Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gun

Redakcja
Wszystko, co dziś dla nas będzie ważne, zaczęło się za sprawą małżeńskiej miłości pary Marie i Samuela Gurvitzów.

Jerzy Skarżyński: NIEZAPOMNIANE PŁYTY HISTORII ROCKA SUPLEMENT (40)

I tak, 6.07.1947 r., zaowocowała ona ich pierworodnym - Paulem Anthonym, a 26.06.1949, drugorodnym - Adrianem. Ponieważ ojciec chłopaków był związany z brytyjskim środowiskiem muzycznym (był menedżerem koncertowym The Shadows, a później The Kinks), to nic dziwnego, że obaj od najmłodszych lat słuchali rock'n'rolla i pragnęli go grać oraz śpiewać. I tak Paul już jako 15-latek związał się z lokalnymi zespołami, a niewiele później został jednym z akompaniatorów Gena Vincenta. Natomiast Adrian od 1964 roku występował z formacją Screaming Lord Sutch & The Savages. Później bracia wspierali różne grupy, aż wreszcie 1967 spotkali się w efemerycznym projekcie o nazwie Rupert's People, z którego, po pewnym czasie, wyłonił się kwartet o nazwie The Knack. Temu ostatniemu udało się nagrać kilka singli i przekształcić się w zespół o nazwie Elektro Gun. A ten, po kilku zmianach personalnych skrócił szyld do Gun. Trzeba tu jeszcze dodać, że trzecim elementem (wtedy już tria) był bardzo dobry perkusista - Luis Farrell. Później wszystko poszło już tradycyjnie: próby, koncerty, kontrakt i rejestracja debiutanckiego albumu - "Gun".

No to ognia! "Gun" zaczyna się od utworu, który leci z szybkością i siłą pocisku. To największy przebój zespołu - porywające "Race With The Devil". Brzmią jak dzisiejsi metalowcy, czyli ostro i drapieżnie, ale do tego zaskakują, bo wspaniale wspiera ich brawurowo grająca sekcja instrumentów dętych. Po tym porażającym początku robi się właściwie jeszcze ciekawiej, bo w "The Sad Saga Of The Boy And The Bee" obok formacji wspaniale gra orkiestra. Iście odlotowy lot. Trójka to instrumentalny, wzdęty (znów instrumenty dęte), nieco hiszpański (flamenco), instrumentalny temat "Rupert's Travel". Następna pojawia się melodyjna opowieść "Yellow Cab Man", w której pięknie popisuje się Adrian. Po porcji miłej radości dla uszu przychodzi pora na rytmiczną psychodelię, czyli na zdominowany przez bębny temat "It Won't Be Long (Heartbeat)". Trzy następne utwory to kolejno: melodyjne i obsesyjne "Sunshine"; nastrojowe, trochę pompatyczne (znów pięknie podparte orkiestrą), będące jakby zapowiedzią tego, czym w parę lat później będzie czarowało Uriah Heep - "Rat Race" oraz wreszcie, będące finałem płyty, 11-minutowe "Take Off". Hipnotyczny odlot z szaleńczym solem perkusji Farrella i nawiązaniem do Ravelowskiego "Bolera". Przerwać ogień!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski