Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hannah Arendt. Banalność zła i niebanalność myślenia

Joanna Lubecka
Hannah Arendt (1906-1975)
Hannah Arendt (1906-1975) Fot. Archiwum IPN
Krakowski Oddział IPN i „DZIENNIK POLSKI” przypominają. Niemiecka filozof jest autorką „Korzeni totalitaryzmu”, jednej z najważniejszych książek dwudziestego wieku. Pisze w niej, że do powstania współczesnych systemów despotycznych przyczyniło się „przymierze motłochu z kapitałem oraz plemiennym nacjonalizmem i rasizmem”

„Dobrze pamiętam tę niezwykłą nową studentkę! Nieśmiała, powściągliwa, o pięknych rysach, od razu robiła wrażenie kogoś niezwykłego na sposób niedający się bliżej określić” - tak wspominał Hans Jonas swoją koleżankę ze studiów i wieloletnią przyjaciółkę Hannah Arendt. Nieśmiałość i powściągliwość z czasem ustąpiły bezkompromisowemu głoszeniu własnych poglądów. Nawet jeśli ściągało to na nią krytykę środowisk naukowych, żydowskich, czy nawet utratę przyjaciół. Nie uważała tego za odwagę, lecz raczej za wierność. Twierdziła, że prawdy nie można instrumentalizować i upolityczniać.

Żydowskie korzenie
Hannah Arendt urodziła się w Hanowerze w 1906 roku, jako jedyne dziecko zasymilowanych i wykształconych Żydów. Dzieciństwo i młodość spędziła w Królewcu, gdzie rodzina przeprowadziła się z powodu choroby ojca (zmarł w 1913 r.). Okres szkolny (lata 1913-1924), który według Arendt trwał stanowczo zbyt długo, był czasem zainteresowania językiem greckim, filozofią, a równocześnie znudzenia szkolną sztampą i dyscypliną oraz brakiem inspiracji. Arendt już w wieku 14 lat fascynowała się filozofią Kanta, należała do kółka miłośników literatury greckiej. Pod koniec piątej klasy została wyrzucona za „łamanie dyscypliny”. Matka zapewniła jej prywatne nauczanie, które zakończyło się maturą zdawaną eksternistycznie i przyznaniem Hannah złotego medalu za znakomite wyniki.

W Królewcu „doświadczyła” swego żydowskiego pochodzenia, o którym w domu się nie mówiło, gdyż po prostu nie było ono istotne. Mieszkańcy miasta traktowali antysemityzm jako rodzaj pewnej konwencji towarzyskiej: nie wypadało zapraszać Żydów, spotykać się z nimi, chodzić do miejsc, w których bywali itd. Działo się tak, mimo, że królewieccy Żydzi należeli do elity intelektualnej i finansowej tego miasta. Arendt rzadko wracała w swoich wspomnieniach do poczucia inności, choć w pamięci zostały jej przezwiska, jakimi obrzucali ją szkolni koledzy: „Hannah, wyglądasz jak siedem synagog!”.

Wspominała również, że swoją postawę wobec antysemickich zachowań zawdzięczała matce, która reagowała ostro na każdy przejaw antysemityzmu nauczycieli wobec Hannah, wysyłając listy protestacyjne do dyrekcji szkoły. Gdy Hannah dokuczały dzieci, matka nie pozwoliła jej się skarżyć, gdyż uważała, że powinna w takiej sytuacji poradzić sobie sama. „Matka zawsze stała na stanowisku, iż nie wolno chować głowy w piasek. Trzeba się bronić”. „Żydowskość” nigdy nie była dla Arendt elementem oceny człowieka, przez całe życie krytykowała instrumentalizowanie tej kategorii: „Pochodzenie żydowskie, bez politycznej i religijnej konotacji, stało się swego rodzaju cechą psychologiczną, zmieniło się w »Żydowskość«, i odtąd mogło być postrzegane jedynie w kategoriach cnoty lub wady”.

Narodziny myśliciela
Studia w Marburgu, Heidelbergu i Fryburgu Bryzgowijskim z pewnością były dla Hannah najbardziej owocnym czasem. Jej analityczna i dociekliwa umysłowość trafiła w końcu na wybitne postaci. Z pewnością najważniejszą z nich był Martin Heidegger, starszy o 18 lat charyzmatyczny wykładowca. Cieszący się już sporą sławą filozof przyciągał na swoje wykłady wybitnych studentów.

Po wielu latach Heidegger napisze w liście do Arendt, że już w czasie pierwszych wykładów zauważył w oczach młodej studentki fascynację. Wkrótce otrzyma ona list: „Droga Panno Arendt, wszystko między nami powinno być proste, jasne i czyste. To, że została Pani moją uczennicą, a ja Pani nauczycielem, jest zaledwie pretekstem do tego, co się nam przydarzyło”. Zakochany Heidegger umawiał się ze swoją studentką na konsultacje, tajne spacery, ale również prosił ją o recenzje artykułów i przede wszystkim wykładów. Ich związek był bardzo burzliwy i trwał jedynie rok, po którym Arendt przeniosła się na studia do Heidelbergu, by poznać tam swojego drugiego mistrza i przyjaciela Karla Jaspersa. Związek Arendt i Heideggera jest do dziś przedmiotem badań, szczególnie w świetle publikacji ich wieloletniej korespondencji.

Faktem pozostaje krótkotrwałe wprawdzie, ale jednak czynne poparcie Heideggera dla Hitlera, zafascynowanie narodowym socjalizmem i antysemityzm. Jego stosunek do żydowskich studentów i przyjaciół jest bardzo niejednoznaczny. Pomagał im, ale niektóre dokumenty świadczą o tym, że przyczyniał się do ich relegowania z uniwersytetu. Nie pomógł również Hannah, gdy aresztowano ją w Niemczech za żydowskie pochodzenie. W momencie, gdy on obejmował z „błogosławieństwem” nazistów funkcję rektora, Hannah wraz z matką uciekały z Niemiec do Francji. Jednak rola Heideggera w życiu Hannah była niezwykle istotna, to on dał jej wiarę w siebie i odwagę do obrony własnych racji, wzmocnił w jej charakterze bezkompromisowość i odwagę, potwierdził słuszność szukania inspiracji w filozofii antyku i myśli chrześcijańskiej. W 1955 r. Arendt i Heidegger ponownie zaczęli pisać do siebie listy.

„Banalność zła”
W 1940 r. Hannah wraz matką bezpiecznie dotarły do Stanów Zjednoczonych. Tam Arendt aż do śmierci pracowała na uniwersytetach w Chicago i Nowym Jorku. W 1961 roku na własną prośbę udała się do Jerozolimy jako korespondentka „New Yorkera”, aby relacjonować proces Adolfa Eichmanna.

Z jej obserwacji oraz studiów nad aktami procesu powstała najsłynniejsza książka Arendt (choć nie najważniejsza) pt. „Eichmann w Jerozolimie”. To w niej padło słynne, powszechnie dziś używane pojęcie „banalność zła”. Reakcje na „Eichmanna w Jerozolimie” były dla Arendt bardzo bolesne. Mimo ostrzeżeń przyjaciół zdecydowała się jednak na publikację.

Po wydaniu książki zaczęła się publiczna nagonka, ataki środowisk syjonistycznych w Stanach Zjednoczonych i Izraelu, wielu przyjaciół zerwało z nią kontakty, nazywając „wrogiem Żydów”, a nawet sarkastycznie pytając, czy nie jest nazistką? Dostawała listy z pogróżkami, oskarżano ją, że jest zwolenniczką teorii samozagłady Żydów (oskarżała Judenraty o współpracę z Niemcami), zarzucano jej „filozofowanie” tam, gdzie wszystko jest jasne. Głównym, choć niewyartykułowanym wprost zarzutem był brak prostej dychotomii: my - Żydzi ofiary i oni - źli naziści, których uosabiał nieludzki Eichmann. Przedstawienie przez Arendt Eichamnna jako „zwykłego” urzędnika, który organizował zza biurka zagładę Żydów miało go według krytyków Arendt, nadmiernie „uczłowieczyć”.

Wielu krytyków nie zrozumiało głównego przesłania Arendt. Banalność zła nie oznaczała umniejszania roli Eichmanna lub jego czynów, lecz zastraszającą „normalność” tego człowieka. Arendt zwracała uwagę na „powszechność”, „zwyczajność” zła, na to, że człowiek uosabiający je, tak jak Eichmann, nie musi być „spektakularną bestią w ludzkiej skórze”. Jednak jej teorie stały w sprzeczności z celami politycznymi procesu, który pod postacią Eichmanna miał osądzić cały Holocaust.

Arendt krytykowała rząd Izraela, oskarżając go o instrumentalizację procesu, o uczynienie z niego polityczno-wychowawczego spektaklu.

„Prawda jest despotyczna”
Najistotniejszym, wręcz fundamentalnym dziełem Hannah Arendt jest książka „Korzenie totalitaryzmu”, wydana po raz pierwszy w 1951 r. Zaczęła ją pisać z myślą o nazizmie, lecz widząc rozwój sytuacji w Związku Sowieckim, analizie poddała również komunizm.
Prawdę i dochodzenie do niej Arendt uznawała za podstawowe prawo człowieka, czy wręcz cechę konstytuującą człowieczeństwo. Prawda była największym wrogiem totalitaryzmów, a człowiek samodzielnie myślący był największym zagrożeniem. „Z punktu widzenia polityki prawda ma charakter despotyczny. Jest zatem znienawidzona przez despotów, słusznie obawiających się konkurencji ze strony siły przymusu, której nie mogą sobie podporządkować”.

Analizując dzieje ludzkości Arendt zdefiniowała kilka przyczyn powstawania systemów totalitarnych. Zaniknięcie rozdziału sfery prywatnej od publicznej spowodowało powstanie społeczeństwa masowego, które „nie tylko niszczy dziedzinę publiczną, ale też prywatną, pozbawiając ludzi nie tylko miejsca w świecie, lecz również prywatnego domu”. Arendt nazywa to wykorzenieniem człowieka. Rozwój kapitalizmu, połączony z imperializmem spowodował narzucenie polityce celów gospodarczych, a tym samym „uwiąd dziedziny politycznej”. Osiągnięcie dominacji politycznej przez „człowieka ekonomicznego” spowodowało negatywne skutki dla państwa narodowego i dla polityki, rozumianej przez Arendt jako troska o sprawy publiczne. Pociągnęło za sobą degradację struktur państwa.

„Przymierze motłochu (wykorzenionych mas) z kapitałem oraz plemiennym nacjonalizmem i rasizmem” ostatecznie, według Arendt, doprowadziło do powstania totalitaryzmów - systemów amoralnych, gdyż łamały odwieczną zasadę polityki, próbując narzucić bezwzględne posłuszeństwo. Dla Arendt „nie ma czegoś takiego jak posłuszeństwo w sprawach moralnych i politycznych”.

***
Joanna Lubecka, historyk z Oddziału IPN w Krakowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski