Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grzegorz Sandomierski: Zabrakło wiary, że można coś ugrać

Jacek Żukowski
Jacek Żukowski
Andrzej Wisniewski / Polskapresse
Grzegorz Sandomierski, bramkarz Cracovii zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji, w jakiej znalazł się jego zespół po porażce w Kielcach z Koroną 0:3.

To był pański 150. mecz w ekstraklasie. Jubileusz nie udał się z uwagi na wynik.

Nie ma co ukrywać, że tak nie jest. Mecz był ustawiony nie po naszej myśli od samego początku, mimo tego nie będziemy szukać usprawiedliwienia. Po prostu źle weszliśmy w ten mecz i skończyło się stratą trzech bramek. Grając nawet w dziesiątkę można było zapobiec tak wysokiej porażce, ale chcieliśmy w końcówce spotkania doprowadzić do remisu.

Myśli Pan, że dwutygodniowa przerwa dobrze wam zrobi, by poukładać sobie w głowie pewne rzeczy. Grunt pod nogami zaczyna wam bowiem uciekać.

Wiadomo, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Gdybyśmy wygrali, to byśmy wszyscy mówili, że chcemy grać następny mecz już jutro. Ale tak nie jest. Dwa tygodnie, które przed nami, mam nadzieję, że nam się przydadzą, odświeżymy głowy i przystąpimy do kolejnych spotkań już z niezłym skutkiem.

W 7 minucie meczu, kiedy to tak wiele się działo – faul, czerwona kartka, rzut karny – przeszliście drogę z piekła do nieba, nie tracąc gola. Pomyślał Pan sobie wtedy, że jednak fortuna będzie z wami?

Ciężko powiedzieć, bo był to dopiero początek meczu. Jeszcze było sporo minut przed nami. Wydaje mi się, że czerwona kartka była trochę na wyrost, bo zostaliśmy ukarani dwa razy za to samo. Faul – rzut karny, można się z tym zgodzić, a z kartką można byłoby polemizować. To ona ustawiła mecz. Grając nawet w dziesięciu chcieliśmy koniecznie zapunktować.

Po piątkowo-sobotnich meczach było wiadomo, że przystępujecie do tego meczu z 15. miejsca. Czy to dodatkowo was stresowało?

Cracovia już dawno nie była na miejscu spadkowym, przynajmniej od czasu, kiedy ja przyszedłem. To na pewno nie jest komfortowa sytuacja. Dodatkowo dochodzi kwestia bycia pod kreską. Nie mówię o ósemce… To na pewno było w podświadomości, ale z drugiej strony było też to, że wygrywając ten mecz liczymy się w walce o górną połowę tabeli.


Korona zapanowała, mając jednego zawodnika więcej. Ale byliście w stanie się jakoś obronić przez pół godziny. Jednak fenomenalny strzał Jakuba Żubrowskiego zniweczył wasze nadzieje.

Nie chcę powiedzieć, że zabrakło czegoś, wyjścia do piłki, bo to była spora odległość. Piłka spadła w ostatnim momencie „za kołnierz”. Było potem kilka szans z naszej strony. Nie chcę tego nazwać sytuacjami, ale zalążki tego, by skontrować Koronę, były. Zabrakło jednak wiary w to, że można chociaż punkt ugrać w Kielcach.

Patrząc na pierwszy wasz mecz z Koroną w tym sezonie, który zakończyliście zwycięstwem 6:0 i ten z Kielc, przegrany 0:3 widać wyraźnie, że Cracovia przeszła ogromną metamorfozę i to na niekorzyść.

Ciężko się z tym nie zgodzić. Nie szukamy jakichś dziwnych wytłumaczeń. Trzeba podnieść głowę do góry i skupić się na kolejnych spotkaniach. To brzmi banalnie, ale tylko w ten sposób możemy coś zrobić, nie opowiadając nie wiadomo czego w wywiadach, tylko grą ustawić wszystko do takiego poziomu, który da nam spokój.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Grzegorz Sandomierski: Zabrakło wiary, że można coś ugrać - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski