MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Graj w Chopina

Redakcja
Pl. Matejki Fot. Anna Kaczmarz
Pl. Matejki Fot. Anna Kaczmarz
"Kiedy nie jestem usposobiony gram na fortepianie Erarda, gdzie łatwo znajduję gotowy ton. Ale kiedy jestem w werwie i dość silny, by znaleźć swój najbardziej własny dźwięk - potrzebuję fortepianu Pleyela" - mówił Chopin. START. Przeczytaj i rzuć kostką

Pl. Matejki Fot. Anna Kaczmarz

Fortepian zawsze przykuwa uwagę. Fascynuje wytwornością i elegancją. Wielkie pudło instrumentu kryje 88 klawiszy, od 240 do 260 strun, oraz ponad trzy tysiące przeróżnych części: m.in. młotków i kołków. Ten instrument, jak żaden inny, pod palcami dobrego pianisty może zastąpić całą orkiestrę. Umie być liryczny i spokojny, słodki i kapryśny, gwałtowny i dynamiczny. Potrafi kusić, uwodzić, denerwować, szeptać, krzyczeć, śpiewać i ryczeć.

Zanim fortepian stał się konstrukcją taką, jaką jest w tej chwili, przeszedł wiele ewolucji. Za jego wynalazcę uważany jest Bartolomeo Cristofori, który zaprezentował fortepian (nazwa pochodzi od możliwości grania na nim: głośno, czyli forte i piano, czyli cicho) po raz pierwszy w 1711 roku na dworze Medyceuszów. Wpływ na rozwój fortepianu mieli kompozytorzy pianiści. Np. Chopin swoje doświadczenia gry przekazywał budowniczym, a oni z roku na rok ulepszali mechanikę instrumentu.

Chopin w Warszawie używał dwóch instrumentów: gabinetowego pantalionu oraz warszawskiego fortepianu skrzydłowego. Podczas pobytu w Wiedniu wybrał 5-pedałowy fortepian Graffa, ale dopiero w Paryżu znalazł to, czego szukał: Pleyela. Instrument był podatny na wszelkiego rodzaju niuanse barwowe. "Ma mój dźwięk" - pisał o nim Chopin.

Pleyel Chopina znacznie różni się od fortepianu współczesnego. Przede wszystkim jest mniejszy, a jego dźwięk znacznie subtelniejszy. Niższe tony są bardziej ciche, wyższe jasne wręcz perełkowe. Brązowy Pleyel z 1847 roku, na którym grał Chopin, znajduje się w Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ale jego sześć kopii odlanych z żywicy syntetycznej w skali 1:1 można podziwiać w mieście, w Krakowie. Fortepiany pomalowane zostały przez polskich artystów różnych pokoleń: Tomasza Barana, Agatę Biskup, Bartka Materkę, Andrzeja Pągowskiego, Karola Radziszewskiego oraz grupę działającą pod kierunkiem Justyny Koeke. Organizatorem akcji jest Krakowskie Biuro Festiwalowe.

Teraz rzuć kostką i czytaj w kolejności wyrzucanych liczb, przy czym rozdziały parzyste - forte, a rozdziały nieparzyste - piano.

1. Niteczki

Fortepian Tomasza Barana, Rynek Główny

- Jestem bardzo ciekawy, jakie będą efekty tej prezentacji - mówi Tomasz Baran. - Tą pracą starałem się przełożyć muzykę na obraz malarski. Chciałem Chopinowi dać coś od siebie - podkreśla. Tomasz Baran pomalował fortepian na czarno, a płaszczyznę instrumentu ozdobił licznymi kolorowymi cienkimi niteczkami, które układają się w barwne esy-floresy. Nie chce mówić o swoich inspiracjach, pomysłach i wrażeniach, by nie narzucać poglądów odbiorcom. Opowiada, że fortepian malował przez tydzień, a pomysł się zmieniał w trakcie pracy. I przede wszystkim malując nie myślał o Chopinie, nie słuchał jego muzyki. - Lubię Chopina - wyznaje. - Ale boję się, że Rok Chopinowski spowoduje, że wielu odepchnie jego muzykę.

2. Gradient

Fortepian Agaty Biskup, rondo Mogilskie

Jej fortepian jest pracą minimalistyczną pokazującą coś, co w naturze nie występuje, czyli gradient, czyste przejście koloru, tutaj od czerni do bieli. Z bliska widać, że to przejście składa się z wielu pasów o coraz jaśniejszym tonie. Proces nakładania farb był bardzo pracochłonny i niezwykle precyzyjny. - Założenie tego projektu, że każdy z nas dostaje do pomalowania fortepian Chopina, prowokowało artystów, aby swoją stylistykę znaną z płócien czy grafik przenieść na fortepian. Ja starałam się całkowicie takie myślenie odrzucić i potraktowałam fortepian jako obiekt, który ma się znaleźć w przestrzeni miejskiej; jako rzeźbę, którą trzeba pomalować. I w tym malowaniu poszukałam czegoś nowego - mówi Agata Biskup.

3. Maszyna

Fortepian Bartka Materki, aleja Róż

Dość szybko wpadł na pomysł, że przedstawi fortepian Chopina jako drukarkę. Przecież instrument ten jest maszyną do robienia dźwięków. Czyli podobnie jak drukarka, maszyną do sztuki. Dlatego też jego biały fortepian otrzymał niewielkie pastelowe paski, które do złudzenia przypominają próbny wydruk, ustawianie natężenia koloru. - Jest to urządzenie o dużym potencjale artystycznym. Zależy tylko, kto przy nim zasiądzie. Jak ja bym usiadł przy fortepianie Chopina nic by z tego nie wyszło - mówi Bartek Materka. - Wielkość fortepianu, a więc skala 1:1 w przestrzeni miejskiej ma zalety: nie stwarza sytuacji pomnikowej, tylko bardziej intymną. Jest bliżej ławeczki parkowej niż pomnika.

4. Mebel

Fortepian Andrzeja Pągowskiego, pl. Wszystkich Świętych.

- Jaka była Pańska reakcja, gdy otrzymał Pan ofertę pomalowania fortepianu Chopina?

- Bardzo się ucieszyłem, bo lubię wyzwania. Była to dla mnie wielka frajda, bo wcześniej nic takiego nie robiłem. Pomysł mnie zachwycił, ale gdy fortepian przywieziono mi do pracowni, ręce mi opadły.

- Dlaczego?

- Bo nie miałem świadomości, jaki to skomplikowany mebel, ile w nim zakamarków. Przyzwyczajony do płaszczyzny i do tego, że jeżeli coś mówię danym obrazem, to wzrok wszystko ogarnia, fortepian okazał się bardzo niewdzięczny pod względem formy: wgłębienia, rzeźbienia, klapa podniesiona, oparcie na nuty. Gdy zobaczyłem ten instrument już wiedziałem, że pomysły które mi przyszły do głowy w rozmowie telefonicznej o fortepianie, okazały się kompletnie nierealne wobec mebla, który stanął obok mnie. Ten fortepian był ohydny, szary, wyglądał jak wypluty glut, nie miał w sobie żadnej magii.

- Od czego Pan zaczął?

- Od pomalowania go na czarno. Pomyślałem, że jeżeli nabierze on właściwego koloru będę wiedział, co przede mną stoi. I rzeczywiście, to był bardzo dobry pomysł. Instrument pomalowany na czarno nagle stał się meblem, zaczął żyć. Wtedy dopiero włączyłem myślenie; mogłem zacząć się zastanawiać, co z nim zrobić. Zamawiający chcieli, aby był to mój fortepian, czyli Andrzeja Pągowskiego. Ale ja nie mam rozpoznawalnego znaku plastycznego. Pomyślałem: tragedia. Mam swój ulubiony element, który wielokrotnie wykorzystuję, czyli kruki z plakatu "Hamlet". Kruki na fortepianie wyglądałyby zresztą świetnie, ale pomyślałem, że może być to odczytane jako powielanie pomysłu. Powiedziałem wówczas: "Ok. Pągowski, nie idź na łatwiznę, kombinuj".
- Od czego zaczął Pan kombinować?

- Najpierw zafascynowało mnie słowo koneser. Pomyślałem, że można by fortepian namalować jako żółty ser. Zrobiłem go w komputerze. Wyglądał kusząco. Na pewno o takim fortepianie wiele by się mówiło, ale zdałem sobie sprawę, że nie jest to dobra droga. Nie wszyscy zrozumieją, że zabawiłem się słowem koneser. Dla większości ta realizacja będzie komunikatem: "Chopin to coś zwykłego, można nim kanapki przekładać". A tu przecież obchody Roku Chopina, patriotyzm, polskość, poza tym nie chciałem przekazywać lekceważącego komunikatu. Wycofałem się z sera. I znowu zaczęło się myślenie.

- Ile miał Pan pomysłów?

- Wiele. Kusiło mnie, aby fortepian pomalować na "odjazdowy kolor". Ale w tej akcji nie chodziło o malowanie, a o zmierzenie się z instrumentem. Dlatego postanowiłem pokazać przygodę z fortepianem, która mi się przydarzyła: do domu artysty wstawiono mebel - fortepian Chopina. Kiedy wstawiają instrument maluję obraz, ręce mam umazane, ale fortepian mi przeszkadza, więc go przesuwam. Pomazałem go trudno, ale jak już tak się stało, to może spróbuję coś na nim zagrać. Nie mam talentu do muzyki, z instrumentu wydobywa się jedynie kakofonia, ale jak dziecko zaczynam się bawić fortepianem. W końcu przychodzi surrealistyczna wizja, że z moich gestów i zabawy muzyka wylewa się przez pudło rezonansowe barwnym kolorem farb. Mój fortepian stał się rejestracją skutków postawienia mebla w pracowni u artysty; zetknięciem artysty z meblem, z fortepianem Chopina.

- Realizacja pomysłu była podobno happeningiem?

- To prawda. Słuchałem Mazurka cis-moll Chopina i przesuwałem mebel. Kiedy akcja się skończyła, stwierdziłem "Pągowski, chyba cię poniosło" i rozpocząłem retuszowanie. Uspokoiłem ten fortepian, ale uważny widz zobaczy gdzie mnie poniosło.

- Pana fortepian nie chciał schnąć.

- Niestety, transport instrumentu do Krakowa musieliśmy przesunąć o tydzień. Grzałki w pracowni puszczone były przez dwa dni. Gdy instrument schnął, farba zaczęła pękać i musiałem retuszować. Jak widać zabawy przy tym instrumencie miałem sporo.

- Ile czasu zabrała Panu praca nad fortepianem?

- Wiele, nie sądziłem, że aż tak dużo. Przez tydzień myślałem, szkicowałem. Potem przemalowałem instrument na czarno. Było to bardzo pracochłonne, bo instrument z licznymi zakamarkami potrzebował trzykrotnego pokrycia farbą. Malowałem go w sumie dwa dni. Było zimno, włożyłem kamizelkę, wlazłem pod instrument i w pewnym momencie poczułem, że jestem do fortepianu przyklejony, że wyglądam niczym żółw.

- Widać wziął Pan Chopina na swoje barki.

- Do dziś mam tego ślad: czarny pas na kamizelce. A potem była zabawa z przesuwaniem fortepianu brudnymi od farby rękoma. I to trwało tyle, ile utwór. Wiele czasu natomiast zajęło mi wlewanie poszczególnych kolorów. Musiałem czekać przynajmniej dobę, aby kolor wyschnął i nie połączył się z następnym. Ale jestem zadowolony z efektu wylewania się kolorów z pudła rezonansowego.
- Widział Pan, jak publiczność reaguje na Pański instrument?

- Tak. Reakcje są różne i to mnie cieszy. Ludzie przechodzą, obchodzą, dotykają. Teraz widzę, że ten instrument jest za mały w przestrzeni miejskiej. Szkoda także, że fortepiany nie stoją w grupie. Wtedy nie dość, że bardziej rzucałyby się w oczy, to jeszcze nastąpiłaby między nimi interakcja.

- Czy po tej akcji ma Pan inne podejście do Chopina?

- Nie, bo ja należę do tych, którzy z Chopinem mieli bardzo dużo do czynienia, zwłaszcza w tym roku. Z okazji Roku Chopinowskiego wykonałem naście różnych projektów. Najbardziej jestem zadowolony z trzech: etykiety cisowianki, porcelany chopinowskiej i plakatów dla obchodów Roku Chopina. Natomiast dzięki tej akcji, więcej wiem o fortepianie i nabrałem do niego szacunku. Fortepian jako mebel był dla mnie prawdziwym odkryciem.

5. Sygnatura

Fortepian Karola Radziszewskiego, pl. Wolnica

Dawniej dla niego Chopin i jego muzyka miała znaczenie, przez lata o tym zapomniał. Jego fortepian to biały instrument, na którym złożył ponad tysiąc własnych podpisów zużywając ponad dwadzieścia czarnych olejnych markerów. Podpisy układają się na fortepianie we wzór. Na początku są staranne, przebiegają w wymyślonym rytmie. Potem rytm się zmienia, widać, że ręka artysty staje się coraz słabsza, mniej precyzyjna. - Zależało mi, aby zwrócić uwagę na Chopina, co się wokół niego dzieje; na to, że sygnatura jego stała się znakiem towarowym. Nie chciałem, aby moja praca była komentarzem. Szukałem sprowadzenia Chopina do minimum. I znalazłem to w sygnaturze, zwielokrotnionej aż do absurdu - mówi Karol Radziszewski.

6. Neon

Fortepian grupy Justyny Koeke, pl. Matejki

Jej fortepian jest wściekle różowy, przyozdobiony czarnymi nutami. Pochodząca z muzycznej rodziny i jak mawia kochająca muzykę Chopina Justyna Koeke tłumaczy: - Pomysł różowego fortepianu zrodził się spontanicznie, demokratycznie. Kolor różowy bardzo dobrze kontrastuje z tkanką miejską, widać go z daleka i przyciąga wzrok przechodniów. Wyraz fortepianu jest bardzo popkulturowy, prosty, ładny, świeży. To bardzo prosta i dosadna realizacja, czytelna dla wszystkich, bo nutki są najprostszym symbolem muzyki. Nasz fortepian w szczególności jest dedykowany dzieciom. Edukacja kulturalna zaczyna się bardzo wcześnie, to bardzo ważna sprawa dla rozwoju społeczeństwa, dlatego właśnie postanowiliśmy zrobić ten fortepian tak, aby szczególnie radość miały z niego dzieci, aby był dla nich pretekstem zainteresowania się Chopinem. Postanowiliśmy iść w "neon".

META

Dotarłeś do mety. Teraz zamknij "Dziennik Polski" i rusz w miasto, by zobaczyć instrumenty. Możesz zwiedzać w kolejności czytania. I pamiętaj, warto spróbować "zagrać" na fortepianie. Bo choć to instrument Chopina został on zrobiony specjalnie dla Ciebie, o czym najlepiej świadczy tytuł projektu "Chopin dla każdego".

www.chopinwmieście.pl

Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski