Och, jeśli nawet miał udane zbiory, to zapewne wszystko zjedzone przez robaki. Wszak upały są, i owady, zjadacze grzybów, nie przepuszczą takiej okazji. Ciekawość wzięła górę i wybrałem się na komisyjne liczenie.
Na klatce schodowej doleciał mnie kwaśny zapach octu. W powietrzu unosił się aromat angielskiego ziela i cebuli. No tak, pewnie będę liczył borowiki w słoikach. To było po sąsiedzku, zaś u mojego znajomka grzyby były wszędzie. Na stole w kuchni, w pokojach. Musiałem ostrożnie omijać słoiki na podłodze. Wspaniały zapach borowików!
Śliczne, zdrowe jak przysłowiowe rydze. Poukładane wedle kalibru. Te najmniejsze do marynaty. Te większe trafią pod nóż i nawleczone na nitki wyschną na słońcu w mgnieniu oka. Co do rachunków, to wyszło na moje. Nie było trzech setek. Do okrągłej sumy zabrakło pięć sztuk, ale co tam. Byłbym zapomniał: grzybobranie zajęło sześć godzin. Urodzaj co się zowie!
Polub nas na Facebooku i bądź zawsze na bieżąco!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?