Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hokejowy wirtuoz z Dolnych Młynów sławił Cracovię w Polsce i na świecie

Jacek Ż[email protected]
Andrzej Wołkowski, Czesław Marchewczyk, Adam "Roch" Kowalski
Andrzej Wołkowski, Czesław Marchewczyk, Adam "Roch" Kowalski Fot. reprodukcja z albumu "80-lecie KS CRACOVIA"
Sylwetka. Czesław Marchewczyk przez lata był podporą Cracovii i reprezentacji Polski. Jako architekt z wykształcenia stał się gorącym orędownikiem budowy sztucznego lodowiska w Krakowie. Znakomity technik zajmował się nie tylko grą w hokeja, nieobca mu była piłka ręczna.

Mało jest takich ludzi jak on, sportowców, których można nazwać ikonami. A on taką był, wśród ludzi hokejowej Cracovii zajmuje poczesne miejsce. Czesław Marchewczyk – bo o nim mowa – wspaniały hokeista, architekt, człowiek wielkiej klasy, kultury, jednym słowem – wzór do naśladowania.

Jego kariera jest bogata, wystarczy napisać, że to trzykrotny olimpijczyk, pięciokrotny mistrz Polski, pięciokrotny uczestnik mistrzostw świata, pomysłodawca i projektant sztucznego lodowiska Cracovii.

Wraz z Adamem „Rochem” Kowalskim i Andrzejem Wołkowskim tworzył niezapomniane trio „Pasów” i reprezentacji Polski.

Oprócz przekazów encyklopedycznych, notek w kronikach klubowych warto zasięgnąć opinii o wielkim „Pasiaku” u tych, którzy znali go najlepiej. A któż znał by go lepiej niż syn Wojciech?

Zawsze gotowy do pomocy
Ligowych występów ojca nie może pamiętać, bo urodził się dwa lata po zakończeniu kariery taty. Ale zdarzył się pokazowy mecz, w którym Czesław Marchewczyk mógł pokazać się swemu synowi.

Było to w 1962 lub 1963 roku _– opowiada Wojciech Marchewczyk. – _Tata prowadził zespół Ośrodka Doskonalenia Hokeja przeciwko oldbojom Cracovii, zagrał w tym meczu. Były takie „kombinowane” zespoły, złożone z hokeistów danego okręgu. Nie grały w rozgrywkach ligowych, tylko mierzyły się ze sobą. W __różnych regionach funkcjonowały tego typu drużyny.

„Pasy” przez lata korzystały z lodowiska zamrażanego przed „Sokołem” na ul. Piłsudskiego lub z kortów przed stadionem piłkarskim. Gdy zima była ostra, dało się grać, gdy jednak aura nie była łaskawa, trzeba było rezygnować z gry.

W 1961 r. wreszcie dokonano otwarcia sztucznego lodowiska, to była idea Marchewczyka seniora, architekta z wykształcenia.

Stał na czele komitetu budowy lodowiska. Od przyjaciela ze Słowacji dostał plany sztucznego lodowiska, które miały zostać przeniesione jota w jotę na krakowski grunt. Wypełnione zostały połowicznie, bo obiekt przewidziany był na 8 tysięcy kibiców. Lodowisko zadaszono dopiero w 1976 r., a trybuny przez lata nie spełniały podstawowych norm, widoczność z nich była fatalna. Ale to nie była już wina Marchewczyka...

W uznaniu zasług dla niego Rada Miasta Krakowa w 2013 r. podjęła uchwałę, by plac przed Halą Targową nazwać jego imieniem. Stało się to faktem. Syn walczy jeszcze o to, by w tym miejscu stanęło popiersie ojca.

Choć senior rodu karierę skończył w 1949 r. zaliczył ligowy epizod pięć lat później. „Pasy” walczyły akurat o awans do najwyższej ligi. Podczas półfinałowego turnieju w Lublinie w rozgrywkach o wejście do pierwszej ligi krakowianie mieli ciężką przeprawę z gospodarzami – Ogniwem Lublin.

Zawodnicy ubłagali ojca, by jechał z nimi na ten turniej _– opowiada Wojciech Marchewczyk. – _Był wpisany do protokołu, ale nie wychodził na mecze. Jednak w tym najważniejszym momencie wszedł na chwilę na taflę i zdobył gola.

Cracovia wygrała 4:3, zwyciężyła w całym turnieju i uzyskała awans do finałowej rozgrywki. W nim jednak zajęła trzecie miejsce i nie awansowała.

Co ciekawe, Czesław Marchewczyk zagrał w oldbojach w 1985 r., w 40-lecie pierwszego meczu powojennego i zdobył w nim nawet bramkę.

Na łyżwach bez sznurówek
Ojciec mógł imponować perfekcyjną jazdą na __łyżwach – wspomina syn. – W hokejowych butach czuł się jak w baletkach, umiał w __nich jeździć nawet bez sznurówek!

Synowie nie poszli w ślady ojca. Wojtek chodził do szkoły muzycznej, grał na fortepianie i nie było wskazane, by nadwyrężał palce. Jacek próbował hokeja, gdy ojciec prowadził Olszę, ale potem wybrał studia medyczne i pogodzić tego ze sportem nie mógł.

Czesław Marchewczyk zapisał wspaniałą kartę reprezentacyjną. W „biało-czerwonych” barwach zagrał 61 razy w latach 1930–48. W mistrzostwach świata zadebiutował w 1930 r., a potem jeszcze grał na nich w 1935, 1937, 1938 i 1939 roku.

Cracovia rosła w siłę, a wiodącą jej postacią był Marchewczyk. Krakowianie jeszcze przed wojną doczekali się na pierwszy sukces. W 1937 r. wywalczyli mistrzostwo Polski. Do wybuchu wojny Marchewczyk rozegrał najwięcej meczów ligowych spośród wszystkich hokeistów „Pasów”, bo aż 140. Pracował w Wydziale Architektury miasta Krakowa, a sportowżą pasję realizował w wolnym czasie.

Pierwszy mistrz – między Krynicą a Warszawą
Często był, jak by się dzisiaj powiedziało – sponsorem sekcji, bo opłacał kolegom np. wyjazdy _– mówi Wojciech Marchewczyk. – _Zarabiał nieźle jak na owe czasy, więc stać go było na taki gest. A trenowano późnymi wieczorami. Ojciec opowiadał mi, jak jeździli do Katowic na jedyne wtedy sztuczne lodowisko w Polsce „Torkat”. Tych nocnych wyjazdów było kilka w __tygodniu.

W 1937 r. miała Cracovia świetną „pakę”. Oprócz wspomnianego już wyżej tria, drużynę tworzyli: Jan Maciejko, Władysław Michalik, Henryk Czarnik, Zbigniew Balcer, Stanisław Stachura, Jan Keller, Zdzisław Trytko, Henryk Toni, Edward Censor. „Pasy” na turnieju w Krynicy-Zdroju pokonały Warszawiankę 1:0, zremisowały z Czarnymi Lwów 2:2, przegrały z AZS-em Warszawa 0:1 i pokonały KTH Krynica 2:0 , a jedną z bramek zdobył wówczas Marchewczyk. Co ciekawe, w Krynicy nie poznano mistrza, bo z powodu odwilży nie zdążono rozegrać ostatniego spotkania między warszawskimi zespołami. Mecz ten odbył się trzy dni później w stolicy. Gdyby wygrał AZS, on sięgnąłby po mistrzowski tytuł. Na szczęście dla krakowian triumfowała Warszawianka 4:0, co otworzyło im drogę do sukcesu.

Świętowali go w __restauracji „Hawełka” – mówi syn Marchewczyka. – Ktoś z rodziny Baczewskich, producentów wyśmienitej wódki, przyniósł małe flaszki do degustacji. Tak się w tym zapamiętali, że wypili wszystkie! A fantazja chłopaków tak się mu spodobała, że zaprosił ich na własny koszt do dalszego świętowania. Padło pytanie – gdzie? We Lwowie czy w Wiedniu? Chłopcy wybrali stolicę Austrii, do której pojechali... taksówkami.

Dlaczego Marchewczyk wybrał hokej?

-–Mieszkał wtedy na ul. Dolnych Młynów _– opowiada syn. – _Grał z kolegami w piłkę. Ojciec Gustawa Holoubka, kibic Cracovii zauważył go kiedyś podczas igraszek i polecił, by przyszedł do Cracovii, bo będzie z niego pożytek. Tak też zrobił. Wcześniej grał jeszcze w Sokole, a w „Pasach” od 1927 r.

Hokej bardziej go jednak pociągał, choć nie stronił od reprezentowania swej ukochanej Cracovii choćby jako piłkarz ręczny. Zdobył z nią dwa mistrzostwa Polski w 1930 i 1933 r. Dwa lata później rozegrał nawet jedno spotkanie w reprezentacji kraju.

Rozbity puchar
W domu Marchewczyków przy ul. Kraszewskiego był specjalny zakątek na puchary i medale ojca. Czołowe miejsca zajmowały w nim pamiątki z igrzysk olimpijskich. A Czesław Marchewczyk był na trzech turniejach: w Lake Placid w 1932, cztery lata później w Garmisch-Partenkirchen i trzy lata po zakończeniu II wojny światowej w Sankt Moritz.

Na pierwsze igrzyska Polacy płynęli trzy tygodnie statkiem „Piłsudski” _– mówi Wojciech Marchewczyk. – _Ojciec wyjechał z domu tuż przed Wigilią, bo ekipa przypłynęła do Stanów wcześniej. Miała zorganizowany pobyt w Chicago i Nowym Jorku. Zanim tata ruszył w daleką drogę, zadławił się ością i musiał ratować go lekarz. Na bankiecie w USA tańczył z __Polą Negri.

Polacy zajęli czwarte miejsce, przegrywając wszystkie mecze. – Pamiętam medal, taki duży z __brązu – mówi Marchewczyk-junior. – Podczas zabawy bracia wyrzucili go kiedyś przez okno na chodnik. Miał potem charakterystyczne wgniecenie na jednym boku.

To nie była jedyna strata. Bracia – oprócz wymienionego już Jacka był jeszcze Rafał – lubili grać w hokeja w domu, niszcząc przy okazji perski dywan. A i jeden kryształowy puchar uległ zniszczeniu.

Wolał mieszkać w Polsce
Wróćmy jednak do igrzysk. Hokeista Cracovii uczestniczył w kolejnych, w Niemczech. Było na nich już 15 państw, a Polska zajęła 9. lokatę.

Ojciec wspominał, że to była demonstracja siły państwa nazistowskiego, Hitler był oczywiście obecny na __tej imprezie – mówi Marchewczyk.

Trzy lata po wojnie Czesław Marchewczyk wybrał się do Szwajcarii. W stawce dziewięciu państw „Biało-czerwoni” uplasowali się na 6. miejscu. Marchewczykowi towarzyszyli koledzy z drużyny klubowej –„Roch” Kowalski (po raz trzeci), Jan Maciejko, Maksymilian Burda i Maksymilian Więcek.

Szwajcarzy namawiali tatę, by został u __nich – opowiada syn. – Był jednak zbyt wielkim patriotą, by zdecydować się na __taki krok.

Silny jak tur, nigdy nie miał problemów ze zdrowiem. Raz jednak, gdy przyjął na ciało uderzenie krążkiem, uszkodził wątrobę i zachorował na żółtaczkę. Niedługo potem skończył z grą.

Marchewczyk po zakończeniu kariery był członkiem zarządu PZHL w latach 1956–67. Został odznaczony medalem Kalos Kagathos za wybitne osiągnięcia sportowe oraz w pracy zawodowej. Odznaczony został też medalem Cracovia Merenti. Działał w Radzie Seniorów Cracovii do ostatnich dni życia.

Namawiał prezesa Janusza Filipiaka, by ten zaangażował się nie tylko w cracoviacką piłkę, ale też w hokej _– mówi Marchewczyk. - _Udało mu się to. Profesor został zaproszony na mecz z Polonią Bytom, dostał koszulkę i __połknął hokejowego bakcyla.

Czesława Marchewczyka pożegnaliśmy 20 listopada 2003 r. Nie doczekał pierwszego po 47 latach mistrzostwa Polski „Pasów” w 2006 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski