Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gwiazdki nie rozbłysły

Daniel Weimer
Alan Uryga (nr 6) nie poprowadził „biało-czerwonych” do wygranej
Alan Uryga (nr 6) nie poprowadził „biało-czerwonych” do wygranej fot. Stanislaw Śmierciak
Piłka nożna. Organizacja meczu była perfekcyjna; szkoda, że zawiedli nasi reprezentanci.

Lekko rozczarowani opuszczali w czwartek stadion Sandecji w Nowym Sączu kibice, którzy w sile dwóch tysięcy zasiedli na trybunach, by obserwować konfrontację młodzieżowych reprezentacji Polski i Słowacji. Nasi 21-latkowie przegrali z rówieśnikami zza południowej granicy 0:1. Była to porażka zasłużona.

Goście górowali nad gospodarzami pod względem organizacji gry, łatwiej i dokładniej konstruowali akcje ofensywne i z zimną krwią wykorzystali najlepszą okazję na zdobycie zwycięskiego gola.

Polacy na tle rywali zaprezentowali się bez wyrazu. Niczym specjalnym nie zachwycili występujący na co dzień w ekstraklasie Bartłomiej Drągowski, Alan Uryga, Mariusz Stępiński, a także „cudzoziemcy”: Paweł Dawidowicz, Igor Lasicki i Martin Kobylański.

Znacznie łaskawszy dla wybrańców trenera Marcina Dorny był Stefan Majewski, przewodniczący Rady Trenerów w PZPN.

– To był ciekawy mecz, obfitujący w sytuacje podbramkowe. Nasi chłopcy za bardzo chyba chcieli go rozstrzygnąć na swoją korzyść. Grali nerwowo, marnowali dogodne sytuacje, ale w sumie nie zawiedli. Myślę, że kilku z oglądanych dzisiaj chłopców zadebiutuje wkrótce w „dorosłej” reprezentacji Polski – przekonywał świetny przed laty piłkarz, później szkoleniowiec, selekcjoner kadry narodowej.

Był on jednym z gości organizowanego przez Sandecję spotkania. Do Nowego Sącza przyjechał także m.in. prezes Małopolskiego ZPN Ryszard Niemiec. W superlatywach wyrażał się o przygotowaniu zawodów.

– Widzę głęboki sens rozgrywania międzypaństwowych spotkań w miastach takich jak Nowy Sącz – _mówił prezes. _– Tutaj się czuje, że ludzie tęsknią za wielkim futbolem. Dowodzi tego najlepiej liczba widzów obecnych na stadionie. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że wstęp na mecz był wolny.

Na stadion im. ojca Władysława Augustynka dotarł ze swymi rodakami Słowak Jano Frolich, były zawodnik i dyrektor sportowy Sandecji. Mimo ukończonych 40 lat, wciąż ugania się w swym kraju za piłką, będąc ostoją defensywy FK Plavnica.

– Awansowaliśmy przed rokiem na trzeci poziom rozgrywek i utrzymaliśmy się w lidze – pochwalił się Jano.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski