Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hokej. Re-Plast Unia Oświęcim stworzyła spektakl z GKS Katowice. Oświęcimianom strzelać zakazano

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Ekstraklasa hokejowa: Re-Plast Unia Oświęcim - GKS Katowice 0:1. Na zdjęciu: Bramkarz katowiczan Robin Rahm wybija krążek w ostatniej chwili tuż sprzed linii bramkowej po strzale Jakuba Saura
Ekstraklasa hokejowa: Re-Plast Unia Oświęcim - GKS Katowice 0:1. Na zdjęciu: Bramkarz katowiczan Robin Rahm wybija krążek w ostatniej chwili tuż sprzed linii bramkowej po strzale Jakuba Saura Fot. Jerzy Zaborski
To był hokejowy spektakl w ekstraklasie, czyli starcie Re-Plast Unii Oświęcim z GKS Katowice. Niedziela jednak nie „była dla nas”, jak wrzeszczał przed meczem miejscowy konferansjer Zdzisław Kozaczek. Dlaczego? Bo oświęcimianom brak powtarzalności. Sama walka i geniusz bramkarza Clarke’a Saundersa nie wystarczą do zdobywania punktów. Potrzebny jest też snajperski geniusz, a tego wciąż nie widać. Katowiczanie wciąż walczą o prawo gry w Pucharze Polski. Oświęcimianom do postawienia pieczęci do realizacji tego celu (mogli to zrobić zdobywając przynajmniej punkt z Katowicami), potrzeba zwycięstwa w zaległym meczu z Kadrą PZHL U-23 lub wcześniej, bo już we wtorek (19 listopada 2019), jakiejś zdobyczy pod Tatrami w konfrontacji przeciwko Podhalu.

Pokonanie mistrzów Polski, tyskiego GKS-u, przyciągnęło do oświęcimskiej hali komplet publiczności, tym razem w konfrontacji z innym GKS-em, tym ze stolicy Górnego Śląska. Katowiczanie to brązowi medaliści minionego sezonu. Chcąc myśleć o zakwalifikowaniu się do Pucharu Polski, musieli w Oświęcimiu walczyć o pełną pulę.

Pewnie dlatego katowiczanie od pierwszego gwizdka sędziego ruszyli na oświęcimian, więc nie było powtórki „tyskiego scenariusza”, w którym to drużyna z Chemików zdominowała rywali. Tym razem to Clarke Saunders był często zatrudniany przez katowickich napastników. Spisał się jednak bardzo dzielnie.

Wśród gospodarzy, Anatolij Protasenja, w zamieszaniu przed bramką, szukał pierwszego trafienia dla miejscowych (12 min). Później Dariusz Wanat, z korytarza między bulikami katowickiej tercji obronnej, uderzył tuż nad poprzeczkę (15 min).

Druga odsłona zaczęła się od sytuacji „sam na sam” Luki Kalana, który jednak nie potrafił jej zamienić na gola (21 min). Tymczasem katowiczanie nadal grali bardzo agresywnie, więc oświęcimianie nie potrafili sobie z tym poradzić. Złapali dwie kary, których goście nie potrafili zamienić na gole. W dodatku przed tuż przed zakończeniem drugiego wykluczenia, katowiczanie złapali karę i potem to miejscowi grali w przewadze. Przez 44 s nawet w podwójnej, bo potem to katowiczanie seryjnie łapali kary.

Po strzale Jakuba Saura kibice widzieli już krążek w siatce, ale Robin Rahm wykazał się refleksem, wybijając krążek „tańczący” centymetry przed linią bramkową (35 min).

W ostatniej odsłonie, po strzale Kamila Paszka, oświęcimian od utraty gola uratował słupek. Jednak po kolejnej kontrze katowiczan Lahde zadał decydujący cios. - Przed trzecią tercją powiedzieliśmy sobie, że musimy strzelić gola, bo za nami już pięć odsłon bez trafienia, wliczając wcześniejsze spotkanie. Wydaje mi się, że wyszliśmy na trzecią odsłonę bardziej zdeterminowani niż gospodarze – ocenił Piotr Sarnik, II trener katowiczan.

Na 176 sek przed końcem meczu goście złapali karę techniczną, więc oświęcimianom trafiła się okazja doprowadzenia do dogrywki. Jednak miejscowi grali głównie „na alibi”. Nikt nie chciał wziąć na swoje barki odpowiedzialności za strzał, więc podaniom nie było końca. Na 75 sek przed końcem trener oświęcimian wycofał bramkarza, zyskując przewagę dwóch zawodników, ale to nic nie zmieniło. - Spotkały się dwa zespoły prezentujące podobny styl – zwrócił uwagę Nik Zupancić, trener oświęcimian. - W tak wyrównanych spotkaniach bywa, że nie wytrzymując presji popełni się jeden czy dwa błędy, które mogą się okazać brzemienne w skutkach. Odniosłem wrażenie, że nie wszyscy moi zawodnicy dali z siebie na lodzie wszystko.

- Mieliśmy świadomość tego, że – podobnie do katowickiej potyczki – będzie to spotkanie do zdobycia pierwszego gola. Wiedzieliśmy, że Unia ma dobrych snajperów, więc konsekwencją w obronie trzeba było ich poczynania zneutralizować.

Z tymi dobrymi snajperami to przez katowickiego szkoleniowca przemówiła chyba kurtuazja. Chciałoby się powiedzieć, wstąpiłem na działo, a dwadzieścia kijów... nie „zagrzmiało”. Najsmutniejsze jest to, że zawodzą zawodnicy, którzy są od tego, żeby właśnie w trudnych momentach strzelać bramki i „przepychać” trudne mecze.

Re-Plast Unia Oświęcim – GKS Katowice 0:1 (0:0, 0:0, 0:1).
Bramki:
0:1 Lahde (Makkonen, Rajamaki) 52.

Re-Plast Unia: Saunders – Pretnar, Wanacki; Themar, Kalan, Koblar – Bezuszka, Luza; Przygodzki, Trandin, S. Kowalówka – Zatko, Saur; Malicki, Wanat, Protasenja; P. Noworyta, M. Noworyta; Raszka, Krzemień, Piotrowicz.

GKS Katowice: Rahm – Wajda, Franssila; Kolusz, Michalski, Da Costa – Tomasik, Salmi; Rajamaki, Makkonen, Lahde – Jaśkiewicz, Czakajik; Cimzar, Uski, Turtiainen – Mularczyk; Paszek, Starzyński, Krężołek.

Sędziowali: Włodzimierz Marczuk (Toruń) i Patryk Pyrskała (Katowice). Kary: 6 – 12 minut. Widzów: 3000.

Inne mecze:


Lotos PKH Gdańsk – Podhale Nowy Targ 1:3, Energa Toruń – JKH GKS Jastrzębie 3:4, Naprzód Janów – GKS Tychy 0:12.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Hokej. Re-Plast Unia Oświęcim stworzyła spektakl z GKS Katowice. Oświęcimianom strzelać zakazano - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski