczywiście poszukamy.
   - To co? Nic nie zrobicie?! - w głosie Ignacego P. słychać było nutę rozczarowania.
   - Niech się pan nie martwi, złapiemy ich, a reszta należy do sądu.

\\\*

   Sąd Grodzki, do którego wpłynęły wnioski o ukaranie rzekomych sprawców, istotnie powziął wątpliwości. Dotyczyły jednak zgoła czego innego. Okazało się bowiem, że z niewiadomych powodów, wartość szkody, jaka była podstawą przyjętej kwalifikacji, wynosiła 250 zł. Zgodnie z obowiązującymi przepisami czyn taki stanowi jedynie wykroczenie. Wezwany na posiedzenie sądu pan Ignacy także nie wiedział, dlaczego tylko tyle miała wynosić szkoda, gdy koszt samej tylko robocizny był kilkakrotnie wyższy.
   Wynikiem tego było przekazanie sprawy do prokuratury. Po przeprowadzeniu dochodzenia do sądu wpłynął akt oskarżenia, jednak przeciwko tylko dwóm młodym ludziom, ponieważ trzeci z nich nie przekroczył jeszcze siedemnastego roku życia. Jego sprawą zajmie się Sąd Rodzinny.
   W ustaleniu sprawców, z pomocą przyszli sąsiedzi. Ich zeznania będą mieć bardzo duże znaczenie, choć - wbrew potocznej opinii - kaseta video jest równorzędnym źródłem dowodu, podlegającym takiej samej ocenie sądu, tak jak zeznania świadków czy inne dowody uzyskane w trakcie postępowania przygotowawczego. Ponieważ jest to przestępstwo, pan Ignacy łatwiej też będzie mógł uzyskać finansowe zadośćuczynienie za doznaną "krzywdę". I jakkolwiek na to szczególnie nie liczy, to sam fakt, że sprawa nie trafiła do jakiegoś tam "kolegium", ale do "prawdziwego sądu" pozwala mu powtarzać w rozmowach ze znajomymi: "No i widzicie, przyszła kryska na Matyska".
Andrzej Skowron

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski