Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Groźne sceny na polowaniu pod Krakowem. Ekolodzy zwarli się z myśliwymi. Szokujące wideo

Barbara Ciryt
Barbara Ciryt
Dantejskie sceny na polowaniu pod Krakowem
Dantejskie sceny na polowaniu pod Krakowem nadesłane
Do drastycznych scen doszło podczas polowania w gminach Sułoszowa i Trzyciąż. Myśliwi tropili zające, a ekolodzy tropili myśliwych - próbowali im popsuć łowy. Nakłaniali myśliwych, żeby zaprzestali polowania. Bez skutku. Doszło do ostrego sporu z kuksańcami kolbą myśliwskiej broni, powaleniem na ziemię obrońcy przyrody i wyrywanie telefonów oraz kamer.

Szokujący filmik można zobaczyć poniżej:

Ekolodzy mówią, że pojechali na spacer po podkrakowskich miejscowościach. - Chcieliśmy nagrać polujących, na których natrafiliśmy podczas spaceru. Nie wiedzieliśmy do końca, na jakim terenie jest polowanie, bo tylko w jednym miejscu dostrzegliśmy tabliczkę z informacją. Gdy nagrywaliśmy myśliwych, zostaliśmy przez nich napadnięci i okradzeni z telefonów - opowiada jeden z ekologów-spacerowiczów, prosi o anonimowość.

Wielmoża. Szarpanina podczas polowania

Nagrali kilka ujęć szarpaniny, mimo próby wyrywania kamery. Gdy jeden z filmujących szarpał się z myśliwym, inny łowczy wyrywał telefon kobiecie - obrończyni przyrody, a jeszcze inny kolejnego ekologa powalił na ziemię.

Polowanie organizowało Koło Łowieckie Szarak ze Skały na zlecenie biura polowań Pawlikowski Hunting Travel. Na łowy odbywające się na skraju las w Wielmoży w gminie Sułoszowa oraz Tarnawie w gminie Trzyciąż przyjechali myśliwi z wielu rejonów Polski.
- To nie pierwsze nasze polowanie, organizujemy je zgodnie z prawem. W tym roku przeprowadziliśmy ich 12. Ale pierwszy raz doszło do takiego sporu z "zielonymi". Chociaż od dwóch lat obrońcy przyrody pojawiają się na niektórych polowaniach, próbują zakłócać łowy - mówi jeden z uczestników polowania ze skalskiego koła "Szarak". - Ekolodzy stają się coraz bardziej agresywni, wchodzą przed kolby strzelb - dodaje myśliwy.

Myśliwi i "eko-terroryści"

Po zatargu polowanie trwało dalej. Grupa ekologów-filmowców upierała się, że myśliwi mają ich telefon. Tamci zaprzeczali. - GPS pokazywał, że nasz telefon ma ze sobą któryś z myśliwych. Raz był kilkaset metrów od nas, po pewnym czasie zaledwie kilkanaście, w zależności gdzie byli myśliwi. Dlatego podążaliśmy za nimi niemal 10 godzin- relacjonuje ekolog.

W najbardziej drastycznych momentach obrońcy przyrody wezwali policję. Funkcjonariusze próbowali załagodzić konflikt. W pewnym momencie policjant zasugerował, żeby myśliwi zakończyli polowanie. - To będzie najrozsądniejsze rozwiązanie - mówił mundurowy. Jednak myśliwi kontynuowali łowy.

Z relacji ekologów-filmowców wynika, że w pewnym momencie ich telefon znalazł się porzucony w miejscu, które wcześniej przeszukiwali z policjantami.

Podkom. Justyna Fil, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Krakowie zaznacza, że ta jednostka po interwencji podczas polowania prowadzi dwie sprawy: wykroczenie i dochodzenie. - Obydwie dotyczą kradzieży, chodzi o dwa telefony i krótkofalówkę. Postępowanie jest w trakcie. Natomiast sprawy zakłóceń polowania nie regulują obecnie żadne przepisy, więc jest to traktowane jako interwencja - mówi podkom. Fil.

W trakcie polowania do całego konfliktu dołączyli też mieszkańcy okolicznych terenów. Dwóch z nich usiłowało przepędzić myśliwych ze swoich pól. - To moja prywatna własność, nie życzę sobie, żeby ktoś na nią właził - mówi jeden z mieszkańców. - Czy chciałby pan, żeby ktoś panu ze "spluwą" latał koło domu? - mieszkaniec zwracał się do myśliwego.

Inny zdenerwowany właściciel pola przybiegł, wykrzykując, że nikogo tu nie zapraszał. - Dzieci mi w domu płaczą. Widzą myśliwego i boją się, że je odstrzeli - denerwował się.

Sprawę zbada policja

Obaj interweniujący mieszkańcy zostali poinformowani, że mogą swoje pola wyłączyć z obwodu polowania. Jak się okazuje, należało to zrobić przed polowaniem. Wyjaśniał im to łowczy Koła Łowieckiego "Szarak" w Skale.

Zleceniodawca polowania Sławomir Pawlikowski, właściciel biura polowań Pawlikowski Hunting Travel zaznacza, że większości mieszkańców obecność łowczych nie przeszkadza. - Grupa próbująca zakłócić przebieg polowania, w swoich działaniach posunęła się do prób buntowania przeciw myśliwym miejscowych właścicieli gruntów, którzy w większości odpowiadali im "nam to nie przeszkadza". Tylko w dwóch przypadkach udało im się , nazwijmy to "podpuścić" gospodarzy, którzy przybiegli do uczestników polowania, twierdząc, że nie wyrazili zgody na wejścia w ich grunty rolne - informuje Sławomir Pawlikowski.

Natomiast o zabranym telefonie uczestnicy polowania nie chcą rozmawiać. Zaznaczają, że złożyli wyjaśnienia policji.

Ekolodzy zwracali też uwagę, że któryś z myśliwych skierował strzelbę na jednego z ekologów. Zleceniodawca polowania wykpiwa tę informację. Wskazuje, że w takiej sytuacji obecni na miejscu policjanci nie pozwoliliby kontynuować polowania, a sprawca takiego czynu byłby zatrzymany, przynajmniej do czasu wyjaśnienia sprawy. Odpowiada, że takiego zdarzenia nie było.

Interweniujących ekologów nazywa "eko-terrorystami", którzy wtargnęli nieproszeni na teren legalnie, zgodnie z prawem odbywającego się polowania. Pomimo tablic informacyjnych i pouczeń policjantów, że mogą się oni jedynie poruszać drogami publicznymi wchodzili w teren tak zwanego pędzenia i swoim irracjonalnym zachowaniem zakłócali przebieg polowania, stwarzając zagrożenie dla własnego zdrowia i życia.

Obie strony sporu zapowiedziały oddanie sprawy do prokuratury lub sądu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski