Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia naszej miłości, choć przerwanej, jest budująca

Urszula Wolak
fot. Polski Himalaizm Zimowy
6 marca 2013 roku Tomek Kowalski, z którym byłaś uczuciowo związana, zginął pod Broad Peakiem, zdobywając wcześniej ten niebezpieczny szczyt zimą - jako jeden z pierwszych w historii himalaizmu.

Po jego śmierci postanowiłaś napisać książkę, wykorzystując do tego celu m.in. zgromadzone przez niego wspomnienia i relacje, które publikował na stronie autorskiego bloga. Przywołajmy moment, w którym wzięłaś po raz pierwszy do ręki Waszą książkę. Co czułaś?

Pierwszym momentem, który mnie bardzo poruszył, był telefon od Pana Staszka Pisarka, wydawcy książki. Powiedział, że trzyma książkę w rękach... a ja zamarłam. Nie spodziewałam się, że zadzwoni z tą wiadomością. Nie mogłam powstrzymać łez. Kiedy sama wzięłam ją do rąk, poczułam wielką ulgę, radość i ogromną satysfakcję. W jednej minucie przypomniał mi się cały trud, który włożyłam w jej napisanie. Dwa lata pracy, łez, śmiechu i różnorodnych myśli.

Liczysz jeszcze dni od momentu odejścia Tomka?
Dni już nie, czasem myślę o czasie, który już minął.

Czy praca nad książką była formą terapii po jego stracie? Pomagała czy ułatwiała przepracowanie tej straty?
Pewnie była jakąś formą terapii, choć sama tak tego wtedy nie nazywałam. Z jednej strony pomagała, z drugiej zmuszała mnie do ciągłego powracania do wspomnień, zdjęć. To było momentami bardzo trudne, męczące. Największa wena dopadała mnie w pociągach, w poczuciu, że przed czymś uciekam, a jednocześnie coś gonię, w hałasie, a jednak absolutnej, wewnętrznej ciszy. Szukałam pretekstu, żeby pojechać przed siebie i napisać kilka stron, po 5 godzinach przewijałam zaledwie jedną kartkę. Musiałam pomalować pół mieszkania, żeby móc zacząć pisać kolejne strony. Czasem bardzo tego chciałam, a czasem przed tym uciekałam.

Historia Waszego związku nie jest jednak łzawa, prawda?
Wzruszające jest jej zakończenie. Odszedł przecież ktoś, z kim miałam spędzić resztę życia. Do tego momentu byliśmy parą czerpiącą z życia pełnymi garściami. Nasze życie wypełniały wielkie marzenia i małe radości. Uwielbialiśmy się śmiać i być blisko siebie. Historia naszej miłości, mimo że przerwanej, jest budująca, pełna życia, chęci do działania, a przecież to wszystko jest radosne.

Do pewnego momentu Wasze życie na kartach książki toczy się dwutorowo. Nie znacie się, a jednak zmierzacie w podobnym kierunku. Co zdecydowało ostatecznie o Waszym spotkaniu? Przypadek? Przeznaczenie?
Po prostu tak miało być. Miałam go spotkać i pokochać. I nie zamieniłabym ani jednej chwili spędzonej z Tomkiem na żadną inną, nawet gdybym od początku wiedziała, jak to się zakończy.

Jaki cel towarzyszył wydaniu „Historii...”?
Tomek zawsze chciał napisać książkę, często o tym mówił. Nie miała być zapisem jego bloga, ale opowieścią o życiu. W bazie pod Broad Peakiem napisał nawet kilka stron. Pomyślałam, że mimo że go już nie ma, spełnię jego ostatnie marzenie. Poza tym nie chciałam, żeby jego motywacja, chęć działania, pragnienie spełniania marzeń gdzieś się ulotniły i zostały tylko „w rękach” bloga, wirtualnego losu. Chciałam, żeby ktoś jeszcze mógł czerpać z jego energii, żeby jego starania były dla innych dowodem, że nie ma rzeczy niemożliwych.

Pojawiały się wątpliwości, że ujawnisz za dużo z Waszego życia? W końcu kiedyś byliście anonimową parą, a dziś wkraczamy do Waszego intymnego świata za sprawą osobistych wyznań, wspomnień.
Nie jestem osobą, która za dużo o sobie mówi, więc tym bardziej miałam problem z pisaniem o sobie, ale czułam, że mogę uczynić z tego pewną wartość. Zrozumiałam, że w świecie wyzwań, sportu, rywalizacji jest przecież tyle miejsca dla emocji, uczuć, przemyśleń. Ważne jest, żeby się zastanowić, po co to wszystko, jakim jest się człowiekiem, jakim chciałoby się być. Czułam, że tym mogę się podzielić. I że może moje cierpienie po stracie Tomka też miało jakiś sens i będzie dowodem, że każdy może mieć w sobie bardzo dużo siły, jeśli tylko w to uwierzy i będzie się starał. Nie chciałam pozwolić, by to się zmarnowało. Jest tam kilka osobistych wspomnień, ale te najważniejsze zostawiłam dla siebie.

Jakie granice musiałaś przekroczyć, podejmując się pracy nad książką?
Być może trochę przesunęłam trochę granicę swojej prywatności, która kiedyś była nienaruszalna.

Czy emocjonalny wysiłek, który w nią włożyłaś, można przyrównać do uczuć, które towarzyszą Ci wtedy, gdy podejmujesz sportowe wyzwanie?
Szczerze mówiąc wysiłek był chyba jeszcze większy. Zostawiłam w tej książce część siebie, to pochłania bardzo dużo energii, męczy jak żaden inny sport.

Niejednokrotnie i Ty, i Tomek piszecie o męce wpisanej w wysiłek sportowy. Po co więc zdobywać kolejne „szczyty”? To pytanie, które pewnie zada sobie niejeden czytelnik niezwiązany zawodowo ze sportem.
Nie zawsze chodzi o szczyt czy zwycięstwo. Wygrana to tylko przystanek. Liczy się droga, którą pokonujesz, wysiłek mentalny, motywacja, którą musisz w to włożyć. Świat po ciężkich zawodach czy trudnej wyprawie staje się choć trochę prostszy. I ty tę prostotę czujesz na własnej skórze, zaczynasz doceniać malutkie rzeczy, które wcześniej były codziennością, a dla wielu są tak oczywiste, że nawet nie zastanawiają się nad tym. Doceniasz ciepły prysznic i wygodne łóżko w twoim domu. Wiesz, do czego chcesz wracać i z kim dzielić swoje radości i porażki. Satysfakcja powoduje, że zaczynasz wierzyć we własne możliwości, nie tylko te sportowe, ale też te życiowe. Tu nie chodzi tylko o cyfry i miejsca na podium. One właściwie liczą się najmniej.

Z czym porównałabyś satysfakcję wpisaną w wygraną w zawodach sportowych lub w osiągnięty cel?
Z takim wielkim przybiciem „piątki” samej sobie. Albo z sytuacją, kiedy nie możesz przestać się uśmiechać, w środku w głębi duszy i na zewnątrz, kiedy kąciki ust są ciągle podniesione. To niesamowite uczucie! Czujesz, że żyjesz, że to, co robisz ma sens. Poczucie, że zrobiło się coś tylko dla siebie, pokonało własne słabości i zwyczajnie dało radę, jest czymś absolutnie niepowtarzalnym. To jest tylko twoje, niezmaterializowane, tylko ty wiesz, ile cię to kosztowało i to właśnie to pcha Cię do kolejnych wyzwań.

Dla tej satysfakcji można poświęcić wszystko?
Nie wszystko. Ale można poświęcić bardzo dużo, to zależy, jakimi wartościami się w życiu kierujesz, co jest dla Ciebie ważne i co dla Ciebie znaczy satysfakcja. Nie dla każdego to przecież to samo i nie musi być związane ze sportem. Ale jeśli dążenie do satysfakcji spowoduje, że będziesz lepszym człowiekiem to znaczy, że było warto.

Tomka i Agnieszkę połączyły m.in. wspólne starty w wyczerpujących rajdach przygodowych i górskich ultramaratonach. W 2012 roku Agnieszka całkowicie samodzielnie zaplanowała trasę przejazdu rowerem przez 28 najwyższych szczytów wszystkich pasm górskich w Polsce, a następnie pokonała ją bez wsparcia w 15 dni i 14 godzin. Dystans wyniósł w sumie 1750 km. Podróż zaczęła w Świętej Katarzynie w Górach Świętokrzyskich, a skończyła w Jakuszycach (Karkonosze). Tam, gdzie nie mogła jechać, prowadziła rower lub niosła go na plecach. Tak wspięła się na Rysy. Nie tylko o tym wydarzeniu przeczytamy w książce.

Spotkanie autorskie:
W niedzielę, 6 grudnia, o godz. 12 Agnieszka Korpal będzie opowiadała o książce podczas Festiwalu Filmów Górskich w Krakowie (Uniwersytet Ekonomiczny, blok II, główna sala festiwalowa).

Magazyn Magnes

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski