Dogaszanie pożaru po słowackiej stronie Tatr FOT. ŁUKASZ BOBEK

Przyrodnicy słowaccy mówią niemal o katastrofie ekologicznej. W czwartek w rejonie Starego Smokowca, na obszarze słowackiego Tatrzańskiego Parku Narodowego, zapalił się las - głównie młodnik, ale też stare, powalone i częściowo wycięte drzewa. Nie wiadomo dokładnie, gdzie pojawił się ogień. Do gaszenia ruszyło kilkadziesiąt jednostek straży pożarnej z Popradu, Lewoczy, Kieżmarku, Lubowli i Spiskiej Starej Wsi. Akcję utrudniał silny wiatr, ale wczoraj sytuacja była już opanowana.

W ostatnich dniach trzy pożary wybuchły również w lasach Małopolski. Ponad 0,7 ha lasu paliło się w Nadleśnictwie Miechów. Przyczyna - używanie otwartego ognia w lesie. Prawie pół hektara - w Nadleśnictwie Piwniczna. Powód? Podpalenie. Zaś dziesięć arów w lasach Nadleśnictwa Krzeszowice - przyczyn tego pożaru nie ustalono. Straty oszacowano łącznie na prawie 4,5 tysiąca złotych.

W Małopolsce obowiązuje najwyższy III stopień zagrożenia pożarowego. Najbardziej narażone na rozprzestrzenianie się ognia są nadleśnictwa na północy regionu - Dąbrowa Tarnowska, Krzeszowice, Niepołomice i Dębica. W Puszczy Niepołomickiej wilgotność ściółki leśnej wynosiła wczoraj rano 13 proc. Dla porównania - wilgotność kartki papieru to... 10 proc. Gdyby tak niski wskaźnik (10 proc.) utrzymywał się przez pięć kolejnych dni, trzeba by było wprowadzić zakaz wchodzenia do lasu.

- Na razie sytuację monitorują stałe patrole Służby Leśnej i Straży Leśnej. Obserwacje prowadzone są także z wież - mówi Zdzisława Kot-Malinowska z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krakowie. I przypomina o zakazie używania otwartego ognia w lesie i w odległości 100 m od niego, a także wjazdu pojazdami silnikowymi na drogi leśne.

PIOTR SUBIK, (ŁB)