Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Handel magisterkami kwitnie na całego

Maciej Pietrzyk
Pisanie prac na zamówienie stało się intratnym biznesem, a autorzy wyszli z podziemia
Pisanie prac na zamówienie stało się intratnym biznesem, a autorzy wyszli z podziemia FOT. TOMASZ HOŁOD
Kontrowersje. Pisanie prac dyplomowych na zlecenie to coraz bardziej intratny biznes.

Sprzedawcy prac dyplomowych nie kryją się już po studenckich forach internetowych, dyskretnie oferując swoje usługi. Teraz prowadzą profesjonalne strony i otwarcie reklamują się w sieci.

– Przyjmuję zlecenia nie tylko na prace magisterskie i licencjackie, ale też wszystkie inne. Od esejów na zaliczenie semestru na studiach po wypracowania do szkoły – mówi Kinga, absolwentka socjologii Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Więcej można dowiedzieć się z jej strony internetowej. Znajduje się tam szczegółowa oferta, opis dotychczasowego doświadczenia, a nawet komentarze klientów. – Jeszcze kilka lat temu zlecenia dostawałam głównie dzięki temu, że ktoś mnie komuś polecił. Ewentualnie gdzieś na forum zostawiłam e-mail do kontaktu. Dziś promuję się na Facebo­oku, prowadzę bloga z poradami dla uczniów i studentów oraz płacę za reklamę w internecie – mówi Kinga.

Podobnych stron otwarcie oferujących pisanie m.in. prac dyplomowych na zlecenie jest w internecie mnóstwo. – Konkurencja na tym rynku jest coraz większa, ale mam też wrażenie, że chętnych na kupno prac regularnie przybywa. Sam dostaję zlecenia od studentów z najlepszych uczelni w Polsce – twierdzi jeden z piszących na zlecenie.

Przeciętna cena pracy licencjackiej to ok. 1,2–1,5 tys. zł. Prace magisterskie to najczęściej wydatek rzędu przynajmniej 2 tys. zł. W zamian jednak piszący zapewniają, że praca nie zostanie wykryta przez żaden z systemów antyplagiatowych. „Pracę piszę w całości samodzielnie, nie kopiuję od innych. Dlatego gwarantuję, że antyplagiat niczego nie wykryje” – można przeczytać w jednej z ofert.

Czy pisanie prac na zlecenie jest zgodne z prawem?

Prawnik Marcin Chałupka, specjalista ds. szkolnictwa wyższego, wskazuje, że zgodnie z prawem autorskim przestępstwo popełnia ten, kto przedstawia cudzą pracę jako własną, a więc kupujący. Osoba, która napisała pracę, może jednak odpowiadać za pomocnictwo, czyli ułatwienie dokonania czynu zabronionego. – Jeśli sprzedającemu opracowanie zostanie udowodnione spełnienie przesłanek pomocnictwa, w tym zamiaru, może podlegać odpowiedzialności – wyjaśnia Marcin Chałupka.

Nie jest to jednak takie proste, ponieważ większość piszących zabezpiecza się przed konsekwencjami prawnymi. Na
dziesięciu piszących, z którymi się skontaktowaliśmy w sprawie pracy magisterskiej, ośmiu już w pierwszym e-mailu zastrzegło, że będzie ona mieć charakter „przykładowy”, „pomocniczy”, „jest jedynie wzorem” lub „nie może zostać wykorzystana w celach niezgodnych z prawem”.

Zdaniem Marcina Chałupki same próby karania osób przyjmujących zlecenia na napisanie pracy problemu niesamodzielnych prac magisterskich nie rozwiążą.

– Nie chcę bronić łamania prawa, ale w mojej ocenie kluczem do walki z plagiatami na uczelniach jest eliminacja przyczyn, czyli zmiana motywacji dyplomantów. Dopóki będą oni postrzegać obowiązek pisania prac jako mitręgę służącą dopełnieniu fikcji awansu „naukowego” opartego na tworzeniu „makulatury”, nieprzydatną zawodowo ani życiowo, dopóty będzie popyt, a więc i podaż – mówi Marcin Chałupka.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski