Oznacza to, że Syriza będzie musiała utworzyć (egzotyczną) koalicję z konserwatywną partią Niezależni Grecy, co tylko z pozoru może wyglądać nieprawdopodobnie. Obydwa ugrupowania szły bowiem do wyborów z hasłami poddającymi w wątpliwość politykę zaciskania pasa, którą od kilku lat Grecja musi prowadzić pod dyktando Brukseli, Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Europejskiego Banku Centralnego.
Źródło: CNN Newsource/x-news
O tym, że Grecy wybierają inną drogę, świadczy też wyraźna porażka Nowej Demokracji dotychczasowego premiera Antonisa Samarasa (ponad 8 punktów proc. mniej od Syrizy) i wręcz klęska socjalistów z Pasoku (niecałe 5 proc. głosów). A właśnie te dwie partie monopolizowały władzę przez ostatnie kilka dekad.
PRZECZYTAJ KOMENTARZ AUTORA: Pogłoski o greckiej tragedii są przesadzone
Wyniki niedzielnych wyborów oznaczają jednak przede wszystkim, że po raz pierwszy w Unii Europejskiej rząd utworzą partie jawnie sprzeciwiające się brukselskiej polityce oszczędności. Dla unijnych przywódców to nowe wyzwanie, choć zwycięstwo Syrizy zostało na razie przyjęte w europejskich stolicach z dużym umiarkowaniem. Najostrzej zareagował premier Wielkiej Brytanii David Cameron, uważając, że to, co się stało w Grecji, wzmocni tylko niepewność gospodarczą w Europie. Poza tym, reakcje są niejednoznaczne.
Także z tego powodu, że niedzielne wybory mogą sprowokować dyskusję, która nie będzie dotyczyć tylko Greków - a mianowicie, jaką strategię należy przyjąć, skoro samo zaciskanie pasa w kryzysie nie wystarcza. I jak pobudzić reformy oraz inwestycje. Za takim kierunkiem, mniej lub bardziej otwarcie, opowiadają się od miesięcy kraje południa Europy.
Dzisiaj wszystko wskazuje na to, że umorzenie greckich długów nie wchodzi w rachubę (Niemcy nie dopuszczają takiej opcji), natomiast renegocjacje oraz wydłużenie spłaty w czasie jest już bardziej możliwe. Przypomnijmy, że zadłużenie Grecji wynosi 320 mld euro, czyli prawie 180 proc. PKB, a rozmowy na temat planu pomocowego są na razie zawieszone.
Przystąpi do nich nowy premier, powołany wczoraj 40-letni Alexis Cipras. Charyzmatyczny lider Syrizy urodził się niedługo po upadku dyktatury, która rządziła w latach 1967-74, otwarcie przyznaje się do tego, że nie ochrzcił swoich dzieci, a jednemu z synów dał na imię Orfeusz Ernesto na część Che Guevary.
To jasno pokazuje, jakie ma przekonania. Wielu jego przeciwników uważa jednak, że Cipras igra z ogniem, bo złożył obietnice, które nie znajdą pokrycia w rzeczywistości - jak podniesienie pensji minimalnej do 750 euro albo "trzynastkę" dla emerytów otrzymujących poniżej 700 euro.
Dzisiaj pewne wydaje się tylko jedno: wznowienie rozmów o zadłużeniu będzie burzliwe, bo to ciągle Grecja bardziej zależy od Unii Europejskiej niż na odwrót.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?