Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hańba! gwiżdże sobie a muzom i gra (prawie) jak przed wojną

Monika Jagiełło
Krakowska orkiestra Hańba! mówi o sobie, że gra „folk punk rodem z międzywojnia”
Krakowska orkiestra Hańba! mówi o sobie, że gra „folk punk rodem z międzywojnia” Fot. joanna urbaniec
Muzyka. Zbuntowana orkiestra podwórkowa z Krakowa - uzbrojona w bandżo, tubę, akordeon, bęben i grzebień - podbija kolejne serca. Czterej muzycy grali już w bibliotekach, na squatach oraz dla znanego amerykańskiego radia. Jak daleko zawędruje zadziorna Hańba!?

Ta historia mogłaby zaczynać się w ten sposób: „Nieznani nikomu orkiestranci rozpoczęli koncert na dziedzińcu ulicy Krupniczej szlagierem z repertuaru pana Bodo, lecz nie skończywszy pierwszej zwrotki, przeszli niespodziewanie do barbarzyńskiego łomotania w rytmie jakby polki. Bębnista, najgrubszy i najwyższy z całej orkiestry, ruszał się przy tem niczym afrykański goryl, zaś bandżonista, semickiego zapewne pochodzenia, wydobywał z siebie chrapliwe okrzyki.

Najgorsze ze wszystkiego były jednak teksty piosenek. Okazali się nie muzykantami, lecz bandytami, gdy wpierw kpili z Pana Ministra Becka, następnie twierdzili, że niby sanacyjnych rządów winą jest bieda i wyzysk powszechny, po czym ogłosili, że każdemu pokazują dziś figę z makiem! Powoływali się przy tem na poetę Tuwima, znanego z sympatii do antypaństwowych wystąpień”.I choć to relacja z wyimaginowanego koncertu, to krakowski zespół Hańba! jest jak najbardziej prawdziwy.

Orkiestra kontra sanacja

- Wyobraź sobie, że przychodzisz na koncert, a tam czterech chłopaków w kaszkietach i koszulach krzyczy ze sceny „Żydokomuna!”. Na początku reagowano różnie - wspomina akordeonista grupy, kryjący się pod pseudonimem Wiesław Król.

Bo w Hańbie! każdy ma swój pseudonim. Do orkiestry należą też Andrzej Zamenhof, Adam Sobolewski i Ignacy Woland. Wesołą menażerią zarządza sprawnie impresario o wdzięcznym imieniu Izolda Sznaps... Skąd ten pomysł?

- Jesteśmy orkiestrą podwórkową. Nasza rzeczywistość to rzeczywistość międzywojnia. Jest rok 1935, a my pokazujemy figę z makiem faszystom, komunistom, klerykałom i liberałom - mówi Ignacy Woland, trzymając się roli przedwojennego muzykanta. - Wiecie, że dziś sam bunt nie wystarczy, musi być atrakcyjny. Czy to was zaprowadziło do międzywojennej estetyki? - pytam.

- Część zespołu wychowała się na muzyce punkowej. Pomyśleliśmy, że ciekawie byłoby\połączyć punk rocka z folkiem i wrzucić całość w zupełnie inny kontekst - wyjaśnia grający na bębnie i grzebieniu Adam Sobolewski. Tak stali się muzykantami Zbuntowanej Orkiestry. Częścią tej roli jest nadane sobie nowe pochodzenie: żydowskie, tatarskie... Razem są przedwojenną Polską w pigułce. Wielokulturową, choć dziś nie każdy chce o tym pamiętać. - Im mocniej angażowaliśmy się w Hańbę!, odkrywaliśmy, jak buntownicza prostota punk rocka zazębia się z barwną atmosferą międzywojnia - dodaje Woland.

Orkiestra, która sprzeciwia się rządom sanacji i jej „gwałtowi na demokracji”, tak naprawdę powstała w Krakowie w 2012 roku. Mimo że przedwojenny Kraków nie kojarzy się z podwórkowymi orkiestrami...

- Typowo andrusowych pieśni jest tu mało. Rebelianckich brzmień lepiej szukać we Lwowie, który znany był z muzycznej kultury podwórkowej - wyjaśnia Wiesław Król.

Wszyscy muzycy Hańby! związani są z innymi zespołami, jak Południca! czy Superxiu. Hańba! to jednak ich pierwsze spotkanie z buntowniczym folkiem.

- Czujemy muzyczne powinowactwo z takimi zespołami, jak R.U.T.A. - mówi Ignacy Woland. Projekt, w którym udzielali się m.in. muzycy Kapeli ze Wsi Warszawa i Moskwy, łączył punkowo-folkową muzykę z oryginalnymi pieśniami chłopów z Polski, Ukrainy i Białorusi. - R.U.T.A. wskrzesiła autentyczne pieśni buntu sprzed wieków. Nam było o tyle łatwiej, że Hańba! to zespół wyimaginowany. Z polskich zespołów lubimy też Criminal Tango, którzy czerpią z tradycji lat 50. i 60. i tradycji „Złego” Tyrmanda - dodaje Woland. Wymienia też zespół Dzieciuki - białoruskich punkowców zafascynowanych powstaniem styczniowym.

Po drodze z Tuwimem

Hańbie za teksty piosenek też często służą autentyczne utwory tamtych czasów. Sięgają choćby po wiersze Tuwima i Brzechwy. - Okazało się, że to są samograje. Niemal każdy tekst Tuwima jest do zaśpiewania i zagrania w punkowym stylu. Odkryliśmy też mniej nam znanych poetów, jak Tadeusz Hollender - mówi Woland.

W repertuarze Hańba! ma m.in. „Żandarma”, którego tekst jest muzyczną interpretacją wiersza Tuwima „Gwiżdżąc sobie a muzom na ulicy poeta rozmyśla o kompetencjach władzy”. Są też piosenki, jak wspomniana „Żydokomuna” (do słów Brzechwy) czy „Narutowicz”. Ostrym tekstom daleko do zgrywy. Kiedyś budziło to w zespole obawy o reakcje. Ostatnio muzycy zauważają jednak, że publiczność sama wywołuje te piosenki i śpiewa je razem z nimi.

- Dziś, kiedy wychodzimy na scenę i mówimy, że „jesteśmy w 1935 roku i walczymy z sanacją”, to publiczność łapie tę konwencję. Jeśli jednak ktoś nie chce wejść w ten świat i będzie chciał wszystko upolityczniać i przyrównywać do teraźniejszości, to trudno nam z tym walczyć. W XX-leciu międzywojennym można było wykrzyczeć więcej - dodaje Woland.

W Hańbie! uparcie doszukiwano się przedstawicieli konkretnej opcji politycznej, choć muzycy deklarują, że odcinają się od tego, co na prawo i na lewo. - Trudno śpiewać teksty o historycznym znaczeniu bez odniesienia do współczesności. Dlatego wiele osób ma problem, żeby oddzielić jedno od drugiego - mówi Król.

Jednak coraz większa publiczność wchodzi w konwencję zaproponowaną przez krakowską kapelę podwórkową. Zespół grał koncerty m.in. w miejskich bibliotekach, poznańskim squacie Rozbrat i na rodzinnych festynach. Takie miejsca młode kapele często omijają.

- Odnajdujemy się w różnych sytuacjach. Najdziwniejszy koncert graliśmy na peronie dworca Łódź Kaliska o siódmej rano. Pamiętny był też występ na festiwalu rekonstrukcji historycznej w Kutnie. Pod sceną tańczyli żołnierze Wehrmachtu i sowieci, miejscami pojawiali się też wikingowie - śmieje się Król.

Z bandżo na Nikiszowcu

Grupa zagrała na tegorocznym OFF Festivalu w Katowicach. Była jednym z polskich zespołów, które zarejestrowały występ dla znanego alternatywnego radia z Seattle, KEXP. Półgodzinne nagranie przedstawia muzyków w upalne popołudnie na śląskim Nikiszowcu. Jako jedyni zarejestrowali swój występ na żywo na ulicy, co dodało całości podwórkowego sznytu. Efekt okazał się na tyle dobry, że radiowcy zdecydowali, że to występ Hańby! będzie pierwszym polskim zespołem, który KEXP wypromuje w sieci.

- Słońce paliło ulice i nas. Grało się jednak bardzo rodzinnie. Radiowcy z KEXP mieli typowo amerykańskie podejście. Uśmiechnięci, na luzie. Na początku mieliśmy trochę kwaśne miny, ale atmosfera szybko nam się udzieliła - wspomina Adam Sobolewski.

Muzycy Hańby! wiedzą, że konwencja orkiestry podwórkowej daje im pewną przewagę nad innymi zespołami. - Dla osób z boku możemy wyglądać śmiesznie. Jednak muzyce daleko do śmieszności, choć korzysta z satyry i ironii - dodaje Woland.

Niedawno muzycy zostali zaproszeni na koncert w publicznej instytucji kulturalnej. - Wręcz zostaliśmy poproszeni, żeby zagrać wszystkie najostrzejsze utwory - śmieje się. Na rodzinnych festynach najostrzejszych utworów nie zagrają. Wiedzą jednak, że od odbiorcy zależy, jak zinterpretuje to, co usłyszy.

- Spory polityczne międzywojnia były ostrzejsze i każdy miał świadomość, kto jest kim. Dziś czerpiemy wiedzę z internetowych memów i serwisów, które niekoniecznie spełniają informacyjne funkcje. Kiedy więc ludzie dowiadują się czegoś o postaciach tamtych czasów - Narutowiczu, Piłsudskim, Dmowskim - niekoniecznie mają szerszą wiedzę na temat kontekstu, w jakim te nazwiska należy odczytywać - twierdzi Woland.

Muzycy Hańby! poznali się podczas studiów w Krakowie. Szczególnie lubią podwórko na ul. Berka Joselewicza.- Kazimierskie podwórka są nam najbliższe. Może właśnie Kazimierz, a nie Kraków jest centrum naszego świata - mówi Woland.

Czym się zajmują poza graniem w zespole? Jeden uczy dzieci rytmiki, drugi pracuje jako realizator dźwięku, inny jest programistą. Czwartego z muzyków można na co dzień spotkać w sądzie. - Mamy też własną oficynę wydawniczą Karoryfer Lecolds. To, co robimy jest efektem naszej wspólnej pracy. Hańba! to zresztą pięcioosobowy zespół, choć jej piąty członek, czyli menedżerka, nie pojawia się na scenie. Jest jednak tak samo ważną osobą dla grupy - mówi Woland. Zespół właśnie rusza w trasę koncertową. „Zbuntowana trasa objazdowa 1935” rozpocznie się 9 października koncertem w klubie Alchemia. Na zimę zapowiadają płytę długogrającą.

- W studiu mieliśmy szczęście pracować z nieżyjącym już realizatorem dźwięku i producentem Wojtkiem Przybylskim. Zrobił wszystko, żeby muzyka brzmiała punkowo i naturalnie. Mamy nadzieję, że nowe nagrania zabrzmią równie dobrze. Musimy się spieszyć, bo przecież za cztery lata wybuchnie wojna. Kto wie, czy ją przeżyjemy - mówi z przekorą Woland.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski