Fot. B. Kułakowski
Rozmowa z KRZYSZTOFEM WARZYCHĄ, 50-krotnym reprezentantem Polski i legendą Panathinaikosu Ateny.
- Dziennikarze często wracają do tamtego turnieju, choć minęło od niego już osiem lat. W tej chwili w kadrze jest tylko trzech zawodników pamiętających sensacyjne zwycięstwo Greków w finałach mistrzostw Europy: pomocnicy Giorgios Karagounis i Kostas Katsouranis oraz rezerwowy wówczas bramkarz Konstantinos Chalkias. W Atenach wierzą, że ich reprezentacja, podobnie jak w 2004 roku, jest w stanie pokonać gospodarzy i sprawić w turnieju niejedną niespodziankę.
- Przed meczem dzwoniło pewnie do Pana wielu dziennikarzy, prosząc o porównanie obu reprezentacji. Jak ono wypada?
- Zarówno Grecy, jak i Polacy, pytali mnie o mocne i słabe strony obu drużyn. Myślę, że nie zdradzałem żadnych tajemnic, bo trenerzy z reprezentacyjnych banków informacji na pewno mają rozłożoną grę rywali na czynniki pierwsze. Nasza kadra budowana była na Euro przez ostatnie dwa lata, ale tak naprawdę nie grała w tym czasie spotkań o stawkę i to jest duży minus, bo towarzyskie mecze nie oddają jej pełnego obrazu. Atutem Polaków powinna być jednak publiczność i jej gorący doping. U siebie zawsze gra się lepiej. Co prawda rodzi to też dużą presję, lecz nasi zawodnicy grają na co dzień w dobrych zagranicznych klubach i powinni sobie z nią poradzić. Grecy to bardzo solidny zespół, lecz raczej nie należy spodziewać się po nich żadnych fajerwerków czy frontalnego ataku. Raczej zrobią wszystko, żeby nie przegrać meczu na inaugurację turnieju. Będą starali się grać uważnie w defensywie i czekać na okazję do kontry lub stałe fragmenty gry, które są ich mocną stroną.
- Lider reprezentacji Grecji to 35-letni Karagounis, choć nie ma on nawet miejsca w podstawowym składzie Panathinaikosu.
- W tym sezonie w klubie faktycznie wchodził on głównie na zmiany, ale w reprezentacji to wciąż bardzo ważne ogniwo. Karagounis to taki mentalny lider Greków. Może nie biega już tyle co dawniej, ale wciąż potrafi idealnie dośrodkować piłkę w pole karne rywali i dlatego w Grecji bardzo na niego liczą.
- Na którego z napastników trzeba zwrócić szczególną uwagę: Theofanisa Gekasa, który wrócił do kadry po rocznej przerwie, czy Georgiosa Samarasa?
- Obaj są groźnymi napastnikami, ale z tymi obawami nie należy przesadzać. Grecy strzelili w eliminacjach najmniej bramek spośród wszystkich finalistów, bo tylko czternaście, a zarówno Gekas, jak i Samaras tylko raz posłali piłkę do siatki rywali. Bardziej powinniśmy się martwić, jak strzelić im gola. Statystyki pokazują, że to trudna sztuka, bo w dziesięciu meczach eliminacyjnych Grecy dali sobie wbić tylko pięć bramek, a pod wodzą trenera Fernando Santosa w ostatnich dwóch latach przegrali tylko jeden mecz.
- Jaki wynik meczu Pan typuje?
- Nie chcąc narazić się żadnej ze stron, dyplomatycznie wytypuję remis, który zresztą bardzo często pada na inaugurację dużych turniejów, ale po cichu więcej szans na zwycięstwo przyznaję Polakom.
Rozmawiał Jacek Sroka
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?