Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hobbit

Redakcja
Peter Jackson znów funduje nam niesamowitą podróż przez fantazje J.R.R. Tolkiena. Pierwsza z trzech części filmowego "Hobbita” zabiera nas w trzygodzinną eskapadę, pokazując możliwości współczesnego, trójwymiarowego kina.

Rafał Stanowski: FILMOMAN

Od początku widzimy, że to film twórcy "Władcy Pierścieni”. Retrospektywny początek, utrzymany w klimacie mrocznej baśni, przenosi nas w fantazyjny świat. Próżno tu jednak szukać sporej dawki humoru z literackiego tekstu Tolkiena. Jackson, by dotrzymać kroku stylistyce "Władcy”, mocno przyczernił opowieść o wyprawie hobbita Bilbo Bagginsa do Samotnej Góry. Pojawiają się tu nie tylko wilki i gobliny, ale także horda orków, dowodzonych przez jednorękiego Plugawca. Nie jest to więc film dla młodego widza (Tolkien pisał powieść z myślą o swoich dzieciach), a raczej produkcja dla tych, którzy zachwycali się Gollumem i Sauronem.

Podtytuł książki brzmi "Tam i z powrotem”. Z tego Jackson musiał zrezygnować, bo z przyczyn zapewne finansowych postanowił rozciągnąć "Hobbita” do rozmiarów gargantuicznych, tworząc filmową trylogię. Pierwszy odcinek nazwał "Niezwykłą podróżą”. I rzeczywiście, funduje nam eskapadę wypełnioną komputerowymi fajerwerkami. Trudno się temu zresztą dziwić. Jackson zawsze potrafił pochłonąć naszą wyobraźnię, czy to w kultowym horrorze "Martwica mózgu”, czy w straszno-śmiesznych "Przerażaczach”, czy wreszcie we "Władcy Pierścieni”, kiedy jako mało znany reżyser z mistrzowskim rozmachem przeniósł na ekran ponad 1000-stronicową kolumbrynę.

By nakręcić "Hobbita”, filmowcy stworzyli specjalne kamery, filmujące od razu w trójwymiarze. Uzupełnili je supernowoczesnym oprogramowaniem, a na koniec zafundowali filmowi dwa razy szybszy przesuw klatek. To wszystko wywołuje prawdziwą burzę na ekranie. Orki, tytani, trolle, orły, gobliny, wreszcie Gollum – bestiarium zostało pokazane z plastycznym rozmachem. Można długo analizować każdy kadr, napawając się – jeśli ktoś oczywiście lubi takie klimaty– pracą plastyków. Jackson zresztą zawsze kochał takie klimaty, lubił porażać okropieństwami, a jednocześnie pokazywał je w taki sposób, że fascynowały i rozpalały wyobraźnię. Pod tym względem "Hobbit” jest dziełem pierwszorzędnym. Z racji użycia trzech wymiarów bije na głowę wszystkie dotychczasowe superprodukcje. Jackson raz jeszcze zawiesił poprzeczkę ponad głowami konkurencji.

Z zaskoczeniem przyjąłem fakt, że prawie trzy godziny spędzone w kinie, przed wielkim ekranem IMAX-a, gdzie takie filmy ogląda się najlepiej, przeleciały z szybkością strzały. O ile opowieść rozwija się na początku w dość wolnym tempie, jakby nie może (lub nie chce) nabrać rozpędu, od połowy filmu wyraźnie się rozkręca, by w finale przyspieszyć do sprintu. Jackson doskonale czuje puls kina. Nie pozwala niepotrzebnie wyhamować biegowi wydarzeń, zmusza naszą percepcję do nieustającej uwagi. Traci na tym trochę psychologia postaci, drugoplanowe charaktery zostały jedynie lekko zarysowane. Być może rozwiną się w kolejnych częściach. Pytanie jednak, czy uda im się przebić przez efekty specjalne.

Wszyscy przecież czekają na finałową walkę ze Smaugiem, gigantycznym smokiem strzegącym Samotnej Góry.


FOT. FORUM FILM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski