Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Granie ze sobą sprawia im radość

Redakcja
Beskid Andrychów pokonał na własnym boisku MKS Stąporków 4-0 (2-0), sprawiając sobie i kibicom miły świąteczny prezent.

Fot. Grzegorz Sroka

III LIGA PIŁKARSKA. Beskid Andrychów po pokonaniu Stąporkowa 4-0 ma już na koncie cztery zwycięstwa z rzędu

Choć rywalem andrychowian był zespół broniący się przed spadkiem, to trener Mirosław Kmieć nie zamierzał go lekceważyć. - Takie pojedynki są chyba najtrudniejsze - przyznaje andrychowski szkoleniowiec. - Dlatego chodziło mi przede wszystkim o to, żeby jak najszybciej zdobyć gola. Udało nam się to, bo już w 7 minucie Tomek Kaczmarczyk pokonał bramkarza, dając drużynie pewien komfort gry.

Mimo wysokiej wygranej, trener Mirosław Kmieć uważa, że w Beskidzie drzemią jeszcze rezerwy. - Goli powinniśmy strzelić jeszcze więcej - uważa. - Sam Eryk Kozioł (na zdjęciu), który zaliczył dublet, powinien był strzelić jeszcze trzy bramki, bo takich okazji, jakie miał, nie można marnować. Jednak ten zawodnik jest u nas pierwszą rundę, poznając dopiero trzecią ligę, więc muszę mu zostawić pewien margines błędu. Powiedziałem już kiedyś, że mój zespół może być w czołówce wiosennych notowań. Na razie w ogólnym bilansie sezonu wciąż pozostajemy na 10 miejscu, ale dystans do czołowych ekip stale się zmniejsza. Jeśli utrzymamy wiosenny kurs, to już za dwie kolejki możemy wykonać skok w górę tabeli - żyje nadzieją szkoleniowiec.

Szczęśliwy Eryk Kozioł strzelone bramki dedykował ukochanej Sylwii, która była na meczu, rysując jej serca dwa, bo tyle goli zdobył. Dedykację obiecał jej po wcześniejszym meczu w Libiążu, który był także zwycięski dla Beskidu, a Kozioł także zdobył w nim bramkę.

Beskid w tym sezonie nie walczy o awans. - Chcemy kibicom dostarczyć niezapomnianych wrażeń i przyciągnąć ich na trybuny. To nam się udaje, a fani odwdzięczają się nam za wykonaną pracę. To naprawdę wielki zaszczyt móc grać przy tak wspaniale dopingującej publiczności. Pewnymi działaniami staramy się przyciągnąć na trybuny jak największą liczbę widzów, co nam się chyba udało, bo przecież ponad 1000 osób w świąteczny weekend jest chyba rekordem nie tylko ostatniej kolejki, ale całej rundy - dodaje z uśmiechem Mirosław Kmieć, który jest nie tylko trenerem, ale także i działaczem.

Andrychowianie wygrali czwarty mecz z rzędu. - Dla mnie jednak nie tylko ważny jest wynik, ale przede wszystkim to, że mam grupę, która chce się ze sobą spotykać, granie daje jej radość. Wspólnie dobrze się bawimy. Pewnie, że zawsze znajdą się tacy, którym to będzie przeszkadzać, ale z boku nic nie są nam w stanie zrobić. Jeśli nikt nie rozwali od środka tego, co udało nam się zbudować, to z każdym sezonem powinno być tylko lepiej.

Rozmiarami porażki zawiedziony był trener gości Mariusz Ludwinek. - Nie ukrywam, że wygrała drużyna lepsza - przyznaje. - Jednak na jedną bramkę to przynajmniej zasłużyliśmy. Udało nam się stworzyć kilka doskonałych okazji bramkowych. Popełniliśmy zbyt dużo własnych błędów, dlatego możemy mieć pretensje tylko do siebie o stracone bramki. Ułatwiliśmy zadanie przeciwnikom, darując im dwa gole. Gdybyśmy w Andrychowie stracili o dwie bramki mniej, a coś udałoby nam się strzelić, to rywalizacja w tym meczu mogłaby być bardziej dramatyczna. Punktów musimy szukać w kolejnych spotkaniach - dodaje.
- Na boisku wychodzi nam to, co ćwiczymy na zajęciach, więc okoliczności zdobytych przez nas bramek nie są przypadkowe - ripostuje andrychowski szkoleniowiec.

Jerzy Zaborski

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski