Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia polskiej niepodległości Piórem pisana

Barbara Ciryt
Barbara Ciryt
Stulatek Franciszek Pióro otrzymał tytuł Honorowego Pszczelarza
Stulatek Franciszek Pióro otrzymał tytuł Honorowego Pszczelarza Fot.Barbara Ciryt
Krzeszowice. Franciszek Pióro w setną rocznicę urodzin wspomina swój udział w II wojnie, bitwach o wolność Ojczyzny i obóz jeniecki

Pan Franciszek zabiera się do pracy na podwórku. Strofuje rodzinę, gdy przypomina, że lekarz zabronił mu pracować. Ma sto lat, a czuje się jakby miał najwyżej połowę. Krząta się po posesji i dba o swoje pszczoły.

- Ciągle spędza czas w ogrodzie. Musimy dbać, by odpoczywał, nie zabierał się za rąbanie drzewa. Dostarczamy mu gazet, wiadomości, żeby zająć go czymś w domu - mówi Anna Brysz, córka pana Franciszka.

Stulecie jego urodzin świętowali najbliżsi oraz pszczelarze, władze gminy i powiatu. Na jubileusz przybył też Andrzej Adamczyk, minister infrastruktury.

- To mój sąsiad, o którym opowiadam anegdoty, o którego czasem dopytują mnie premier Beata Szydło i prezes Jarosław Kaczyński - mówi Adamczyk.

Minister opowiedział przed trzema laty pani premier i prezesowi o sąsiedzie. - Mówiłem wtedy, że zagadnąłem pana Franciszka o jego siostrę. Odpowiedział, że ona nie ma siły nic robić, nie wychodzi tak ochoczo z domu, częściej zostaje w łóżku, odpoczywa. Więc zapytałem, ile ma lat? Pan Franciszek odpowiedział: ano 105... Dziś ma już 108 i jeszcze więcej odpoczywa. Tymczasem pana Franciszka wciąż widuję przy pracy. A to rąbie drzewo, a to kosi trawę, nosi węgiel - opowiada sąsiad minister.

Jubilat szybko reaguje na te opowieści. - Widzi pan, ja to wszystko robię w myśl zasady: praca uszlachetnia - podkreśla.

Ze swojej energii życiowej niewiele stracił, mimo sędziwego wieku. Daty walk, nazwiska dowódców, zdarzenia z młodości pamięta ze szczegółami. Dowiódł tego podczas świętowania setnych urodzin i 75-lecia działalności pszczelarskiej. Udział w walkach niepodległościowych też wiąże z pszczelarstwem.

- To dlatego, że po wojennym wyczerpaniu, ucieczce z obozu jenieckiego ratowałem się miodem od pszczół, które dostałem od kuzyna - mówi.

Całe życie mieszkał w Krzeszowicach. 45 lat temu zmarła jego żona Maria. Ma syna Janusza i córkę Annę. Doczekał się trojga wnuków: Jakuba, Magdaleny i Michała oraz dwójki prawnuków: rocznego Frania i półrocznej Kamilki.

Przed wojną ukończył szkołę podstawową i jako 14-latek pracował w tartaku rodziny Potockich. Działał także w Polskim Czerwonym Krzyżu.

II wojna światowa zastała go podczas służby wojskowej w Wadowicach w 3. Kompanii Strzeleckiej pod dowództwem kapitana Kazimierza Dąbrowskiego.

- 3 września opuściliśmy koszary. Nasza kompania miała liczyć 80 osób, ale przyjęła rezerwistów i liczyła 192 osoby - wspomina jubilat. - Ruszyliśmy do walki, szliśmy przez Kraków-Płaszów, gdzie po raz pierwszy zobaczyłem kilkunastu zabitych przy stojącym pociągu. Miałem 23 lata, byłem przerażony. Nie miałem wątpliwości co nas czeka. Szliśmy w kierunku Tarnowa. Tam zaczęły się walki. Nagle spod wiaduktu wyjechało pięć czołgów niemieckich, które zaczęły do nas strzelać. Rozproszyliśmy się. Dowódcę i oddział znalazłem dopiero na drugi dzień rano - wspomina.

Walki od tego czasu były w każdej miejscowości. Żołnierze szli w kierunku Zamościa. - Służba była ciężka, brakowało jedzenia. Nasza kompania nie miała kuchni polowej. Po domach prosiliśmy o jedzenie oraz ubranie, bo jedna koszula mokła i wysychała na nas - mówi.

W końcu Franciszek Pióro dostał się do niewoli niemieckiej. Jego i wielu innych Polaków okupanci przegonili do Sieniawy, potem do Przeworska, gdzie jeńcy byli trzymani trzy tygodnie o głodzie. Pili tylko melasę, która została w beczkach po cukrowni. Dalej młody jeniec i jego współtowarzysze trafili do Łańcuta.

- Trzymali nas w ogrodach przy pałacu. Moi koledzy umierali z głodu. Raz dopchałem się do ogrodzenia, żeby zdobyć jedzenie. Żołnierzowi, który tam stał zaoferowałem pas od spodni w zamian za kawałek chleba. Wziął pas i z kilogramowym bochenkiem wrócił za godzinę. Złapałem ten chleb, ale zostało mi tylko tyle, ile trzymałem w palcach, resztę wyrywali mi inni głodni jeńcy - przypomina.

Był wykończony, gdy przyszło do wywózki. W Rzeszowie nie mógł wsiąść do wagonu pociągu. Niemiec kolbą go dźgnął, żeby podsadzić. - Złamał mi żebro i uszkodził nerkę. A pociąg stał jeszcze cztery dni. Wyczerpany, prosiłem kolegów, żeby mnie wyrzucili przez okno. Powiedziałam, że chcę umrzeć na polskiej ziemi. Otworzyli górne okienko i wyrzucili mnie. Stoczyłem się po nasypie torów - opowiada.

Do dziś nie wie, ile leżał. Gdy odzyskał przytomność, słyszał ludzi, którzy mówili: „żyje, bije mu serce”. Trafił do szpitala św. Łazarza w Krakowie. Kurował się dwa tygodnie, potem musiał uciekać. Pomogła mu pielęgniarka, która przyniosła ubranie ślusarza i udawała, że idą dorobić klucze. Doprowadziła go do tramwaju, dojechał do Bronowic. Stamtąd szedł lasem, by dotrzeć do domu. - Gdy przekroczyłem jego próg, upadłem, może z wrażenia, może z wyczerpania, nie wiem - mówi.

Pomogły mu siostry, matka i miejscowy lekarz. Odzyskiwałem siły. Kuzyn przywiózł mu dwa ule z pszczołami, aby jadł miód, słodził nim herbatę i nabierał sił. Tak został pszczelarzem. Teraz miód uważa za najcenniejszy posiłek.

Podczas okupacji pracował też jako robotnik przymusowy w Miękini oraz przymusowy pracownik budowlany.

Po wojnie został urzędnikiem. Uzupełnił wykształcenie, zdał maturę. Pracował w Urzędzie Stanu Cywilnego w Krzeszowicach. Potem został sekretarzem gminy w Libiążu. Nie chciał zapisać się do partii, więc musiał zakończyć karierę urzędnika. Zatrudnił się w Kopalni Wapienia Czatkowice jako rachmistrz, później kierownik materiałów reglamentowanych. Jednocześnie zrobił kurs sanitariusza i pomagał poszkodowanym w wypadkach na terenie kopalni. Na emeryturę przeszedł po 51 latach pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski