Marta Antoniak wraca do dzieciństwa FOT. OTWARTA PRACOWNIA
Na płótnach, w kolejce, stawiły się wspomnienia. Wszystko, czym żyło się w dzieciństwie końca PRL-u i początku lat 90.: disney'owskie bajki i postacie ze świętych obrazków. Świat, który dzieciaki tworzą same. W zabawach nie ma miejsca na rozdział. Dlaczego Heroda nie mógłby zagrać Szkieletor z Hemana? Świętego Krzysztofa przez rzekę może na ramieniu przenieść potworny włochacz, a osiołka z Niedzieli Palmowej zagra kucyk pony. Nawet księciem dla Śpiącej Królewny zawsze może być Jezus. Teraz stoją w słynnym, miłosnym uścisku. Takim, jaki znamy z bajek Disney'a.
Marta Antoniak pokazuje, co nas ukształtowało. Nie tylko estetycznie, ale i światopoglądowo. Jesteśmy dziećmi romansu religii i bajek. Świetnie to zresztą widać w aranżacji wystawy. Idziemy na zaplecze, by trafić do abstrakcyjnego pokoju dla małolata. Takiego, w którym jest namiot z koców ze skarbami i biureczko z zeszytem z religii. Są nawet słynne, jednakowe w tamtym czasie, rozdawane na lekcjach katechezy karteczki do wklejania, pokolorowane w mocnych, bajkowych kolorach.
Wiedziałem, że malarstwo Marty Antoniak to obietnica na przyszłość. Nie sądziłem, że spełni się tak szybko. Cóż, będzie bajkowo: "i żyli długo i szczęśliwie".
(ŁUG)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?