Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grom z jasnego nieba podpalił dom

Redakcja
- Coś uderzyło w dach. Wyszliśmy na poddasze zobaczyć, co się stało, a tu widzimy przez okno, że sąsiad biegnie i krzyczy "Pali się" - mówi Izabela Domider z Wieprza, która wraz z bratem Przemysławem była wówczas w rodzinnym domu.

Wypalony strych i dach domu nadają się tylko do rozbiórki i odbudowy Fot. Robert Szkutnik

WIEPRZ. Gaszenie pożaru utrudnił brak wody w hydrantach. Mimo to strażacy spisali się na medal. Teraz pora na ubezpieczyciela.

To oni owego feralnego dnia, w piątek, 5 lipca o godzinie 16 zawiadomili straż pożarną, informując, że w ich dom uderzył jeden z piorunów szalejącej wówczas nad powiatem gwałtownej burzy. Na miejsce najszybciej przyjechali strażacy ochotnicy z Wieprza, ale nic w tym dziwnego, bo remizę mają jakieś sto pięćdziesiąt metrów od budynku, w który trafił grom.

- Dzielne chłopy. Uwijali się jak w ukropie, ale co z tego, jak zaraz zabrakło im wody - mówi jeden ze świadków pożaru.

Informację o braku wody potwierdzją także inni świadkowie i mieszkańcy trafionego piorunem domu. - Chcieli podpiąć się pod pobliski hydrant, ale chyba nie było w nim wody - mówi Przemysław Domider.

Na szczęście do pożaru przyjechały następne zastępy, z OSP Nidek i OSP Frydrychowice, a także z JRG Wadowice i Andrychów, w sumie 9 jednostek straży. Woda popłynęła z innych samochodów. Wtedy już ogień ugaszono. Spłonęła część dachu i poddasze. Niestety, wlewana woda zalała wszystkie pomieszczenia.

Jak wyjaśnia p.o. rzecznika prasowego Państwowej Straży Pożarnej w Wadowicach mł. bryg. Krzysztof Cieciak, mimo że administratorzy sieci wodociągowej mają obowiązek sprawdzać, czy hydranty są sprawne, to zdarza się, że nie działają. I to w całym powiecie. - W tym przypadku, mimo że hydrant był oddalony zaledwie o kilkadziesiąt metrów od płonącego domu, to nie było w nim wystarczającego ciśnienia - mówi mł. bryg. Krzysztof Cieciak z PSP Wadowice.

Pojazd strażacki może zabrać do zbiornika w najlepszym przypadku 8,5 tys. litrów wody (średnio 3 tys. litrów). - Dlatego przy maksymalnej wydajności motopompy 1600 litrów na minutę po kilku minutach już wody nie ma - wyjaśnia mł. bryg. Krzysztof Cieciak.

Rodzina nie ma do strażaków pretensji - oni, jak to się mówi, zrobili swoje. A ochotnicy z Wieprza jeszcze po pożarze wraz z rodziną i sąsiadami pomagali usuwać zniszczczenia.

- Tylko z PZU, gdzie dom jest ubezpieczony, nikt się nie zgłosił, a to już piąty dzień od pożaru - mówił w środę rozgoryczony Jacek Domider, właściciel domu. Dodaje, że obiecano mu wizytę agenta najpewniej w tydzień po pożarze. Przykryto więc dach folią w ochronie przed deszczem, a dom posprzątano. Przez to jednak wycena strat może być mniejsza.

Robert Szkutnik

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski