Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gwiazdy z importu

Redakcja
Li Qian przyjechała do Polski przed sześcioma laty jako 15-latka, dzięki pomocy ojca, także trenera. W listopadzie 2006 r. odniosła pierwszy wielki sukces - wygrała turniej cyklu Pro Tour w Warszawie. Kilka miesięcy temu awansowała do finału Top 12, co w naszym żeńskim tenisie jest wydarzeniem bez precedensu. W finale przegrała z Li Jiao, reprezentującą... Holandię. FOT. WACŁAW KLAG
Li Qian przyjechała do Polski przed sześcioma laty jako 15-latka, dzięki pomocy ojca, także trenera. W listopadzie 2006 r. odniosła pierwszy wielki sukces - wygrała turniej cyklu Pro Tour w Warszawie. Kilka miesięcy temu awansowała do finału Top 12, co w naszym żeńskim tenisie jest wydarzeniem bez precedensu. W finale przegrała z Li Jiao, reprezentującą... Holandię. FOT. WACŁAW KLAG
Trener Zbigniew Nęcek podkreśla, że obecność w kadrze olimpijskiej Li Qian ma się nijak do akcji naturalizowania Brazylijczyka Rogera przed Euro 2008. W Tarnobrzegu bowiem od lat trwa przemyślana selekcja tenisistek stołowych. Chinki, które nie mają szans na wygranie rywalizacji w kraju, w którym trenuje 1,5 miliona zawodniczek, ruszają do Europy. Tu szkoleniowcy czekają na nie z otwartymi rękami, jednym z nich jest właśnie Nęcek. Li Qian przyjechała do Polski przed sześcioma laty jako 15-latka dzięki pomocy ojca, także trenera. W listopadzie 2006 r. odniosła pierwszy wielki sukces - wygrała turniej cyklu Pro Tour w Warszawie. Kilka miesięcy temu awansowała do finału Top 12, co w naszym żeńskim tenisie jest wydarzeniem bez precedensu. W finale przegrała z Li Jiao, reprezentującą... Holandię. Ścieżkę Li Qian przecierała już w latach 90. Li Yue Ling, później były następne Chinki, wreszcie do reprezentacji trafiła Xu Jie. I także ona wywalczyła prawo startu w Pekinie.

Li Qian przyjechała do Polski przed sześcioma laty jako 15-latka, dzięki pomocy ojca, także trenera. W listopadzie 2006 r. odniosła pierwszy wielki sukces - wygrała turniej cyklu Pro Tour w Warszawie. Kilka miesięcy temu awansowała do finału Top 12, co w naszym żeńskim tenisie jest wydarzeniem bez precedensu. W finale przegrała z Li Jiao, reprezentującą... Holandię. FOT. WACŁAW KLAG

Roger Guerreiro ani nie był pierwszym, ani nie będzie ostatnim z obcokrajowców, którym polski paszport umożliwi występy w barwach nowej ojczyzny. Po piłkarskich mistrzostwach Europy pora na start kolejnych importowanych reprezentantów. Na czele z Chinką Li Qian.

- Pozycje na liście ITTF są wykładnikiem siły zawodniczek. W przypadku Li Qian są to lokaty 5-16, zaś Xu Jie 17-32. Sukcesem byłoby, gdyby Li Qian dotarła do ćwierćfinału, zaś "Ksenia" przebiła się do 1/8 finału. Reprezentantki gospodarzy są poza zasięgiem - mówi kierownik wyszkolenia w Polskim Związku Tenisa Stołowego Marek Rzemek. Nęcek natomiast zapowiada medal, ale dopiero za cztery lata w Londynie.
Kadra męska także ma swego Chińczyka. 25-letni Wang Zeng Yi nie przebrnął jednak kwalifikacji olimpijskich i na razie pozostaje w cieniu Lucjana Błaszczyka.
Do Pekinu nie pojedzie także Edward Borsegjan. Pochodzący z Armenii zapaśnik Cartusii posiada polski paszport od kilku lat i walkę o wyjazd na olimpiadę przegrał już po raz drugi. Tym razem na przeszkodzie stanął mu... Ormianin.
Nie ze względu na klasę sportową, lecz stan zdrowia pod znakiem zapytania stanął występ w Chinach Marii Liktoras. Ta ukraińska siatkarka przyjechała do Polski w 1997 r., a obywatelstwo otrzymała cztery lata później. W 2003 r. pod wodzą Andrzeja Niemczyka zdobyła mistrzostwo Europy i od tamtego czasu jest etatową reprezentantką Polski, usuwając w cień występy naturalizowanych Rosjanek, Iriny Archangielskiej i Swietłany Riabko.
Zza wschodniej granicy pochodzi też nasza kolejna nadzieja na igrzyska Nadieżda Kostiuczyk. Badmintonistka zrzekła się białoruskiego obywatelstwa i przed siedmioma laty otrzymała polskie. W Pekinie studentka filologii rosyjskiej na Uniwersytecie Białostockim będzie walczyć w mikście wraz z Robertem Mateusiakiem.
Nigdy wcześniej nie mieliśmy w kadrze olimpijskiej aż tylu imigrantów. Podczas igrzysk w Barcelonie na pomoście sztangistów stanęło ich dwóch, obaj z Ukrainy. Sergiusz Wołczaniecki (Polakiem był jego dziadek) wywalczył brąz, a Andrzej Kozłowski zajął czwarte miejsce. Z kolei jeden z najlepszych kajakarzy w historii, siedmiokrotny mistrz świata Iwan Klementiew zmieniał barwy narodowe jak rękawiczki (ZSRR, WNP, Łotwa, Polska, ponownie Łotwa), lecz akurat jego laury olimpijskie (złoto w Seulu, srebro w Barcelonie i Atlancie) nie poszły na nasze konto. Podobnie jak w przypadku Michała Śliwińskiego, wicemistrza olimpijskiego z 1988 i 1992 r., który najpierw reprezentował ZSRR i WNP, potem Ukrainę, a obywatelstwo polskie otrzymał dopiero w 2001 r. Za to zdobył dla nas trzy złote medale mistrzostw świata.
Ich rodak Andrzej Liczik wywalczył w koszulce z orłem na piersi brązowy medal mistrzostw Europy w boksie.
Ukraińcem jest też Jurij Buchało i, co niezwykłe, wcale nie musi zmieniać obywatelstwa, by występować jako reprezentant Polski. Wystarczy, że zawodnik Posnanii spełnia dwa podstawowe warunki federacji rugby, czyli od co najmniej pięciu lat gra w naszej lidze, a od trzech nie wystąpił w oficjalnym meczu Ukrainy. Buchało jest łącznikiem ataku, a więc spełnia kluczową funkcję na boisku, bo od niego zależy, jak zespół będzie atakował. Ukrainiec należy do najskuteczniejszych w Polsce, dlatego zwrócił na siebie uwagę trenerów kadry. Zadebiutował w meczu Pucharu Narodów z Łotwą w maju 2007 r. Ma tylko kartę stałego pobytu, co czasem utrudnia mu życie np. w kontaktach ze służbą zdrowia. Dlatego Buchało, który ściągnął do Poznania żonę i córkę, złożył dokumenty o przyznanie mu polskiego obywatelstwa. Rugby to jednak nie piłka nożna, dlatego na ekspresowe załatwienie sprawy ścieżką prezydencką nie ma szans. Chociaż... Ukrainiec liczy po cichu, że uda się ją przyspieszyć dzięki rodzinnym koneksjom trenera reprezentacji Tomasza Putry z wicemarszałkiem Sejmu Krzysztofem Putrą.
Spiesząc się z przyznaniem obywatelstwa Rogerowi na zasadzie wyjątku (standardowa procedura wymaga pięcioletniego okresu zamieszkiwania na terytorium Polski, a Brazylijczyk przebywał w Warszawie od 2006 r.), Lech Kaczyński zdążył tuż przed zmianą piłkarskich przepisów. Dotychczas dopuszczano do gry naturalizowanych zawodników, którzy od chwili uzyskania pełnoletności zamieszkiwali w nowej ojczyźnie przez dwa lata. 30 maja działacze FIFA postanowili wydłużyć ten okres do pięciu lat.
Casus Brazylijczyka nasuwa porównania z przypadkiem Emmanuela Olisadebe, którego w przyspieszonym trybie namaścił na obywatela Polski prezydent Aleksander Kwaśniewski. O Nigeryjczyku, którego gole pozwoliły nam awansować do mistrzostw świata 2002 r., kibice już niemal zapomnieli, tymczasem 30-letni "Oli" odżył w lidze chińskiej, gdzie jako napastnik klubu Henan Jianye zdobył osiem bramek. Kto wie, może zestawienie duetu Roger - Olisadebe mogłoby okazać się czymś więcej niż tylko egzotycznym eksperymentem Leo Beenhakkera?
Nigeryjczyk związał się emocjonalnie z naszym krajem, poślubiając Beatę Smolińską. Żonę znalazł tu także Joe McNaull (ma córeczkę z koszykarką Katarzyną Dydek), który w 2000 r., jako pierwszy koszykarz z USA, otrzymał polski paszport. W jego ślady poszli Jeff Nordgaard, Lewis Lofton i Eric Elliott. Polskie obywatelstwo ma też koszykarz z Senegalu Brahima Konare, który nigdy jednak nie otrzymał powołania do reprezentacji.
Najgłośniej będzie jednak o tym, na którego występ czekamy jako gospodarze przyszłorocznych mistrzostw Europy. Prezes Polskiego Związku Koszykówki Roman Ludwiczuk zapewnia nas, że jest już bardzo blisko przekonania do gry w biało-czerwonych barwach znanego z występów w NBA Dana Dickau (ostatnio Los Angeles Clippers).
- W tej chwili Dan finalizuje rozmowy w sprawie nowego, wartego półtora miliona dolarów kontraktu w NBA, a pod koniec sierpnia ma przylecieć wraz z żoną i dziećmi do Polski - opowiada Ludwiczuk. - Jego pradziadek, Józef Ochałek, pochodzi ze wsi Lublica, a ochrzczony został w Bieździedzy pod Jasłem w styczniu 1875 r. Do Nowego Jorku wypłynął w 1903 roku, dwa lata później dołączyła do niego żona Julia. Znaleźliśmy wszystkie dokumenty w miejscowej parafii i zawiozłem je Danowi. Oglądając album ze zdjęciami kościoła i miejscowego cmentarza, był bardzo przejęty. Powiedział mi, że z dzieciństwa zapamiętał nawet słowo "dziękuję", którego używała jego babka. Jest bardzo religijny i stwierdził, że musi się odwołać do Boga, by podjąć właściwą decyzję. Czekam na to z niecierpliwością, jesteśmy w stałym kontakcie.
W tym przypadku w grę wchodzi nie tyle nadanie obywatelstwa, co stwierdzenie jego posiadania. - Jeśli Dickau dostarczy dokumenty do konsulatu w Los Angeles, stamtąd trafią one do wojewody mazowieckiego. On zdecyduje, czy są wystarczające powody, by uznać polskie obywatelstwo Amerykanina. Sądzę, że Daniel Dawid, bo tak brzmią jego imiona według metryki, mógłby pomóc naszej kadrze w dobrym występie na Euro. Przecież nie bez powodu od ośmiu lat występuje w NBA - mówi Ludwiczuk.
Dickau mógłby się więc stać dla kadry Muli Katzurina tym, kim Roger dla Beenhakkera.
Przyznawanie obywatelstwa Brazylijczykowi przez prezydenta było wydarzeniem medialnym, podobnie jak odznaczenie holenderskiego trenera Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Natomiast wręczenie przed rokiem Złotego Krzyża Zasługi Rune Holcie przeszło bez echa. Urodzony w Stavanger zawodnik jest bowiem słabo rozpoznawalny poza środowiskiem żużlowym. Norweg najpierw wykorzystał przepisy zezwalające na starty z polską licencją, a następnie wystąpił o paszport. Dwukrotnie zdobył indywidualne mistrzostwo Polski i od 2007 r. występuje jako nasz reprezentant w Grand Prix. Teraz podobną drogą chce pójść Francuz Bryan Bouffier. Ubiegłoroczny mistrz Polski i lider tegorocznej klasyfikacji w rajdach samochodowych stwierdził, że sama licencja mu nie wystarcza. - Nie wykluczam, że podejmę starania o obywatelstwo. Macie piękny kraj, lubię Mazury, Kaszuby, chętnie jeżdżę na Rzeszowszczyznę - powiedział.
Bardzo przyjemne pierwsze wrażenia miał też Yared Shegumo. We wrześniu 2003 r., po czterech latach pobytu w charakterze uchodźcy, etiopski biegacz otrzymał nowy paszport. Twierdził, że został u nas, uciekając przed wcieleniem do wojska i wojną z Erytreą. Zdobywał złote medale młodzieżowych mistrzostw Polski na 1500 i 5000 m, podczas Pucharu Europy pobił halowy rekord Bronisława Malinowskiego na 3000 m. Szybko dopadła go jednak proza życia w obcym kraju. Shegumo nie miał gdzie mieszkać, brakowało mu pieniędzy i wsparcia PZLA, zetknął się nawet z przejawami rasizmu wśród polskich konkurentów. Mając 23 lata, przerwał karierę i wyjechał do pracy w brytyjskiej fabryce. Wiosną ubiegłego roku podjął próbę powrotu do sportu, lecz źle przygotowany do sezonu, uzyskiwał słabe wyniki, a w końcu złapał kontuzję i wycofał się ze startów.
Jak widać, nie zawsze nowa ojczyzna spełnia obietnice.
Krzysztof Kawa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski