– Widok pojazdu opancerzonego SKOT na warszawskich ulicach nie wzbudziłby sensacji. Takie maszyny wykorzystywane są jako atrakcje turystyczne. Widziałem nawet SKOT-a z wymalowanymi na pancerzu różowymi sercami i kwiatkami – mówił przed krakowskim sądem 47-letni Arkadiusz K., kolekcjoner militariów spod Szczecina.
Na wczorajszą rozprawę Brunona Kwietnia, oskarżonego o planowanie zamachu na Sejm w 2012 r., sąd wezwał świadków, którzy nie znali osobiście „terrorysty”. Ich numery telefonów i adresy mailowe widniały jednak w notatniku niedoszłego zamachowca.
Sędzia Aleksandra Almert dopytywała, jakie są szanse kupna pojazdu SKOT, załadowania do niego kilku ton materiału wybuchowego i przejazdu nim niepostrzeżenie pod budynek Sejmu. Taki plan zamachu, według prokuratury, miał
Kwiecień.
Arkadiusz K. przyznał, że jeśli ma się pieniądze, to z nabyciem ośmiokołowej maszyny nie ma problemu (oferty są np. na Allegro). Gorzej z jego utrzymaniem.– Tego rodzaju wóz opancerzony może ważyć od 10 do 15 ton, więc konserwacja jest kosztowna. Mogą być też kłopoty z jego rejestracją i dopuszczeniem do ruchu na drodze publicznej – mówił 47-latek. Powiedział też, że SKOT-em można co prawda staranować inne samochody, ale betonowego muru pojazd ten już nie przebije.
Na pytanie, ile saletry amonowej zmieściłoby się w wozie pancernym, Arkadiusz K. tylko się uśmiechnął i wyjaśnił, że nigdy nie prowadził SKOT-a. Nie stać byłoby go również na jego kupno.
Na koniec świadek powiedział, że uważa Kwietnia za oszołoma, który wybrał złą drogę. – Mam jednak wrażenie, że cała ta sprawa z zamachem została zainspirowana przez agentów tajnych służb – podsumował swoje zeznania 47-latek.
Kolejnym świadkiem był 52-letni Krzysztof J. z Jarocina, były żołnierz, który ma firmę handlującą sprzętem wojskowym, m.in. wozami bojowymi.
52-latek zapewnił, że Brunon Kwiecień nie chciał od niego kupić SKOT-a, ponieważ w takich transakcjach zawsze osobiście rozmawia z klientami.
– Z oskarżonym żadnej rozmowy nie przeprowadziłem. Być może dzwonił do nas z pytaniami, ale się nie przedstawił – wyjaśniał Krzysztof J.
Kolejne pytania sądu dotyczyły tego, w jaki sposób można przetransportować w okolice Sejmu wóz bojowy na lawecie (SKOT pędzący przez całą Warszawę wzbudziłby zbyt szybko czujność policji). – Do takiej operacji potrzeba kierowcy i kogoś naprowadzającego na lawetę. Zjazd z niej może trwać nawet godzinę, bo wcześniej trzeba odpiąć pasy i łańcuchy bezpieczeństwa oraz rozgrzać silnik – wyjaśniał 52-latek.
Podczas wczorajszej rozprawy nie obyło się również bez niezwykłych sytuacji. W trakcie zeznań Krzysztofa J. Brunon Kwiecień zapytał świadka, czy sprzedaje obecnie sprzęt wojskowy na Ukrainę. Świadek zdziwił się i stwierdził, że nie odpowie, gdyż pytanie nie dotyczy sprawy.
– Po co oskarżony zadaje takie pytania? – odezwała się sędzia Almert. – Byłem po prostu ciekawy – odpowiedział Kwiecień.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?