Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grają dla nas od 70 lat. Jedna dekada z historii filharmonii

Wacław Krupiński
Najstarsze zachowane zdjęcie orkiestry filharmonii w Krakowie – sierpień 1945
Najstarsze zachowane zdjęcie orkiestry filharmonii w Krakowie – sierpień 1945 FOT. WIKIPEDIA
3 LUTEGO 1945. Jeszcze trwała wojna, gdy w Krakowie w budynku należącym do Kurii Metropolitalnej odbył się pierwszy koncert Filharmonii. W roku 1962 otrzymała ona imię Karola Szymanowskiego.

Każdy piątkowy koncert odbywa się wieczorem zamiast ostatniego seansu kinowego w sali tak dusznej, cuchnącej, zaśmieconej, zaplutej, często zanieczyszczonej przez pijanych, że uprawianie muzyki w tych warunkach uważam za niedopuszczalne, a nawet przy cudzoziemskich solistach za szkodliwe dla opinii naszego kraju i Rządu” – pisał do ministra informacji i propagandy Jan Maklakiewicz, dyrektor Państwowej Filharmonii Krakowskiej.

Zaznaczając, że instytucja ta „korzysta z gościny kina Świt w gmachu Kurii Metropolity”, prosił o spowodowanie, by w piątki sala kina była tylko do dyspozycji filharmonii, by w tym dniu nie organizowano żadnych seansów filmowych.

Dodawał też: „Filharmonia w Krakowie jest jedyną orkiestrą (100 osób) I kategorii w Polsce, a w rozpoczynającym się sezonie wystąpi w niej 4 Francuzów, 2 Amerykanie, 2 Włochów, 4 Czechów, 2 Anglików i kilku Rosjan. „Ponieważ wkraczamy na drogę propagandy zagranicznej, dlatego piszę do Pana Ministra ten list. Państwowa Filharmonia w Krakowie będzie zmuszona robić złą propagandę”.

List nosi datę 27 września 1946 r., czyli instytucja ta działała już półtora roku. Zaczęła grać, gdy w kraju jeszcze trwała wojna, ale Krakowem od 18 stycznia już nie rządzili Niemcy.

3 lutego zatem w budynku na rogu ulic Zwierzynieckiej i Straszewskiego mógł odbyć się pierwszy koncert filharmonii, która w roku 1962 otrzyma imię Karola Szymanowskiego.

***

Gdy Niemcy oku­powali miasto, Hans Frank, „sentymentalny meloman”, jak nazwie go tużpowojenny wiceminister kultury i sztuki, szybko spowodował zorganizowanie Filhar­monii Gene­ralnej Guberni.

Już wiosną 1940 r. sprowadził do Krakowa monachijskiego dyrygenta dr. Hansa Rohra, który skompletował wkrótce kilkudziesięcioosobową orkiestrę. W jej skład weszła pokaźna grupa muzyków z Krakowa, Katowic, Warszawy i Poznania. Ich pierwszy koncert odbył się 7 czerwca 1940 na dziedzińcu Collegium Maius przemianowanego na Institut für Deutsche Ostarbeit.

Rohra, który zmarł nagle w styczniu 1942, zostawiając po sobie jak najlepsze wspomnienia polskich muzyków (m.in. wydostawał z obozów ich rodziny), zastąpił Rudolf Hindemith, dyrygent i wiolonczelista, brat kompozytora Paula Hindemitha. Już nie był tak dobry dla ludzi, niemniej tolerował słabszych muzyków w orkiestrze i nikogo nie usunął. Ostatnie koncerty Filharmonii GG, kierowanej już przez Hansa Swarowsky’ego – a była jedną z najlepszych w ówczesnej Europie – odbyły się 9 stycznia 1945 (dla Niemców) i 14 stycznia (dla Polaków).

Cztery dni później okupacja niemiecka w Krakowie przeszła do historii.

Fraki, orzeł i flagi narodowe

Ofiarność muzyków Filharmonii GG i pośpiech, z jakim Niemcy opuszczali Kraków, pozwoliły ocalić instrumenty i pokaźną bibliotekę nutową. Pozostała też sala – nic to, że nie­ogrzewana, a zima była mroźna. To w niej 3 lutego 1945 r. o godz. 15.30 krakowscy filharmonicy stanęli przy pulpitach i zagrali: „Odwieczne pieśni” Karło­wi­cza, „Koncert fortepianowy f-moll” Chopina oraz VI Sym­fonię „Patetyczną” Czajkowskiego. Poprowadził ich Zygmunt Latoszewski. Jak wspo­minał po latach, koncert był prawdziwie uroczysty – orkiestra we frakach, nad udekorowaną estradą orzeł i flagi narodowe. Na sali nadkomplet.

Tydzień później koncert został powtórzony, a w niedzielę 11 lutego o. 10.30 odbył się pierwszy poranek symfoniczny. I tak już było regularnie – koncerty w soboty, a w niedziele poranki. I od początku ponadstuosobowa orkiestra – z koncertmistrzem Zdzisławem Roesnerem – robiła wszystko, by koncerty miały możliwie jak najwyższy poziom.

1 kwietnia powołane zostało przedsiębiorstwo „Państwowa Filharmonia w Krakowie” z dyrektorem Zygmuntem Latoszewskim. On też poprowadził 14 kwietnia 1945 r. koncert inaugurujący oficjalną działalność instytucji. Program był w pełni polski: Żeleński, Chopin, Ogiński, Palester, Szymanowski. Generalnie muzyka polska zajmowała w owych czasach naczelne miejsce w programach koncertów, które zapełniano również wieloma prawykonaniami.

Nikt się nie oszczędzł. 18 maja zapoczątkowano cykl koncertów piątkowych, tydzień później odbył się pierwszy koncert dla młodzieży akademickiej. 30 maja Zygmunt Latoszewski poprowadził „Grunwald” Jana Maklakiewicza – pierwsze po wojnie prawykonanie polskiego utworu. 22 lipca utwory Karłowicza, Maklakiewicza, Nowowiejskiego i Szymanowskiego zabrzmiały po latach na dziedzińcu wawelskim.

Nowy sezon koncertowy rozpoczął się 18 października 1945 także muzyką polską. I taki też repertuar orkiestra PFK przedstawiła 25 i 26 października w Warszawie na koncertach odbywających się pod protektoratem Ministerstwa Kultury i Sztuki. Zarazem ostatnich pod batutą Zygmunta Latoszewskiego, który powrócił do rodzinnego Poznania.

1 listopada dyrekcję PFK objął Jan Maklakiewicz. Kilka tygodni później pierwszym dyrygentem został Walerian Bierdiajew – przejmie dyrekcję, gdy Maklakiewicz przeniesie się do Warszawy. Drugim – Andrzej Panufnik. W listopadzie zainaugurował także działalność złożony z muzyków filharmonii Kwartet Krakowski, który będzie przybliżał melomanom muzykę kameralną.

Apel do ministra żeglugi i handlu

Pracowitość i ambitne cele coraz bardziej zderzały się z kłopotami. Walczył więc dyr. Maklakiewicz nie tylko o to, by seanse kinowe nie kolidowały z pracą filharmonii, co udało się rozwiązać jesienią 1950 r., gdy sala została przyznana filharmonii, ale i unaoczniał władzom mizerię finansową kierowanej przez siebie placówki. Zbyt niska subwencja Ministerstwa Kultury i Sztuki ograniczała udział w koncertach solistów oraz gościnne występy kapelmistrzów. Ogromnie brakowało też strun.

„Katastrofalny brak strun dla skrzypiec, altówek, wiolonczel, kontrabasów i harf grozi, może nawet już wkrótce, zanikiem zespołów orkiestrowych w Polsce” – alarmował ministra żeglugi i handlu zagranicznego Maklakiewicz, apelując o sprowadzenie „z Francji lub Anglii strun najwyższego gatunku (bo tylko takie mogą być brane pod uwagę)”.

Nie było też materiałów nutowych. W maju 1946 r. Andrzej Panufnik jechał za granicę z pismem: „Dyrekcja upoważnia obyw. Andrzeja Panufnika, stałego dyrygenta Państwowej Filharmonii w Krakowie, do zakupienia partytur i materiału orkiestrowego za granicą, wobec wielkich braków w Polsce”.

Narastały też kłopoty z instrumentami, o czym pisała krakowska prasa, poświęcająca filharmonii wiele miejsca.

Trudności nie osłabiały jednak entuzjazmu w organizowaniu koncertów. 23–29 czerwca 1946 r. pod auspicjami filharmonii zorganizowano Święto Muzyki Polskiej; trzy koncerty transmitowane przez Polskie Radio odbyły się na Wawelu, inne na dziedzińcu Collegium Maius.

W programie festiwalu Jerzy Waldorff podsumował sezon artystyczny 1945/1946: „Wielkich piątkowych koncertów symfonicznych 28, okolicznościowych wieczornych 4, poranków 22 i specjalnych akademii 6”. Jak informował, 60 koncertów wysłuchało 52 400 osób. Podkreślał też pracę „Chóru Filharmonii, składającego się z 138 osób, który brał udział w 10 koncertach, a pracował… bezinteresownie, nie pobierając żadnych gaż, jeśli nie liczyć kartek żywnościowych I kategorii i ulgowych biletów tramwajowych jako jedynego wynagrodzenia!”.
Sezon 1946/1947 rozpoczęto koncertem na Wawelu na inaugurację roku szkolnego, dla blisko 10 tys. uczniów szkół średnich i zawodowych. Kończono – rów­nież na dziedzińcu wawelskim bezpłatnym koncertem w ramach Dni Krakowa, podczas którego zabrzmiała „IX Symfonia” Beethovena (po raz piąty w tym sezonie). Zainaugurowano także tzw. popularne koncerty symfoniczne, mające wyraźny profil edukacyjny, przeznaczone dla młodych oraz tzw. świata pracy.

W grudniu 1948 r. filharmonia rozpoczęła cykl bezpłatnych koncertów symfonicznych urządzanych w zakładach pracy. „Do chwili obecnej zespół Filharmonii dał siedem takich koncertów w Fabloku chrzanowskim, Sol-vayu, Tramwajach Miejskich, Monopolu Tytoniowym, salinach wielickich, w fabryce Zieleniew-skiego i w fabryce obuwia w Chełmku. W najbliższym czasie projektowane są koncerty w elektrowni w Sierszy i w warsztatach kolejowych w Nowym Sączu.” – donosił „Dziennik Polski” w lutym 1949 r.

W kwietniu tegoż roku chór filharmonii wystąpił w Warszawie, wykonując „IX Symfonię” Beethovena. Odnotowując stołeczne sukcesy chóru, „Dziennik Polski” strofował „czynniki miarodajne” za to że, „jedyny w Polsce chór filharmoniczny, i to tak dobry, wciąż pracuje bezinteresownie i bez żadnego wynagrodzenia”. Zmieniło się to po kilku miesiącach, już za nowego dyrektora, Piotra Perkowskiego, co z radością gazeta odnotowała.

Chór potwierdził swą klasę w 1951 r. w czasie Festiwalu Muzyki Polskiej w Warszawie, skąd powrócił z I nagrodą, a kierujący nim Zbigniew Soja otrzymał jedną z nagród II (I w kategorii dyrygentów chóralnych nie przyznano).

I przede wszystkim miała Filharmonia Krakowska słuchaczy. W całym 1950 r. dała dla nich ok. 115 koncertów, na których było 157 tys. osób.

Melomani oceniali czy linia słuszna

Słuchacze liczyli się ogromnie. W 1951 r. bywalcy filharmonii znaleźli w drukowanych programach ankietę, w której mieli ocenić, czy linia programowa filharmonii jest słuszna, czy programy koncertów symfonicznych nie są zbyt trudne lub które z dzieł wykonanych w minionym roku należałoby powtórzyć, kto z wykonawców – dyrygentów i solistów – zasługuje na specjalne wyróżnienie. Były też pytania o godzinę rozpoczęcia koncertów, system rozprowadzania biletów, wygląd i oświetlenie sali, jak i obsługę, także szatni.

Zamykano ten pionierski okres mimo wszystko w dobrym nastroju: miał Kraków wielką orkiestrę symfoniczną, zawodowy chór, salę koncertową i wypróbowaną publiczność, która tak licznie przybywała na koncerty w piątki i soboty, iż rozważano wprowadzenie koncertu i w niedziele. Ostatecznie zdecydowano się na czwartek. Bohdan Wodiczko, dyrektor artystyczny z lat 1951–1955 oraz I dyrygent, wspominał, jak to każdy koncert musiał powtarzać po trzy razy, a ludzie i tak ustawiali się o piątej rano w ogonku po bilety.

Z końcem roku 1951 w sali przy ul. Zwierzynieckiej (na plakatach długo widniał adres Stra-szewskiego 18) zabrzmiały po raz pierwszy 33-głosowe organy, jedyne wówczas w Polsce organy w filharmonicznej sali! Na koncertach inauguracyjnych (15, 16 i 17 XI) Józef Chwedczuk grał na nich „Koncert organowy a-moll” i „Fantazję i fugę g-moll” Bacha oraz „Chorał a-moll” Francka, Irma Thenior „I Koncert na organy” Tadeusza Machla, jak i „Toccatę” Regera. Koncert wieńczyła „III Symfonia” Szymanow-skiego. Dyrygował Kazimierz Wiłkomirski.

Mało tego, w styczniu 1952 r. objawił się powołany do życia , liczący 100 dzieci w wieku 9–14 lat chór chłopięcy. Kierował nim Józef Suwara, który już przed wojną prowadził międzyszkolny Chór Dzieci Krakowskich.

Dodajmy, że w tym czasie Filharmonia Krakowska była jedyną w Polsce instytucją tego typu posiadającą na etatach solistów – śpiewaków, o co postarał się Piotr Perkowski. Ich zadaniem początkowo był udział w koncertach dla świata pracy, wykonywanie partii solowych w chóralnych opracowaniach masowych pieśni, ale szybko zaczęto powierzać im odpowiedzialniejsze zadania, a ich obecność znacznie ułatwiła prezentację dzieł wokalno-instrumentalnych. Byli w tym gronie m.in.: Adam Szybowski, Andrzej Bachleda, Adam Wolak, Teresa Żylis-Gara. Etatową solistką Filharmonii Krakowskiej była też przez wiele lat pianistka Halina Czerny-Stefańska.

Najlepsza filharmonia zdobyta szturmem

Nic tedy dziwnego, że kolejne sezony – w pełni przygotowane przez Bohdana Wodiczkę – sytuowały Filharmonię Krakowską na czołowym miejscu w Polsce. Na jej koncerty zjeżdżali krytycy muzyczni i melomani z całej Polski.

I tak sezon 1952/1953 Filharmonia Krakowska kończyła, odebrawszy nagrodę Zarządu Głównego Związku Zawodowego Pracowników Kultury jako najlepsza w kraju. Był to też rok rekordowy pod względem frekwencji,koncertów w filharmonii słuchało blisko 289 tys. osób, W roku 1953 także była najlepsza..

Zima 1955 r. była również okresem świętowania jubileuszu 10-lecia działalności filharmonii. Cykl koncertów jubileuszowych rozpoczęło 28 stycznia powtórzeniem programu z 3 lutego 1945.

Sezon 1954/55 przyniósł też kilka znaczących występów pianistów zagranicznych, koncertowali m.in. Światosław Richter, wtedy jeszcze u progu wielkiej kariery moraz już legendarny Arturo Benedetti Michelangeli, którego recital sprawił, że filharmonia została zdobyta szturmem.

Marek Stachowski, wówczas uczeń szkoły muzycznej, późniejszy kompozytor i rektor Akademii Muzycznej, wspominał: „Na kilka godzin przed koncertem przy wejściu głównym do Filharmonii zaczął gromadzić się tłum, zarówno tych, którzy posiadali bilet lub wejściówkę, jak i takich jak ja, liczących na jakiś cud wejścia na koncert bez biletu.

W chwili otwarcia wątłych drzwi prowadzących do holu Filharmonii podniecenie tłumu osiągnęło szczyt i nic już nie było w stanie, nawet pilnujący porządku milicjanci, powstrzymać tej ludzkiej masy przed niekontrolowanym naporem na wejście. Nagle poczułem, że jestem wnoszony przez rozgorączkowany ludzki nurt szarżujący tak gwałtownie, iż w pewnym momencie drzwi wejściowe zostały wyłamane, czemu towarzyszył dźwięk łamanego i kruszonego stopami szkła. Tym sposobem zostałem wniesiony do środkowego przejścia sali koncertowej”.

Do plastra miodu dołóżmy i łyżkę dziegciu; kończyła się bowiem pierwsza dekada Państwowej Filharmonii w Krakowie również nasilającymi się głosami krytykującymi Wodiczkę – że orkiestra nie jest należycie przygotowana do koncertu, bo ma zbyt mało czasu na opracowanie trudnych pozycji repertuarowych, o autorytarne zapędy. I choć Stefan Kisielewski, wówczas przewodniczący Krakowskiego Oddziału Związku Kompozytorów Polskich, bronił na naszych łamach Wodiczki, argumentując, iż jego wycofanie spowoduje, „że społeczeństwo Krakowa poniesie głęboką szkodę kulturalną” Wodiczko opuścił Kraków, zostając dyrektorem Filharmonii Narodowej.

W przyszłości okaże się Kraków niewdzięcznikiem jeszcze niejeden raz.

***

Korzystałem z monografii Anny Woźniakowskiej „60 lat Filharmonii im. Karola Szymanowskiego w Krakowie”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski