Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grzegorz Hajdarowicz: Wyobrażałem sobie krakowskie La Defense

Rozmawiała Małgorzata Mrowiec
Fot. Marcin Makówka
Rozmowa z GRZEGORZEM HAJDAROWICZEM - przedsiębiorcą, producentem filmowym, założycielem i głównym udziałowcem Grupy Gremi.

- Kilkanaście lat temu postawił Pan na Zabłocie, był jednym z pierwszych, którzy rewitalizowali to miejsce. Co Pana pociągnęło w Zabłociu?

- To świetna dzielnica: w centrum Krakowa, ale już po drugiej stronie Wisły, więc troszeczkę na uboczu, przy tym świetnie skomunikowana. Jest tam tramwaj, pociąg, dobra droga, można na piechotę pójść do Rynku albo na Kazimierz - rewelacja! Kupiłem część terenów i zacząłem pracę z architektami.

Zrobiliśmy koncepcję zagospodarowania przestrzennego, wymyśliliśmy tę dzielnicę. Przewidzieliśmy, że będzie tam pomieszanie funkcji: kulturalnej, mieszkalnej i biurowej. Przekazaliśmy tę koncepcję miastu, a miejski program rewitalizacji, który powstał, powtarza jej założenia. W 1999 roku to ja wymyśliłem fabrykę Schindlera i Muzeum Sztuki Współczesnej na Zabłociu.

- Czy obecne Zabłocie jest spełnieniem tamtych marzeń i wizji?

- Oczywiście marzyło mi się, że Zabłocie będzie się zmieniać szybciej, a tymczasem mówimy o historii, która ma już kilkanaście lat. Ale dużo się tam dzieje, a muzeum Fabryka Schindlera powstało i jest wizytówką Krakowa.

Choć wyobrażałem sobie, że będzie to troszkę inna dzielnica niż powstała, takie La Defense krakowskie, czyli żeby tam Kraków się rozwinął w górę. Na Rybitwach, gdzie miasto wyznaczyło miejsce dla wysokościowców, nikt nigdy ich nie wybuduje. Bo z takich budynków, w których według obecnych tendencji są nie tylko biura, ale też mieszkania, hotele - musi być widok. Sprzedaje się widok, marzenia.

- Chciał Pan kiedyś, by Zabłocie stało się mekką artystów. Chyba nie do końca się udało?

- Nadal jest taka możliwość. Problem moim zdaniem leży w polityce podatku od nieruchomości, bo jest on taki sam dla powierzchni np. rudery dawnego zakładu, jak dla biurowca klasy A czy hotelu 5-gwiazdkowego.

- Pana firma będzie zmieniać teraz fragment Zabłocia przy ulicy Romanowicza.

- Przeprowadzimy renowację budynku Telpodu (odnowimy elewację, wymienimy okna), po której powinien mieć ciekawszy charakter. Chcielibyśmy, żeby było tam centrum start-upów, centrum artystyczno-technologiczne. Natomiast na miejscu starych hal, na tyłach tego budynku, ma powstać Gremi Business Park - pięć budynków, nowoczesne centrum biurowe o powierzchni 50 tys. mkw. To przedsięwzięcie wpisuje się w rewitalizację terenów poprzemysłowych, dla jego realizacji ściągamy inwestorów zagranicznych.

- Pojawiają się opinie lokalnych działaczy, że centra biurowe utrudniają życie mieszkańcom Zabłocia, że nie powstaje w ten sposób przyjazna dla nich dzielnica, a znaczenie outsourcingu dla Krakowa jest przeceniane.

- Osoba, która krytykuje powstawanie centrów outsourcingowych w Krakowie w ogóle nie powinna się wypowiadać, tylko wyprowadzić z tego miasta. Dlatego, że 40 tys. ludzi w tym mieście pracuje w tej branży, w centrach obsługi firm. 40 tys. domów, rodzin - ma z tego pieniądze.

Rozumiem, że są ludzie, którzy chcą, żeby w Krakowie po ulicach chodziły kury i szczekały psy, żeby to było zapyziałe miasto. A ja chcę, żeby to było nowoczesne miasto, żeby się rozwijało z poszanowaniem starej architektury. Ten, kto mówi, że nie ma sensu, żeby tu były inwestycje zagraniczne, jest absolutnym szkodnikiem.

- Co do architektury: głośno ostatnio o tym, że budynek fabryki Miraculum ma zostać częściowo wyburzony. Pana zdaniem jest o co kruszyć kopie?

- W ogóle. Na Zabłociu nie ma już takich dawnych obiektów, które warto zachować, zaadaptować. Takim historycznym budynkiem była tylko fabryka Schindlera, a drugim specyficznym - choć absolutnie brzydkim - jest Telpod. Reszta to rudery, nie mają żadnej wartości. To nie Nowy Jork, w którym stare fabryki zamienia się w lofty. My po prostu nie mamy takich fabryk.

- Wyburzając wszystko, pozbawimy się pamiątek po dawnej dzielnicy przemysłowej, dziedzictwa industrialnego.

- W Nowym Jorku czy w Londynie są stare substancje budynków przemysłowych, które mają ładną XIX- i XX-wieczną architekturę. Ale Kraków nie ma czegoś takiego, niestety, poza rodzynkami jak Browar Lubicz. Na Zabłociu poza fabryką Schindlera niczego takiego wartościowego, co warto ocalić nie ma. Nie wchodźmy w absurd. Miraculum dajmy tablicę pamiątkową, tyle.

- Pana firma odpowiada za rewitalizację terenów poprzemysłowych nie tylko na Zabłociu. Co dla takiego inwestora jest szczególnie trudne?

- Przy ulicy Wrocławskiej poddaliśmy rewitalizacji teren PRL-owskich zakładów produkujących chłodnice dla czołgów i traktorów oraz części do helikopterów. Teraz powstają tutaj mieszkania, będą sklepy, restauracje, aleja obsadzona drzewami - urządzony na nowo teren od ul. Wrocławskiej do torów. Nie grodzone osiedle, tylko otwarty, nowy kawałek struktury miejskiej.

Planujemy posadzić 128 drzew i 171 krzewów. Zielony, dotąd niedostępny, ogrodzony trójkąt terenu przy ul. Wrocławskiej chcemy otworzyć dla mieszkańców, stworzyć tam alejki i plac zabaw dla dzieci. Dlatego czuję się jak frajer, bo chcę to urządzić, a pojawiają się głosy, że zamierzam zabetonować jakiś, nieistniejący skwer. Tymczasem budynek ma stanąć obok, na obecnym parkingu, a tylko fragment zielonego terenu zamieni się w wybrukowaną aleję, która będzie zapraszać do wejścia na ten obszar.

Warto sobie zdać sprawę, że firmy zagraniczne śledzą takie sytuacje i tłumaczą sobie, że jest tu niekorzystny klimat dla inwestycji. Niestety Kraków, mimo że Urząd Miasta i Województwo się stara, przez nieodpowiedzialne gardłowania garstki mieszkańców, frustratów, ma opinię miasta nieprzyjaznego dla inwestorów.

Pyskujący powinni się zastanowić i w interesie swoim, a i miasta docenić inwestorów, dbać o nich, a nie ich przeganiać. Realizuję teraz gigantyczny projekt w Brazylii na 3 tys. ha. Powstaną tam hotele, również park technologiczny. I tam jestem witany jako fantastyczny gość, jako szansa rozwoju regionu.

- Gdzie jeszcze w Krakowie, Pana zdaniem, aż prosi się rewitalizacja?

- Powinna zostać zagospodarowana rzeka Wisła, Kraków jest niepotrzebnie odwrócony od niej. O tym się dużo mówi, ale nic nie robi. Należałoby przerzucić więcej kładek przez Wisłę. Poza tym mamy od lat niezagospodarowane tereny Cracovii w Cichym Kąciku. Ile to jeszcze będzie trwać? Niech te tereny służą mieszkańcom jako rekreacyjne. A pewnie żeby je utrzymać powinien tam też powstać hotel, jakaś część komercyjna.

- A czy brakuje nam jakiejś określonej inwestycji?

- W Krakowie powinno być więcej 5-gwiazdkowych hoteli. Fajnym pomysłem byłoby stworzenie parku rozrywki między Krakowem a Katowicami. Innych obiektów, których by nam brakowało, nie widzę i nie budowałbym filharmonii, tylko nadal wynajmował pomieszczenia w budynku kościelnym, tam, gdzie jest. Bo ta filharmonia jest piękna, ma swoją duszę, swoje miejsce.

- Przewiduje Pan swoje kolejne inwestycje w Krakowie?

- W Krakowie chyba już nie, bo mnie mierzi ta ciągła walka z ludźmi, którzy albo udają, albo rzeczywiście nie rozumieją, że miasta, które się nie rozwijają, skazane są na wegetację i upadek - pełno jest takich przykładów w świecie - a miasta rozwijające się są dobrym miejscem dla mieszkańców do życia i chyba o to chodzi?

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski