MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Granie znów nas cieszy

Redakcja
Polski Henry Rollins Fot. archiwum zespołu
Polski Henry Rollins Fot. archiwum zespołu
- Ostatnia płyta Inkwizycji ukazała się dziesięć lat temu, a Twoja nowa książka - "Kamienica" - kilka tygodni temu. To znaczy, że dzisiaj jesteś raczej pisarzem niż wokalistą?

Polski Henry Rollins Fot. archiwum zespołu

MUZYKA. Rozmowa z EX-PERTEM, wokalistą legendarnej grupy Inkwizycja

- Nie jestem ani pisarzem, ani muzykiem, tylko amatorem. Robię to, co chcę robić. Jedno i drugie mnie absorbuje. Jak ktoś chce mi przyklejać taką albo inną łatkę – to jego sprawa. Ja robię swoje.

- Zawsze pisałeś ciekawe teksty do piosenek Inkwizycji. To one były impulsem do stworzenia opowiadań i powieści?

- Nie. Wszystkie te formy funkcjonowały równocześnie. Tekst, aby był zrozumiały, musi być zwięzły, konkretny, bardziej w stronę haiku. Wiersz może się dalej rozwijać. A proza – to już zupełnie inna bajka.

- No właśnie: najbardziej zaskakującym Twoim dziełem jest... bajka dla dzieci.

- Że nie pasuje do mojego enturażu? (śmiech) Dzieciaki dorastały, trzeba było im coś przed zaśnięciem opowiadać. Fantazja mnie niosła – w pewnym momencie wykrystalizowały się główne postacie, które stworzyły te historie. Postanowiłem więc to zapisać i z tego wyszedł cykl bajek, z których tylko jedna się ukazała.

- Czy w Twoich literackich działaniach zachowujesz punkowego ducha?

- Nie chcę się zamykać w żadnym getcie. To mielenie tego samego w kółko, poklepywanie tych samych ludzi w te same miejsca. Punk miał inne założenia. Ale okazało się, że siedzimy wszyscy w tym samym kanale i jesteśmy szczęśliwi, że jesteśmy tacy zbuntowani. To nie ma sensu. Trzeba wychodzić na zewnątrz. Punk jest tylko jedną z drzazg w dupie zdrowego społeczeństwa.

- Zarabiasz na życie pracując na budowie. Czy dzięki temu możesz zachować niezależność od komercyjnych nacisków w swej muzyce i literaturze?

- To jak z tą szklanką pełną lub pustą do połowy. Z największą przyjemnością utrzymywałbym się z pisania lub z muzyki. I wcale nie dawałbym dupy. Pracując na budowie nie potrafię niestety do końca poświęcić się temu wszystkiemu. Mogę więc chodzić pełen dumy, że jestem taki oto niezależny, ale tak naprawdę to nie mój wybór, tylko życiowa konieczność. Wiem jednak, że kiedyś będę żył ze sztuki.

- Co Cię pociąga ciągle w punku, że reaktywowałeś niedawno Inkwizycję?

- Dla mnie punk to sposób postrzegania świata. Niezgoda na pewne rzeczy. Mamy znowu coś do powiedzenia i chcemy coś zrobić – a co najważniejsze, cholernie nas to cieszy. Dlatego gramy.

- Co było impulsem do wznowienia działalności zespołu?

- Impulsów było cały czas od cholery. Każdy z nas trzech najważniejszych z oryginalnego składu bardzo chciał, tylko musieliśmy zgrać amplitudy naszych działań w tym samym czasie. Początkowo chodziliśmy w przeciwfazie, aż w końcu zaczęliśmy chodzić równiutko. I wtedy wszystko stało się proste.

- W obecnym składzie Inkwizycji jest dwóch młodych muzyków z grupy Wilczy Szaniec.

- Właściwie już tylko jeden, bo drugi sobie poszedł od nas.

- Świeża krew była potrzebna?

- Po prostu byli potrzebni dodatkowi muzycy. Mamy wielkie szczęście, bo gra z nami znakomity perkusista – Hubert. A będzie jeszcze lepszy, bo rozwija się, stara i szuka.

- Jak się ma nowa muzyka Inkwizycji do Waszych dawnych dokonań?
- Mamy duże doświadczenie, ale rutyna często jest zgubna. Dlatego otwieramy się na nieco inne rzeczy. Bliżej tym nowym utworom do drugiej płyty niż do pierwszej, ale są pewne wycieczki w stronę dawnego grania. Generalnie jest mocno, ciężko i gęsto. Ma być czad. Nie chcemy się ściśle trzymać punkowego schematu. Dlatego naszym zdaniem nie gramy punka. Gramy muzykę. Ale jeśli ktoś chce to uważać za punk – to proszę bardzo.

- Tworzycie wspólnie?

- Marek komponuje większość muzyki. On ma mnóstwo różnych tematów, wpada na próbę i gra temat. Kiedy coś zaczyna z tego się budować albo coś mi świta z tekstem, Hubert dokłada swoje, Krzysiek coś szuka na basie – i nagle utwór zaczyna gonić. Oczywiście, nie wszystkie motywy wchodzą, niektóre odpadają, inne leżakują. Jest to robione grupowo.

- Jak widzowie przyjmują nowe wcielenie Inkwizycji?

- Od października zeszłego roku gramy po 2-4 koncerty w miesiącu. Jest sześć nowych numerów, siódmy właśnie się robi, a dwa są jeszcze w powijakach. Przyjęcie jest zaskakująco dobre. Aż zacząłem się obawiać, czy to aby nie jest kwestia nostalgii, szacunku dla kapeli, która kiedyś była. Ale okazało się, że nowe numery już są wyczekiwane i śpiewane. Komentarze na różnych forach też są pozytywne. Przychodzą nowi ludzie – którzy nie znali nas wcześniej, tylko słyszeli o Inkwizycji.

- Jaka jest Wasza obecna publiczność?

- Średnia wieku jest dużo wyższa – nie ma tylu młodych ludzi. Zmienił się świat, jest Internet, nie każdemu się chce wyjść z domu. Poza tym – cała ta punkowa historia się rozmywa. Ale w dobrym sensie. Ludzie nie postrzegają już muzyki przez gatunki. Jak coś mnie rusza – to jest dobre. To nam odpowiada. Bo my chcemy grać na różnych koncertach i dotrzeć do każdego.

- Tekstowo też się nie chcesz ograniczasz tylko do punkowych tematów?

- Nieskromnie powiem, że nigdy się nie ograniczaliśmy do takowych. Zawsze pisało się o tym, co nas boli, co nas w dupę gniecie.

- Ale o ile w Twojej prozie jest miejsce na pozytywne wartości, to w tekstach – stawiasz na negację.

- Nie śpiewałem nigdy o tym, co jest dobre – bo to jest norma, po prostu tak ma być. Zawsze wrzeszczało się o tym, co było wychylone na minus. Ale mam zamiar przygotować jeden utwór o miłości – i na pewno kiedyś on zabrzmi.

- Planujecie nagranie nowej płyty?

- Po to się gra, żeby to zarejestrować. Inaczej to jest hipokryzja tak jak z pisaniem do szuflady – zawsze liczysz że ktoś przeczyta. Wiadomo, że jak ktoś coś tworzy, to chce to potem pokazać.

- Są już jakieś realne terminy?

- Bardzo ostrożnie przymierzamy się do tego, aby wejść do studia zimą. I chcemy, żeby to było dobre studio. Jeżeli nie będzie nas na to stać – to rezygnujemy. Mam dość prowizorki, kompromisów, historii typu „jest tanio, to weźmiemy i zobaczymy, co z tego wyjdzie”. Wolę poczekać niż kolejny raz nie móc słuchać własnej płyty.

Rozmawiał Paweł Gzyl

Inkwizycja wystąpi na statku płynącym po Wiśle w sobotę 22 września - start godz. 18.30 Przystań Wawel.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski