Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historie z pierwszych stu lat Kiki

Wacław Krupiński
Kikę Szaszkiewiczową pożegnamy w poniedziałek 18 sierpnia o godzinie 12.20 na cmentarzu Rakowickim w Krakowie
Kikę Szaszkiewiczową pożegnamy w poniedziałek 18 sierpnia o godzinie 12.20 na cmentarzu Rakowickim w Krakowie Archiwum
Wspomnienie. Przeszła drogę od dworu do Piwnicy, od pomywaczki do gwiazdy kabaretu i twórczyni "szydełkiem malowanych" obrazów

Swój blog - a zaczęła go prowadzić w wieku 95 lat - zatytułowała "Moje pierwsze sto lat". Do drugiego brakło jej niespełna trzech... Jeszcze w lecie 1939 roku, po ukończeniu Wyższej Szkoły Gospodarczej pod Lwowem, marzyła, że zostanie ochmistrzynią na statku pasażerskim; panienki z dobrych domów, znające języki, z towarzyską ogładą, były tam mile widziane.

I pewnie byłaby panna Irena Jarochowska - ze znanego rodu ziemiańskiego, dziedziczka majątku w Babicy pod Rzeszowem, co to młodość spędzała na zabawach z wnukami Lubomirskich, w dworze z kolekcją pięknych sztychów, z kilkutysięcznym księgozbiorem, balująca w słynnym lwowskim hotelu "George" - ochmistrzynią co się zowie, gdyby nie wiatr historii. Narzucił role jakże inne: przewożenie dla Armii Krajowej co było potrzebne, także broni, ucieczkę z rodziną z dworu przed Armią Czerwoną.

Sama z synami
Zaraz po wojnie nie było źle. Ojciec, Joachim Jarochowski, był znakomitym fachowcem, a i Irena przeżywała radość z narodzin syna Maćka, a później jego młodszego brata, który imię odziedziczył po dziadku. Tyle że potem zmarł ukochany ojciec, a poślubiony w 1944 r. Antoni Szaszkiewicz znalazł sobie inną kobietę.

Została sama z synami. Pracowała na zmywaku w restauracji, potem jako dietetyczka w Domu Matki i Dziecka i w pogotowiu ratunkowym. Po okresie tułaczki znalazła dla siebie 27-metrowe lokum. Tyle że 24-godzinne dyżury nie pozwalały na opiekę nad chłopcami. Jeden o mały włos nie puścił z dymem mieszkania, drugiego zwerbował gang okradający sklepy. Nie miała wyjścia, oddała synów do domu dziecka - wszak i sama jako 12-latka trafiła do szkoły z internatem - zabierając ich do siebie w niedziele.

Przyjaciele z Piwnicy
Wyrzucona z siodła, jak wielu bezetów, czyli byłych ziemian, zdeklasowana, stała się dla swego przedwojennego środowiska osobą nie do zaakceptowania. Rozwiedziona, pracująca jako pielęgniarka, do tego młodsza siostra - Maria Jarochowska - pisarka-komunistka. A doszła jeszcze Piwnica pod Baranami, miejsce podejrzane, gdzie seksualne orgie i czarne msze były codziennością, jak niosła stugębna plotka, podtrzymywana przez samego Piotra Skrzyneckiego.

Weszła w środowisko piwniczan, gdy dała schronienie w swym mieszkanku bezdomnemu Skrzyneckiemu. Przemieszkiwali też u niej i Kazimierz Wiśniak, i Wiesław Dymny z Barbarą Nawratowicz. Piotr, oczytany, wrażliwy, ujmujący szybko znalazł w starszej od siebie o 13 lat kobiecie przyjazną duszę, a ona miała partnera do rozmów o literaturze.

Piwnica, będąca zaprzeczeniem szarej egzystencji, pozwalała znaleźć się w innym świecie. I jeszcze dawała okazje do tańców, bo właśnie zapanował twist, którego była ziemianka stała się fanką i propagatorką. A poznała go w Sopocie, dokąd z synami udała się autostopem, będąc jego prekursorką i entuzjastką.

"Przekrojowa" sława
W 1958 r. Szaszkiewiczową poznał cały kraj. Na łamach "Przekroju'' pojawiła się historyjka "Szaszkiewiczowa, czyli Ksylolit w Jej życiu''. Bohaterkę tego pierwszego w Polsce komiksu, autorstwa Skrzyneckiego i Wiśniaka, skojarzył i dyrektor zatrudniającej ją nowohuckiej przychodni. "To pani się skarży, że ma ciężkie warunki materialne, a ja czytam, że pani przyjęcia wydaje!''. Gdy powiedziała, że w kolejnym odcinku będzie latać balonem, zastrzegł: "Ale ja pani nie dam urlopu!''. I tak fikcja zlała się z życiem.

Komiksowa sława sprawiła, że zaczęła śpiewać. Publiczność kabaretu chciała zobaczyć, jak wygląda Szaszkiewiczowa, a gdy ta już weszła na estradę, Piotr sprowokował jej występ. I potem zapowiadał ją w swoim stylu: A teraz zaśpiewa Szaszkiewiczowa, która ma głosik słaby, ale za to bardzo nieprzyjemny. I tak "ekscentryczna starowina ze sfer ziemiańskich" - jak sama żartowała po latach z siebie - stała się atrakcją kabaretu. Była w nim najstarsza, co sprawiało że Jerzy Vetulani widząc ją wchodzącą do Piwnicy, wołał: Gaście światło, gaście światło, stare próchno będzie świecić!
Sama też bawiła się wiekiem. Gdy niespełna trzy lata temu prowadziłem z Kiką spotkanie promujące jej wydane przez WL wspomnienia, zwróciła się do piwniczan: Całe szczęście, że byliście tyle młodsi ode mnie, bo przynajmniej niektórzy z was jeszcze żyją.

Norweskie makatki
Występowała w kabarecie niedługo, wierna została mu do końca. Pamiętała o nim i po wyjeździe do Norwegii, śląc w stanie wojennym paczki. Była to pomoc na wielką skalę, obejmowała także sprzęt poligraficzny dla podziemnego wydawnictwa NOW-a. Wspierał w tym mamę Jasza, który dotarł nielegalnie do Norwegii i tam pozostał.

A wyjechała w 1969 roku jako 52-latka, by wreszcie przyzwoicie zarobić i pomóc na studiach synom. I znów pracowała jako pomywaczka (7 lat), zanim wróciła do zawodu pielęgniarki.

W Norwegii powróciła do szydełkowania. Kiedyś dłubała swetry na drutach dla synów i dorabiała nimi do marnej pensji. W kraju fiordów, mając do dyspozycji tyle włóczki, zaczęła tworzyć pokazywane na wystawach makatki. Dowcipne, optymistyczne, kolorowe. Na miarę swej duszy. Do Krakowa Kika powróciła po 40 latach.

Elegancja i optymizm
- Kika musiała ciągle przekraczać granice własnych możliwości, ale gdyby ją o to spytać, powiedziałaby, że to wcale nie było trudne. Ona reprezentuje starą dobrą szkołę, eleganckiego i lekkiego życia, która nie pozwala demaskować słabości i zakłada programowy optymizm - te słowa synowej Wandy, żony Maćka, z którymi Kika zamieszkała po powrocie do Krakowa, najlepiej oddają życiową postawę tej wspaniałej kobiety.

Uśmiechniętej i pogodnej niezmiennie, mimo iż los jej nie oszczędzał do ostatnich lat życia, kiedy wskutek wypadku miała niesprawną rękę. Za to pamięć dopisywała jej doskonała, czego dowody dawała na blogu, dyktowanym wnukowi Piotrowi.

To Piotr, będąc jeszcze uczniem, otrzymał od niej zegarek. W nagrodę. Bo, gdy wnuki pochwaliły się babci świadectwami, zareagowała: "Za dobrze się uczycie. To wbrew rodzinnej tradycji. Kto z was pierwszy przyniesie dwóję, dostanie zegarek''. Gdy już go miał, pochwalił się w szkole, że to od babci za dwóję. I nauczycielka wpisała mu uwagę: "Opowiada niestworzone historie o swojej rodzinie''.

Cóż, życie Kiki Szaszkiewiczowej to był ciąg niesamowitych historii...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski