Grzegorz Filipek. Młody, zdolny, mało znany. Poważny?

Czy Nowoczesna mogła wytypować kogoś innego? Najbardziej rozpoznawalna twarz tej partii w Krakowie to dziś poseł Jerzy Meysztowicz, ale pewnie partia nie zdecydowała się na niego ze względu na możliwość wypominania mu odzyskiwania kamienic przez jego rodzinę (reprywatyzacja to dziś zbyt gorący temat). Całkiem niezły byłby poseł Marek Sowa, nie tak dawno marszałek małopolski, ale w jego przypadku zarzut dotyczyłby zapewne tego, że to kandydat nie z Krakowa. Do wyboru była jeszcze radna Małgorzata Jantos, ale o niej tyle razy mówiono już jako potencjalnej kandydatce na prezydenta, że rzeczywiste jej wystawienie mogłoby nie zostać potraktowane poważnie.

A czy poważna jest kandydatura Grzegorza Filipka? Też można wątpić. Gdy spojrzymy na nią w kontekście realnego zagrożenia dla obecnego prezydenta Jacka Majchrowskiego, to trudno uznać, by kandydat Nowoczesnej miał jakiekolwiek szanse. Jeżeli zaś potraktujemy go jako przejaw ucierania się koalicji Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej, to raczej mamy do czynienia z rozbijaniem porozumienia, a nie jego zacieśnianiem. Albo kartą przetargową w rozmowach koalicyjnych. Zwłaszcza że Katarzyna Lubnauer, prezentując Grzegorza Filipka, nie kryła, że gotowa jest do rozmów, nawet na temat wspólnego kandydata na prezydenta Krakowa. A może działacze Nowoczesnej wierzą, że Grzegorza Filipka uda się w ciągu pół roku wypromować tak jak niedawno zrobiło to PiS z Andrzejem Dudą… To też chyba mało poważne.

Ale kandydatura Grzegorza Filipka może stać się bardzo poważna w jednej sytuacji - gdy prezydent Majchrowski uzna, że ma dość i nie wystartuje w wyborach. Wtedy każdy kandydat stanie się poważny, bo wynik głosowania krakowian jest dziś nie do przewidzenia.