Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grzegorz Tkaczyk: Jestem w stu procentach zadowolony z książki o sobie

Jerzy Filipiuk
Jerzy Filipiuk
Grzegorz Tkaczyk podczas promocji autobiografii w Empiku Bonarka w Krakowie
Grzegorz Tkaczyk podczas promocji autobiografii w Empiku Bonarka w Krakowie Fot. Anna Kaczmarz
Rozmowa. Były znakomity piłkarz ręczny Grzegorz Tkaczyk, reprezentant Polski w latach 2000-2012, wicemistrz świata z 2007 roku, olimpijczyk z Pekinu 2008, spotkał się w piątek w Empiku Bonarka w Krakowie z kibicami i czytelnikami podczas promocji swojej autobiografii. Publikacja „Grzegorz Tkaczyk. Niedokończona gra” ukazała się nakładem Wydawnictwa Sine Qua Non.

- Jak się Pan czuje w roli pierwszego polskiego piłkarza ręcznego, który doczekał się książki o sobie?

- Moja dewiza: „Gdy coś robisz, rób to dobrze, rób to na sto procent” w pełni się potwierdziła. Jestem w stu procentach zadowolony z tego, co powstało. Uważam, że książka jest naprawdę dobra.

- Co było najtrudniejsze przy pisaniu autobiografii?

- Wygrzebanie z głowy niektórych historii. Człowiekowi się wydaje, że w ciągu całej swojej kariery, przygody z piłką ręczną zgromadził tyle ciekawych wspomnień, ale gdy się siada i trzeba to opowiedzieć, a potem przelać na papier, robi się problem.

- Zapewne są historie, o których Pan nie opowiedział współautorom książki Dariuszowi Faronowi i Wojciechowi Demusiakowi...

- Tak, niektóre przypominały mi się już po powstaniu książki. Na przykład kiedyś byliśmy na jej premierze dla dziennikarzy w Warszawie. Kiedy podwoziłem Wojtka i Darka na Dworzec Centralny, przejeżdżaliśmy koło Warszawianki i od razu mi się przypomniała budka z Chińczykiem, gdy po treningu wychodziliśmy z hali i zamawialiśmy u niego jedzenie, a potem jechaliśmy godzinę autobusem, tramwajem do domu.

- Bardzo interesujące byłyby też wspomnienia innych wielkich postaci polskiej piłki ręcznej, na przykład Bogdana Wenty, Karola Bieleckiego czy Sławomira Szmala. Gdyby otrzymali propozycję napisania autobiografii, doradziłby im Pan coś w tej kwestii?

- Oczywiście, choć to jest zupełnie indywidualna sprawa. Ja nigdy nie sądziłem, że się zdecyduję na napisanie autobiografii. Ale zrobiłem to za sprawą dwóch chłopaków, którzy przedstawili mi plan, jak to ma wyglądać, a ja tylko wprowadziłem swoje poprawki, jak ja to widzę.

- Czuł Pan wsparcie w tym projekcie ze strony rodziny?

- Oczywiście. Rodzina dosyć mocno mnie do tego namawiała, szczególnie 9-letni syn Mateusz, który mówił: „Tato, napisz, tyle fajnych chwil przeżyłeś”. On chodził praktycznie na każdy mecz w Kielcach.

- Żona Kinga też była „za”?

- Też. Mam jeszcze 3,5-letnie bliźniaki Maję i Tristana, które nie pamiętają mnie z boiska, ale może kiedyś poczytają sobie coś o tacie.

- Zawodniczą karierę zakończył Pan w ubiegłym roku w Vive Tauron. Jaką funkcję pełni Pan teraz w kieleckim klubie?

- Jestem specjalistą do spraw marketingu, to znaczy szukam nowych partnerów, jeśli chodzi o sponsoring klubu.

- Nie myślał Pan o pracy szkoleniowej?

- Na razie nie, bo mam jeszcze zajęcie jako komentator w telewizji nc+ i nie nudzę się. Sądzę, że na pracę trenerską teraz nie znalazłbym czasu. Jeśli ktoś podejmuje się takiej pracy, to musi się jej oddać w stu procentach, a ja nie byłbym w stanie.

Sportowy24.pl w Małopolsce

#TOPSportowy24

- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski