Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Honker bojowy

Redakcja
Kilka lat temu o samochodzie niemal zapomniano, teraz walczą o niego wszyscy

   Honker - ta nazwa odmieniana jest w tym tygodniu przez wszystkie przypadki. Terenowy łazik niespełna 2 lata temu został wskrzeszony przez andrychowską spółkę Andoria-Mot, która w Lublinie wznowiła jego produkcję. Dziś ma szansę stać się mocnym polskim akcentem w operacji uzbrajania armii irackiej. W minionych dniach wokół samochodu przetoczyła się prawdziwa burza. Jej stawką są wielkie pieniądze, jakie można zarobić na tej - wyciągniętej z lamusa - konstrukcji.
   Pytanie kluczowe: czyj jest honker?
   Choć od dwóch lat odpowiedź na to pytanie nie budziła wątpliwości, w tym tygodniu stała się wyjątkowo skomplikowana. I ważna. Bo od niej zależy, kto na tym aucie zarobi.
   Mieszkańcy Andrychowa, w którym działa spółka-córka "starej" Andorii SA - Andoria-Mot, wchodząca w skład zwycięskiego konsorcjum mającego dozbrajać Irak, patrzą na to wszystko z nadzieją - ale i niepokojem.
Patent z PRL
   Pierwsze wersja polskiej terenówki - tarpana - pojawiła się na rynku na początku lat 70. To typowo polski wynalazek, który w latach 90., podobnie jak wiele innych patentów z minionej epoki, powoli wychodził z użycia. Przegrywał konkurencję z zachodnimi markami, które pojawiły się wówczas na naszym rynku - i z powodu rosnącej siły nabywczej złotówki stały się dostępne dla Polaków. Kupowaliśmy używane ople, toyoty, hondy, jeepy; "obciachowy" tarpan poszedł w odstawkę.
   Kilka lat temu wzięli go pod lupę konstruktorzy z lubelskiej fabryki Daewoo Motor Polska. Postanowili przystosować go do wymagań współczesnych użytkowników. Konstruktorzy DMP skoncentrowali swoje wysiłki na przystosowaniu pojazdu do użytkowania w ekstremalnych warunkach terenowych można przeczytać w folderach reklamowych honkera.
   Efekt był przyzwoity. W ostatnich latach honker stał się - co prawda jedyną, ale jednak - wizytówką polskiego przemysłu samochodowego w segmencie terenówek. Podobnie, jak zachodnie pojazdy - ma napęd na cztery koła, dzięki czemu dobrze sobie radzi w trudnym terenie. Jest przy tym zdecydowanie tańszy od zachodnich konkurentów - w zależności od wersji kosztuje ok. 60 tys. zł. W dodatku w wielu sytuacjach jest po prostu bardziej niezawodny. Paradoksalnie - spartańska konstrukcja, którą można naprawiać przy pomocy przysłowiowego młotka, bywa w trudnych warunkach (np. burze piaskowe) odporniejsza od nafaszerowanych elektroniką wychromowanych terenówek. Niektórzy wskazują wprawdzie, że o komforcie jazdy w przypadku honkera nie ma co gadać, ale inni określają go jako "samochód do zadań specjalnych", w którym chodzi nie o komfort, lecz o skuteczne pokonywanie niedostępnych obszarów.
   Szybko okazało się, że na taki pojazd jest na rynku duże zapotrzebowanie. Najnowszą wersję polskiego łazika - honker 2000 - w ostatnich latach bardzo chętnie kupowała energetyka, straż pożarna, straż graniczna i policja. Pierwsze egzemplarze trafiły także na wyposażenie garnizonów wojskowych. I początkowy sceptycyzm zastąpiony został entuzjazmem.
Jak honker z popiołów
   Wytwarzana w Lublinie terenówka była od początku wyposażana w silniki 4CT90-1 produkowane w andrychowskiej Wytwórni Silników Wysokoprężnych Andoria. Zakład w Andrychowie dostarczał także silniki do produkowanych w DMP dostawczych lublinów. Były to niezłe lata - i dla Lublina, i dla Andrychowa. Po pewnym czasie okazało się jednak, że krajowy rynek jest zbyt płytki, by pochłonąć wszystkie produkowane w Lublinie samochody, zwłaszcza że niepewność co do sytuacji koreańskiego producenta zachwiała zaufaniem klientów.
   W 2001 roku lubelskie DMP upadło. Z dnia na dzień zaprzestano produkcji obu marek. Pracę straciło kilka tysięcy osób. Kryzys z Lublinie odczuli także pracownicy Andorii, gdyż na produkcji na potrzeby DMP opierał się w znacznej mierze byt wytwórni.
   Rok później w Andrychowie zapadła decyzja o założeniu - na bazie majątku wytwórni - spółki-córki. Powołania w ten sposób Andoria-Mot przejęła od Andorii SA sprawy handlowe. Jako nowy i - co ważne - nie zadłużony (w przeciwieństwie do macierzystego zakładu) podmiot, firma zaciągnęła kredyt i przy aprobacie syndyka masy upadłościowej DMP w Lublinie w części tamtejszych hal wznowiła produkcję lublinów i honkerów. Wprawdzie w znacznie mniejszych niż wcześniej ilościach, ale - jak podkreślają dziś specjaliści z branży samochodowej - najważniejsze, że obie marki pozostały obecne na rynku. Były zarazem stale unowocześniane.
   Syndyk wydzierżawił Andorii-Mot prawa do produkcji obu pojazdów oraz linię produkcyjną. Andrychowska firma zatrudniła w Lublinie 360 osób, czyli niewielką część załogi, która rok wcześniej wylądowała na bezrobociu.
   Nadzieję na poprawę coraz trudniejszej sytuacji odzyskała również "stara" andrychowska WSW, która wraz ze wznowieniem montażu samochodów w Lublinie ponownie zaczęła dostarczać tam swoje silniki. Wprawdzie nie w tysiącach sztuk, jak kiedyś, ale w setkach, ale przecież "lepszy rydz, niż nic".
Chrzest bojowy
   W połowie 2002 roku Andorii udało się podpisać kontrakt z Ministerstwem Obrony Narodowej na dostawę honkerów dla wojska. Wojskowym łazik się spodobał. W ciągu 3 lat (do końca 2004 roku) Andoria-Mot ma wyprodukować i dostarczyć armii 269 pojazdów. Kontrakt wart był ponad 20 mln zł. Jak na potrzeby Andorii-Mot i wytwórni silników to niewiele, ale znawcy branży znowu podkreślają, że najważniejsza jest obecność na rynku.
   Kiedy w połowie ub. roku pierwsi polscy żołnierze pojawili się na piaskach Iraku, nie mogło z nimi zabraknąć honkera, który specjalnie na tę okoliczność został przystosowany. Żołnierzom służy głownie do celów patrolowych. - Specjalnie się nie martwimy, gdy widzimy w telewizji rozbite honkery. Im więcej ich wojsko zamówi, tym lepiej dla zakładu - żartowali kilka miesięcy temu przedstawiciele andrychowskiej firmy.
   W ten sposób honker, obecny jeszcze kilka lat wcześniej tylko śladowo na polskim rynku, zaistniał za granicą. Niedługo potem do Andrychowa zaczęły docierać nieoficjalne informacje, że pojazd doskonale się sprawdza w trudnych warunkach Bliskiego Wschodu. Zainteresowała się nim także tymczasowa administracja iracka, która nieoficjalnie zaczęła sugerować, że honker mógłby być w przyszłości wozem nowej tamtejszej policji. Wprawdzie do klasy używanego przez Amerykanów hummera, który był rewelacją operacji Pustynna Burza i który obrósł legendą porównywalną z mitem słynnego "willysa" z lat 40., honkerowi daleko, ale atutem wozu z Lublina okazuje się porównywalna funkcjonalność i niezawodność. I rzecz najważniejsza: gdyby patrzeć na ceny rynkowe (nie przetargowe), polski wóz jest kilkakrotnie tańszy od "amerykanina".
Niepustynna burza
   Sygnały o przydatności honkera w trudnych warunkach i jego konkurencyjności w stosunku do innych ofert skłoniły przedstawicieli Andorii-Mot do przystąpienia do ogłoszonego przez tymczasową administrację Iraku wielkiego przetargu na wyposażenie tamtejszej armii. Być może andrychowianie poczuli też, że dla polskich producentów będzie w Iraku lepsza atmosfera i koniunktura, niż dla konkurentów z krajów, które nie poparły interwencji USA i których nie ma w antysaddamowskiej koalicji; dotyczy to zwłaszcza Rosjan, którzy produkują nadal tani, w miarę niezawodny (choć mocno przestarzały) samochód terenowy.
   Andrychowianie rozpoczęli więc pościg za intratnym kontraktem i dużymi pieniędzmi. Zarząd Andorii-Mot okazał się wyjątkowo zapobiegliwy: ofertę dostarczenia honkerów dla nowotworzonej irackiej armii złożył wszystkim konsorcjom zainteresowanym uczestnictwem w przetargu, w ten sposób niejako zabezpieczając się przed przegraną.
   W miniony weekend ogłoszono, że przetarg wygrało konsorcjum zorganizowane wokół amerykańskiego dostawcy sprzętu - NOUR, przebijając ofertę polskiego Bumaru. W ofercie zwycięzców znalazły się zaproponowane przez Andorię-Mot honkery. Andrychowianie uzgodnili, że w ciągu dwóch lat dostarczą do Iraku ok. 2-2,5 tys. aut, czyli zrealizują zamówienie, jakiego w przypadku tej marki jeszcze nie było w ostatnich latach.
   I wtedy rozpętała się burza, bynajmniej nie pustynna.
Dwóch do jednego
   Kilka miesięcy temu szukający pieniędzy syndyk masy upadłościowej DMP ogłosił przetarg na prawa do produkcji lublinów. Dotychczas Andoria tylko je dzierżawiła. Do konkursu stanęło - oprócz andrychowian - nieznane nikomu wcześniej rosyjskie konsorcjum Intrall - i o pół miliona dolarów przebiło ofertę Andorii. Od stycznia Rosjanie przejęli całą lubelską załogę - i produkcję wozów dostawczych. Andorii pozostał tylko honker, choć w tym tygodniu okazało się, że wcale nie jest to takie pewne.
   Po ogłoszeniu wyników "irackiego" przetargu, o prawa do terenówki nagle zaczął upominać się Intrall. Andoria znalazła się w dziwnej sytuacji - zdobyła intraty kontrakt, ale okazało się, że może nie mieć na czym wyprodukować samochodów. Ba - nie wiadomo, czy w ogóle będzie mogła je gdziekolwiek produkować.
   W minionych dniach podano w tej sprawie wiele, często sprzecznych ze sobą, informacji. W poniedziałek rano szefowie Andorii-Mot oznajmili, że lada dzień rozpoczną negocjacje z NOUR w sprawie realizacji irackiego kontraktu. Kilka godzin później szefowie Intrall poinformowali, że to oni posiadają prawa do produkcji honkera i oni zajmą się jego produkcją (!). Sytuację próbował wyjaśniać syndyk DMP, ciągle jeszcze gospodarz lubelskiego DMP, ale i on gmatwał się w oświadczeniach. We wtorek rano stwierdził, że od 1 lutego faktycznie pozbawił Andorię-Mot praw do produkcji honkerów i przekazał je Intrallowi. W odpowiedzi władze Andorii w ostrych słowach protestowały, zarzucając syndykowi dezinformację i nieznajomość stanu faktycznego. Nazajutrz syndyk dementował wcześniejsze swoje informacje przyznając, że prawa do honkera na razie nadal należą do spółki z Andrychowa...
   O tym, czyj będzie honker, mają zdecydować podjęte w środę negocjacje z udziałem syndyka oraz przedstawicieli Andorii i Intralla. Stawka jest duża. Nieoficjalnie mówi się, że na kontrakcie można zarobić ok. 40 mln dolarów.
Sztama trzech?
   Wiadomo, że porozumienie leży w interesie obu stron. Sytuacja jest w tej chwili taka: Intrall ma taśmę produkcyjną i pracowników, zaś Andoria-Mot dostarcza silniki do honkera i ma w ręku "iracki" kontrakt, za którym - jeśli zostanie zrealizowane w terminie i bez przeszkód - mogą pójść kolejne, większe i jeszcze bardziej intratne. Prawa do produkcji auta należą do syndyka Deawoo Motor Poland. Niemal na pewno powinno w tej sprawie dojść do kompromisu i prawdopodobnie realizacją irackiego zamówienia zajmą się obie firmy, które będą musiały podzielić się zyskiem.
   Jedno jest pewne: pozycja Andorii-Mot w Lublinie nie jest już tak mocna, jak wtedy, gdy ogłaszano przetarg na uzbrojenie irackiej armii. Jeszcze w ub. roku andrychowska spółka zatrudniała w halach upadłego Daewoo ponad 300 osób, produkując i sprzedając dwie marki samochodów oraz dostarczając silniki do nich z andrychowskiej WSW. Teraz w charakterze najsilniejszego atutu (oprócz umów z NOUR) pozostały Andorii-Mot silniki z WSW. Jest to atut ważny - wiadomo, że prosta andrychowska konstrukcja zaskoczyła wszystkich niezawodnością w irackich piaskach i burzach i w dużej mierze przesądza o powodzeniu całego auta. Argument ten jednak sukcesu nie gwarantuje. Trzeba się więc dogadać. Od środy trwają rozmowy na temat współpracy przy produkcji honkera.
   Na całej zawierusze nie straci raczej obciążona przeszło 150-milionowym zadłużeniem spółka-matka - WSW Andoria SA. Najpewniej i tak dostarczać będzie silniki do obu pojazdów. W niedalekiej przyszłości może nawet zyskać i to nie tylko za sprawą dużego zamówienia do Iraku. Rosjanie zapowiadają bowiem zwiększenie produkcji lublinów, które wydają im się najsmakowitszym lubelskim kąskiem. Chcą też unowocześnić to auto. Potrzeba więc będzie więcej silników. Pytanie: jakich. Intrall nie wyklucza, iż w przyszłości zastąpi silnik z Andrychowa innym, np. z Rosji.
   Czy to tylko niegroźny szantaż w obliczu twardych negocjacji, czy kryje się za tym coś więcej - przekonamy się wkrótce.
MirosŁaw Gawęda

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski