MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Guma, czyli koniec świata

Redakcja
Fot. Anna Kaczmarz
Fot. Anna Kaczmarz
Dzień zapowiadał się wyśmienicie. Był ciepły, ale nie upalny poranek. Właśnie przestał padać deszcz i wszystko wskazywało na to, że więcej padać nie będzie. Idealna pogoda na rower.

Fot. Anna Kaczmarz

ROWEREM PRZEZ KRAKÓW: zaprasza Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz

Miałam wiele spraw do załatwienia; niemal co godzinę w innym miejscu Krakowa. Bez roweru nie byłabym wstanie tego zrealizować, ale od czego człowiek ma te dwa magiczne kółka!

Spakowałam wszystko, co było mi potrzebne. Wybierałam się na cały dzień, więc bagażnik wypchany był do granic możliwości: wielka torba, woda mineralna, peleryna na wszelki wypadek i siatka na zakupy, bo wracając planowałam podjechać na plac i kupić truskawki, pomidory i może coś tam jeszcze.

Wystartowałam spod domu zadowolona, wiatr rozwiewał mi włosy. Czułam się wolna i niezależna. Sąsiad zza kierownicy samochodu pozdrowił mnie machając ręką, znajomy pies pożegnał szczekaniem, kot Marcel jak zwykle o tej porze przechadzał się chodnikiem, a białe punto stało w tym samym co zawsze miejscu. Moja okolica.

Jechałam i myślałam. Bo tak już mam, że rower jest moją samotnią. To właśnie podczas rowerowych wypraw, nawet tych najmniejszych rodzą się liczne pomysły, na pracę i na życie. Jechałam zapominając o czasie. Mijałam domy, skrzyżowania i nagle poczułam, że tylnie koło mam niestabilne. Coraz więcej siły potrzebowałam, aby jechać. Zeskoczyłam z roweru, spojrzałam i już wiedziałam, że nie będzie to dla mnie dobry dzień, bo w tylnim kole załapałam gumę.

Koniec świata pomyślałam i patrzyłam zła na koło. To pech. Musiało to zdarzyć się w właśnie dzisiaj? Na nic misternie ułożone terminy; wraz z gumą plan mojego dnia rozsypał się w kawałki. Stałam na ulicy z ciężarami w koszyku w połowie drogi pomiędzy domem a redakcją. Co robić? Wracać? Iść do redakcji z rowerem? Trudno, ruszyłam przed siebie prowadząc rower; byle do przodu.

A może by tak zostawić rower gdzieś po drodze? Zbliżałam się do ronda Mogilskiego, więc może w Operze Krakowskiej? Przeczłapałam przez całe rondo (oczywiście nie ścieżką rowerową), wyprowadziłam rower z niskiego poziomu ronda pochylnią dla niepełnosprawnych i weszłam do garażu Opery, gdzie na samym końcu znajduje się stojak na rowery. Był jednak całkowicie zajęty, nie dało się w żaden sposób dopiąć roweru tak, aby innym nie przeszkadzał. Do tego jeszcze przy rowerach zaparkowany był granatowy citroen, który nie pierwszy raz zresztą utrudniał dojście do stojaka. To egoizm czy brak inteligencji kierowcy - zastanawiałam się patrząc na to auto. Wystarczyło zaparkować o pół metra dalej.

Szkoda czasu. Wzięłam rower i poszłam dalej ul. Lubicz. Postanowiłam zostawić rower u szwagra. Przypięłam do ogrodzenia na jego podwórku. Nie było go w domu. Wypakowałam koszyk, upchałam w torbie co się da i ruszyłam przed siebie. Dobiegłam do tramwaju zachowując się jak turysta i pytając czy jedzie pod Pocztę Główną.

Tego dnia nie udało mi się zrealizować wszystkich punktów wypisanych w kalendarzu i praca zajęła mi więcej niż powinna, przynajmniej o 2 godziny. Wracałam wymęczona. Przed ósmą odebrałam rower od szwagra i spacerem ruszyłam do domu. Truskawek nie kupiłam, bo nie było ich po drodze.
Wieczorem mąż wymienił mi dętkę i oponę, bo okazało się, że to właśnie oponę miałam całkowicie "łysą". Zapomniałam, że opony trzeba także wymieniać w rowerze. Gdy tylko jeździsz 10 kilometrów dziennie, co jest minimalnym dystansem, miesięcznie przejeżdżasz 300 kilometrów, a w sezonie 3 tys. Rower się więc zużywa, opony też. Pamiętajcie o tym.

Szerokiej drogi!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski