Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hey. "Fire" (73)

Redakcja
Szczecińska grupa Hey powstała w 1992 r. za sprawą kompozytora oraz gitarzysty Piotra Banacha. Obok niego w pierwszym składzie znaleźli się też: pisząca teksty wokalistka Katarzyna Nosowska; drugi gitarzysta Marcin Żabiełowicz; basista Marcin Macuk i perkusista Robert Ligiewicz. Niewiele później w Heyu pojawił się Jacek Chrzanowski, który zastąpił Macuka.

Niezapomniane płyty polskiego rocka

W tym samym roku kwintet wystąpił w Jarocinie, co przyniosło mu od razu sporą popularność wśród fanów rocka, nagrodę dziennikarzy i... kontrakt z wytwórnią Izabelin Studio. Jego owocem był longplay "Fire". Wydawnictwo zyskało błyskawiczne powodzenie. Świetnie też zostały przyjęte promujące je koncerty, co przyniosło formacji interesujące propozycje pokazania się na Zachodzie. Między innymi odbyła się krótka trasa po Danii i Francji, podczas której zespół wygrał nawet festiwal "Le Printemps De Bourges". Pisząc najprościej - zespół szedł wtedy jak burza. Od sukcesu do sukcesu. Skoro tak, to warto się zastanowić, co było tego przyczyną? Czy może wiązało się to z faktem, że większość pomieszczonych na "Ogniu" pieśni była zaśpiewana po angielsku? Odpowiem w ten sposób: Jeśli chodzi o wspomniane zagraniczne sukcesy koncertowe - to na pewno tak (a z kolei nagłośnienie informacji o nich podsyciło popyt w kraju), ale nie sądzę, aby ta obcojęzyczność była odpowiedzialna za tak szybkie pokochanie Hey' a przez nas. Najlepszym tego dowodem, jest to, że najbardziej uwielbianymi nad Wisłą fragmentami z płyty stały się jej polskie elementy. Dlaczego? Bo jestem przeświadczony, że dla większości rodaków słuchanie piosenek śpiewanych po angielsku (nawet przy perfekcyjnej znajomości tego języka) - jest czymś nie w pełni naturalnym. Po prostu nie trafia bezpośrednio do serca, gdyż wymaga wcześniejszego przetrawienia przez mózg. Tu muszę jednak też koniecznie dodać, że oceniając album, nie wolno lekceważyć jego instrumentalnej warstwy, bowiem jest ona znakomita i wręcz idealnie wpisała się w szalejącą wtedy na świecie modę na pełen energii grunge. A ponieważ sądzę, że każdy z moich czytelników wie, czym był (i jest) grunge, więc zamiast analizować muzykę w poszczególnych utworach, napiszę jedynie, że jeśli chce się na zawsze zapamiętać ten krążek, wystarczy zaprogramować sobie w odtwarzaczu wszystkie śpiewane na nim po polsku utwory, a resztę potraktować jak bardzo rzetelne ich uzupełnienie. Ja zawsze tak robię.
Jerzy Skarżyński, "Radio Kraków"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski