Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hokej. Mateusz Gębczyk nie musi się poddać operacji. Jednak sezon rozpocznie z opóźnieniem [ZDJĘCIA]

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Mateusz Gębczyk dysponuje mocnym uderzeniem z linii niebieskiej
Mateusz Gębczyk dysponuje mocnym uderzeniem z linii niebieskiej Fot. Jerzy Zaborski
Rozmowa z 23-letnim MATEUSZEM GĘBCZYKIEM, obrońcą hokejowej Unii Oświęcim

- Kibice zaczynają się martwić o pana zdrowie. Można powiedzieć, że letnie przygotowania w pełni. W pierwszej części nie udało się przepracować z drużyną. Czy w sierpniu uda się wejść na lód?
- W pierwszej fazie przygotowań pracowałem indywidualnie na tyle, na ile mogłem sobie na to pozwolić. Wiadomo, że moją przypadłością nie mogłem pracować nad wydolnością, lecz tylko nad siłą.

- Co konkretnie panu dolega?
- Miałem naderwane więzadła krzyżowe tylne. To poważny problem, więc w takim przypadku pośpiech jest złym doradcą.

- Podobno miał pan iść „pod nóż”, czyli – mówiąc prościej – poddać się operacji. Czy to nie byłoby lepsze od ostrożnej rehabilitacji?
- Miałem kilka opcji na swoją przyszłość. Trzech lekarzy zalecało mi operację. Obierając jednak ten wariant, straciłbym prawie cały sezon. Na lód mógłbym wrócić na początku stycznia, a wtedy jest już prawie po lidze. Runda zasadnicza finiszuje i potem już tylko play-off. Mając taką trochę czarną perspektywę, skonsultowałem się jeszcze raz, u najlepszego specjalisty w Bielsku-Białej. On powiedział mi, że po pewnym okresie wszystko się unormuje, tak, jakbym poddał się operacji. Zatem zdecydowałem się na lepszą dla mnie opcję. Mam nadzieję, że już sierpniu zacznę powoli wchodzić w trening na lodzie. Oczywiście nie mogę niczego przeszarżować. Mam świadomość, że kilka pierwszych kolejek sezonu mi przepadnie, ale zawsze to lepsze niż powrót do gry dopiero od stycznia.

- Od kiedy zaczęło się to pana nieszczęście?
- To był pierwszy mecz ćwierćfinału play-off przeciwko Cracovii w oświęcimskiej hali. Wygraliśmy wtedy 4:1, a mnie udało się zanotować dwie asysty, przy trzecim i czwartym golu. W pierwszej tercji, w jednym ze starć, poczułem ból w nodze. Udało się jakoś na ambicji dokończyć to spotkanie, ale pamiętam, że następnego dnia nie mogłem stanąć na nodze. Tak to się zaczęło. Jeśli wspomnę, że tamto spotkanie zostało rozegrane w ostatnim dniu lutego, to może sobie policzyć jak długo ciągną się moje kłopoty zdrowotne. Co człowieka nie dobije, to tylko może wzmocnić. Taka myśl właśnie mobilizuje mnie do treningu.

- Ma pan za sobą trzy pełne sezony w seniorskich rozgrywkach. Miniony był chyba najlepszy, jeśli chodzi o punktację kanadyjską, nieprawdaż?
- Dokładnie. W 37 spotkaniach zgromadziłem 17 punktów, za 5 goli i 12 podań otwierających kolegom drogę do bramki.

- Jedna bramka była szczególna, o której kibice długo opowiadali...
- Rozumiem kontekst pytania. Chodzi o bramkę zdobytą w meczu przeciwko GKS Tychy z połowy lodowiska, dającą nam prowadzenie. Z czegoś trzeba zasłynąć (śmiech). Strzeliłem wtedy dwa gole. Szkoda, że przegraliśmy 3:6 z mistrzami Polski.

- Stał się pan prawdziwym ogniomistrzem zespołu. Kiedyś mówił pan, że musi popracować nad celnością, ale poprzedni sezon pokazał, że z celownikiem nie ma kłopotów.
- Jestem obrońcą, więc muszę dużo strzelać z dystansu. Takie były zresztą zalecenia trenerów. Można bezpośrednio trafić do siatki albo krążek po jakimś rykoszecie może wpaść do siatki. Stara zasada, że jak są strzały, to mogą być gole.

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Hokej. Mateusz Gębczyk nie musi się poddać operacji. Jednak sezon rozpocznie z opóźnieniem [ZDJĘCIA] - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski