– LASEM to akronim, czy coś was gna w stronę przyrody?
– M.P.: Nasze spotkania nazywaliśmy roboczo „laboratorium sensu i myśli”. Od pierwszych liter tych słów powstała nazwa. LASEM zaczęło się więc od myśli o sztuce.
– Jak wyglądały początki?
– M.P.: Zaczęło się od burzy mózgów, w której brali udział studenci kierunków artystycznych, ale i ekonomii, biotechnologii oraz informatyki. Celem była wymiana pomysłów między grupami, które rzadko się stykają. Wspólnym mianownik stanowiła sztuka. Z wykształcenia jestem ekonomistą, dzięki czemu nadawałem odpowiednią strukturę naszym artystycznym pomysłom. Burza mózgów zakończyła się decyzją, by skupić się na tworzeniu ubrań z obrazów.
– To sposób na łączenie sztuki ze sferą użytkową?
– M.P.: Lista podstawowych potrzeb ludzkich jest niezmienna. Musimy jeść, chcemy mieć dach nad głową i ubrać się. Ale żadna z tych sfer nie musi być od sztuki odcięta. Pragniemy przypomnieć, że może ona spełniać głębsze potrzeby i jednocześnie być niesamowicie użyteczna.
A.N.: Z drugiej strony, to nasz sprzeciw wobec nadmiernego konceptualizowania. Nie godzimy się z tym, że aby zrozumieć wystawę zamkniętą w ścianach galerii, muszę poświęcić kilka godzin, czytając każdy opis, bo inaczej nie odnajdę się w idei artysty. My kładziemy nacisk na pokazanie procesu powstawania sztuki poprzez to, co nazwaliśmy „deframestracją”.
– Co oznacza ten termin?
– M.P.: Obrazy, siłą rzeczy, zamknięte są w polu roboczym, którego granice wyznacza blejtram. Postawiliśmy sobie zadanie „wyciągnięcia” opowieści z ramy obrazu. Dlaczego więc nie założyć sztuki na siebie, nie odczuć faktury, farby? W tym celu należy obraz zdeframestrować, czyli wyciąć płótno z ram. Zanim to się stanie, malarz konsultuje z projektantem mody szczegóły obrazu i finalny efekt. Tak powstaje sukienka czy kurtka.
A.N.: W galeriach raczej utrzymuje się widza w bezpiecznym dystansie wobec dzieła sztuki. My chcemy nieograniczonego kontaktu z nim. Obraz staje się częścią naszego wizerunku.
– Do tego nie wystarczy jednak płótno i zwykłe farby akrylowe. Jak tworzycie ubrania?
– M.P.: Poszukiwania trwały ponad pół roku i były pracą bardziej rzemieślniczą niż artystyczną. Musieliśmy odpowiednio spreparować farby, żeby wchodziły w strukturę tkaniny i razem z nią „pracowały”. Nie mogą się wykruszać, muszą być odpowiednio elastyczne i przyjazne dla człowieka.
– Skąd bierzecie materiały?
– K.M.: Mamy kilku sprawdzonych dystrybutorów. Reszta to sekret proporcji składników i wyobraźni artysty.
– Powiedzmy, że kupię u Was zdeframestrowaną sukienkę. Czy pranie będzie kłopotem?
M.P.: Nie. Nasze ubrania należy po prostu prać ręcznie, pamiętając o zasadach konserwacji, które stosujemy przy delikatniejszych tkaninach.
– Pojawiacie się w galeriach sztuki, ale też na imprezach modowych czy festiwalach, takich jak Opener. Jaki jest odbiór Waszych prac?
– K.M.: Jeśli to wydarzenie stricte artystyczne, to widzowie łatwiej się oswajają. Jeśli to pokaz mody, pojawia się do nas dużo pytań. Podczas Sopot Art & Fashion Week połączyliśmy performance z elementami pokazu mody. Modelki musiały przechodzić przez ramy zdeframestrowanych obrazów, z których uszyto stroje, jakie miały na sobie. Na początku niezbyt im się to podobało, ale potem podchwyciły pomysł. Wreszcie mogły się uśmiechać na wybiegu, co nie jest normą.
– Czy LASEM to efemeryczny byt, czy coś więcej?
– M.P.: Założyliśmy fundację. Szukamy wsparcia nie tylko wśród instytucji kulturalnych. Nasza galeria jest otwarta dla gości na co dzień. Można zobaczyć, jak pracujemy, można tworzyć z nami. Chcemy, żeby nasze ubrania były dostępne w konceptualnych butikach. Dużo osób mówi nam, że powinniśmy skupić się na działaniu za granicą, bo w Polsce ludzie nie kupują sztuki. Nie mają na tyle pieniędzy ani takiej potrzeby. Ale jesteśmy uparci i zamierzamy rozwijać się w Polsce, chcemy wywołać potrzebę sztuki.
– Kiedy najbliższa wystawa?
– A.N.: Z początkiem roku zaczęliśmy cykl „Get Noticed”. To wystawy jednodniowe, tzw. pop-up exhibitions. Odbywają się co miesiąc. Zapraszamy wybranego artystę do współpracy z projektantem grupy. To rodzaj mecenatu. Efektem będzie kolekcja dwunastu projektów, którą zaprezentujemy w lutym przyszłego roku. Postępy dokumentujemy na naszym blogu. Najbliższe spotkanie odbędzie się 18 kwietnia w pracowni LASEM w budynku Telpodu (ul. Romanowicza 4). Będą to prace Szymona Szelca, który na co dzień zajmuje się głównie komiksem.
– Jak trafiliście do Telpodu?
– M.P.: Przestrzeń przejęliśmy po grupie, która działała tu wcześniej. Pracownie wyrastają tutaj jak grzyby po deszczu. Mamy pomysł, żeby poprzez fundację stworzyć w Telpodzie artystyczną enklawę.
– Czego Wam życzyć?
– M.P.: Cieszylibyśmy się, gdyby dzięki pracy takich ludzi jak my Polacy zamiast wpatrywać się w ramę telewizora, popatrzyli na sztukę, która z ram wychodzi i zwraca się wprost do nich. Wszystko dzieje się tuż za rogiem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?