Tak też było w środę w Filharmonii Krakowskiej. Światowej sławy artysta, okrzyknięty przez brytyjski magazyn „Spectator” „największym żyjącym pianistą”, zestawiany z Glennem Gouldem i Światosławem Richterem, po raz kolejny gościł na Festiwalu Muzyka w Starym Krakowie.
Autor: Mateusz Borkowski
Ci, którzy byli już świadkami występów „boskiego Griszy” wiedzą doskonale, czego można się po nim spodziewać. Zawsze gra przy przyciemnionym świetle, co w nawet największych salach tworzy intymną atmosferę. Fortepian, na którym gra (od 1977 roku obowiązkowo marki Steinway& Sons), może mieć najwyżej pięć lat. Nie wykonuje muzyki z orkiestrą.
Od lat gra wyłącznie solo, prezentując w dodatku eklektyzujący repertuar, w którym dominują ukochani J. S. Bach, F. Chopin i R. Schumann. W 1995 roku przestał nagrywać płyty w studiu. Ale w ubiegłym roku podpisał ekskluzywny kontrakt z Deutsche Grammophon, którego owocem jest zapis koncertu z Salzburga. A koncertuje dużo i chętnie. W bieżącym sezonie 65-letni pianista miał zaplanowanych aż 69 koncertów (krakowski występ był 68.).
Sokołow stroni od wywiadów, a jego życie prywatne owiane jest tajemnicą. Po tym, jak Wielka Brytania zaostrzyła przepisy wizowe, postanowił, że nie będzie tam więcej występował.
Obserwując jego postawę i zachowanie na estradzie można stwierdzić, że jest to artysta osobliwy i totalny. Podczas ponaddwugodzinnego recitalu w Krakowie znów sprawiał wrażenie niemal autystycznego geniusza, dla którego istnieje wyłącznie muzyka. Sokołow wchodzi na estradę ubrany w niemodny frak i z marszu zaczyna grać, a świat zewnętrzny przestaje się liczyć. Na szczęście dla publiczności też.
Takiego skupienia jak w środę w filharmonii dawno nie słyszałem. Nie było oklasków między częściami, kaszlenia i chrząkania. Wszystkich zahipnotyzowała gra geniusza. Partita B-dur, która zabrzmiała jako pierwsza, nie była utworem Bacha, którego znamy. To był Bach Sokołowa – pełen lekkości i rozmaitych kolorów. Mnie szczególnie urzekły utwory F. Schuberta w jego wykonaniu – Sonata a-moll oraz „6 Momentów muzycznych”.
Na koniec nie obyło się oczywiście bez bisów, z których Sokołow słynie. Ku uciesze publiczności artysta bisował aż sześć razy – z utworami Chopina i Debussy’ego. Tak grają tylko geniusze!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?