Enrico Preziosi, prezydent Como w czasie, gdy Messi aspirował do gry w tym klubie, nie potrafi dziś jednoznacznie wytłumaczyć, dlaczego zrezygnował z tak utalentowanego piłkarza.
Decydujące było jednak to, iż pozyskanie małoletniego nie jest sprawą prostą, bo w grę wchodzi osiągnięcie porozumienia z jego rodzicami w ramach restrykcyjnych przepisów. Działacze włoskich drużyn rzadko więc podejmują tego typu ryzyko, a jest ono spore – minie wiele lat, zanim nastolatek dojrzeje i zacznie (albo i nie) odgrywać w drużynie seniorów ważną rolę.
W Barcelonie mają fachowców, którzy potrafią zająć się talentami. La Masia przyjmuje dzieci, które po kilku latach opuszczają jej mury jako ukształtowani, warci miliony euro piłkarze. Nie miejsce tu i pora, by wymieniać ich nazwiska, wszak każdy szanujący się kibic potrafi wymienić z pamięci co najmniej kilka z nich.
Rzecz w tym, że tego typu „produkcja” wymaga nie tylko wiedzy na temat szkolenia, ale i umiejętności przeprowadzenia operacji prawnej z udziałem nastolatka i jego opiekunów, co obejmuje też zatrzymanie zawodnika w klubie po ukończeniu przez niego 18. roku życia.
Śledztwo FIFA i nałożony w jego efekcie 14–miesięczny zakaz transferowy na Barcelonę rzuca nowe światło na ten proceder. Katalończycy tak się rozochocili, iż część z przeprowadzonych transakcji nie spełniało surowych wymagań światowej federacji.
Chodzi o to, że międzynarodowe transfery z udziałem piłkarzy, którzy nie ukończyli 18 lat, są możliwe tylko w trzech przypadkach: jeżeli rodzice zawodnika przeprowadzają się do kraju, w którym funkcjonuje klub, z powodów pozapiłkarskich (np. otrzymali nową pracę); transfer dokonuje się na obszarze Unii Europejskiej lub Europejskiego Obszaru Gospodarczego, a zawodnik jest między 16. a 18. rokiem życia; wreszcie po trzecie – jeśli dom gracza znajduje się maksimum 100 km od siedziby klubu, który chce go pozyskać.
Przepisy, wprowadzone w 2010 roku, były reakcją FIFA na lawinowo rosnący rynek handlu dziećmi, przede wszystkim z Afryki i Ameryki Południowej. A także – jak się okazuje na przykładzie Barcy – z Azji, bo wśród dziesięciu nielegalnie pozyskanych graczy jest co najmniej jeden Koreańczyk.
Fabryka z Katalonii przez lata funkcjonowała bez zarzutu i stała się obiektem zazdrości na całym świecie. Właśnie, zazdrości. W Barcelonie nikt nie przyznaje się do błędów. – To spisek – mówi prezes Josep Maria Bartomeu. W domyśle – zapewne z udziałem Realu Madryt.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?