Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grzybobranie zajęło sześć godzin. Urodzaj co się zowie!

Grzegorz Tabasz
Nie wiem, czy to była zazdrość, czy też brak wiary. Pewnie jedno i drugie. W każdym razie nie uwierzyłem, gdym usłyszał, iż znajomy w jeden dzień przyniósł z lasu trzysta prawdziwków. Dacie wiarę? Trzy setki borowików!

Och, jeśli nawet miał udane zbiory, to zapewne wszystko zjedzone przez robaki. Wszak upały są, i owady, zjadacze grzybów, nie przepuszczą takiej okazji. Ciekawość wzięła górę i wybrałem się na komisyjne liczenie.

Na klatce schodowej doleciał mnie kwaśny zapach octu. W powietrzu unosił się aromat angielskiego ziela i cebuli. No tak, pewnie będę liczył borowiki w słoikach. To było po sąsiedzku, zaś u mojego znajomka grzyby były wszędzie. Na stole w kuchni, w pokojach. Musiałem ostrożnie omijać słoiki na podłodze. Wspaniały zapach borowików!

Śliczne, zdrowe jak przysłowiowe rydze. Poukładane wedle kalibru. Te najmniejsze do marynaty. Te większe trafią pod nóż i nawleczone na nitki wyschną na słońcu w mgnieniu oka. Co do rachunków, to wyszło na moje. Nie było trzech setek. Do okrągłej sumy zabrakło pięć sztuk, ale co tam. Byłbym zapomniał: grzybobranie zajęło sześć godzin. Urodzaj co się zowie!

Polub nas na Facebooku i bądź zawsze na bieżąco!

Dzieje się w Krakowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski