Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hutnik Kraków, czyli Wasilewski, Pazdan, Kapustka, Buksa i inni. "W każdej grupie był talent" - mówi trener Mieczysław Będkowski

Tomasz Bochenek
Tomasz Bochenek
Grudzień 2007 roku. Mieczysław Będkowski podczas spotkania opłatkowego w Hutniku
Grudzień 2007 roku. Mieczysław Będkowski podczas spotkania opłatkowego w Hutniku Adam Wojnar
- Na Adama Buksę zwróciłem uwagę podczas turnieju na Bronowiance, a Bartka Kapustkę wypatrzyłem w czasie turnieju o Czarną Jaskółkę w Tarnowie. Michał Pazdan? Nawet na początku gry seniorskiej nie był chłopakiem, który najbardziej się wyróżniał w swojej grupie. Ale był tytanem pracy – mówi MIECZYSŁAW BĘDKOWSKI, przez wiele lat szkoleniowiec młodzieży w Hutniku, także działacz hutniczego Stowarzyszenia Pomocy Młodym Talentom Sportowym, obecnie pracujący z seniorami Pcimianki (IV liga) i juniorami młodszymi Wawelu Kraków.

Jak to jest? Czy po dziesięciolatku widać, że ma w sobie potencjał na piłkarza klasy reprezentacyjnej?
A mówimy o konkretnym nazwisku?

Na razie nie.
Myślę, że każdy trener, który ma jakieś doświadczenie i wyczucie, bez żadnego problemu zauważy, że dziecko na tle innych się wyróżnia i ma od Boga to coś, co nazywa się talentem.

Jak to było z Adamem Buksą? Przyprowadził go Panu tata?

Byłem ze swoją drużyną na turnieju na Bronowiance. No i rzucił mi się w oczy chłopiec, wyróżniający się nie tylko w drużynie Bronowianki, ale w ogóle w tej imprezie. Po turnieju zapytałem go, czy są jego rodzice. Odpowiedział, że tak – mama i tato. Porozmawiałem z nimi, zaproponowałem zajęcia w – powiedziałbym – większym klubie. Umówiliśmy się z ojcem Adama na telefon. Kiedy po trzech dniach zadzwoniłem, usłyszałem, że przyjdzie z synem do nas na trening.

Ile Adam Buksa miał wtedy lat?

Jedenaście. Urodził się w 1996 roku, ale przekazałem go do grupy starszego rocznika – 1995, którą prowadziłem. Adam okazał się wyróżniającym się zawodnikiem w tej grupie wiekowej nie tylko w Małopolsce, ale i w Polsce. Na turniejach w kraju, a także za granicą otrzymywał tytuły najlepszego zawodnika lub zdobywał tytuły króla strzelców.

Ile czasu spędził w Hutniku?

Dwa lata, grał też wtedy w kadrze Małopolski. Grał bez żadnych problemów ze starszymi o rok chłopcami, też się wyróżniał. Po dwóch latach rodzice, którzy mieszkali w Bronowicach, poprosili mnie o to, żeby Adam mógł przejść do Wisły.

ZDJĘCIA: HUTNIK, CZYLI KOPALNIA TALENTÓW. ROZPOZNASZ 12-LETNIEGO MICHAŁA PAZDANA?

Droga Adama Buksy Pana nie zaskakuje? Teraz, jako 22-latek, jest już w dziewiątym klubie w życiu. Ale skoro strzela gole w ekstraklasie, a po grze w kadrach młodzieżowych ma już za sobą zgrupowanie z pierwszą reprezentacją, to wychodzi na to, że częste zmiany otoczenia chyba jednak mu posłużyły...

Myślę, że tak. Mówiąc szczerze, karierą Adama kierował ojciec, miał nadzór nad jego sportowym rozwojem. Adam był m.in. w akademii w Austrii, potem wrócił do Krakowa, następnie była Lechia Gdańsk, Zagłębie Lubin, teraz Pogoń Szczecin – aż do reprezentacji Polski... Powiem anegdotę: jakieś dwa lata temu, kiedy rozmawiałem z jego ojcem, a znamy się dobrze, stwierdziłem: „mogę się z panem założyć o najlepszy koniak, że wcześniej czy później Adam zagra w reprezentacji Polski”. Kiedy trener Brzęczek powołał Adama do kadry, zadzwoniłem do jego ojca i zapytałem, co z tym koniakiem. Zaczęliśmy się śmiać i rozmawiać. Ja jestem przekonany, że jeśli Adam Buksa dostanie w reprezentacji szansę, to będzie w niej grał. Nie mówię, że na dzień dobry będzie wiodącym zawodnikiem, ale myślę, że w niedługim czasie będą się nim interesować renomowane kluby w Europie.

Taki etap kariery – duży transfer, ale przede wszystkim występy w pierwszej reprezentacji – ma już za sobą Bartosz Kapustka. Na ile Hutnik, Stowarzyszenie Pomocy Młodym Talentom Sportowym, ma prawo się w ogóle przyznawać do rozwoju tego piłkarza?

Z Bartkiem była taka historia: turniej o Czarną Jaskółkę w Tarnowie, na trybunach siedziałem z trenerem Koconiem (również przez wiele lat szkolącym młodzież w Hutniku – przyp.). Mówię: „Zobacz Waldek, super chłopak, chętnie ściągnąłbym go do Hutnika. Trzeba by dotrzeć do rodzica”. Obok siedział człowiek – mówi: „Ja jestem ojcem Bartka”. Wymieniliśmy się telefonami.

I co dalej? Bartosz był wtedy uczniem szkoły podstawowej, jeszcze sześcioklasowej.

To był czas, kiedy Małopolski Związek Piłki Nożnej postawił na współpracę ze szkołą w Nowej Hucie – mam na myśli Wojewódzki Ośrodek Szkolenia Sportowego Młodzieży. A ponieważ Hutnik miał z tą szkołą podpisaną umowę, był krwią, która dawała jej życie. Więc dogadaliśmy się z ojcem tak, że kiedy Bartek skończy szkołę podstawową, do gimnazjum przyjdzie do Nowej Huty. I tak się stało. Trenował tutaj dwa lata. Ja często odwiedzałem szkołę, dopytywałem się o zachowanie Bartka – czułem, że to mój obowiązek, w końcu oderwałem chłopaka od rodziców. On prawie cały tydzień trenował w szkole, a do nas przychodził chyba dwa razy w tygodniu na zajęcia. Jako stowarzyszenie mieliśmy jednak nad nim kontrolę.

I grał w Hutniku.

Tak, reprezentował Hutnika, bo wypożyczyliśmy go z Tarnovii. Potem do mnie odezwał się trener Łach (wówczas koordynator do spraw szkolenia młodzieży w Cracovii – przyp.), z propozycją przejęcia tego chłopaka. Dogadaliśmy się w sprawie transferu i Bartek przeszedł do Cracovii. Wiadomo, co było potem: bardzo szybko awansował do pierwszego zespołu, został reprezentantem Polski. I z całego serca mu życzę, żeby do tej reprezentacji wrócił. To talent czystej wody.

Buksa i Kapustka to piłkarze, o których Hutnik musiał zabiegać. Wcześniej jednak z Suchych Stawów wypływali na szerokie wody zawodnicy, dla których Hutnik był naturalnym wyborem do treningów, bo wychowali się, mieszkali w Hucie. Michał Pazdan, Piotr Tomasik, czy pokolenie wcześniej - Łukasz Sosin, Michał Stolarz, Marcin Wasilewski. Wtedy narybek był większy i trenerzy w mniejszym stopniu musieli dbać o pozyskiwanie zdolnej młodzieży?

W czasach, o których mowa, Hutnik był największą kopalnią talentów w Krakowie, w Małopolsce. Między innymi poprzez nabory w przedszkolach, w szkołach… Ja po przyjściu do klubu miałem przyjemność pracowania z grupą z rocznika 1977, w której było wielu utalentowanych chłopaków, ale chyba największą karierę zrobili Michał Stolarz i Łukasz Sosin.

Sosin zagrał w reprezentacji Polski, Stolarz nie.

Tak, ale nie odbierając niczego Łukaszowi, większe możliwości sportowe miał Michał, był wielkim talentem. W późniejszych latach, kiedy działaliśmy już pod szyldem Stowarzyszenia Pomocy Młodym Talentom Sportowym, mieliśmy ten rocznik 1987, w którym grał Michał Pazdan, ale trzeba powiedzieć o większym wachlarzu chłopaków. Bo Michał do wieku juniorskiego czy nawet na początku gry seniorskiej nie był chłopakiem, który najbardziej się wyróżniał. Wydawało się, że większą karierę mogą zrobić Krzysiek Świątek, Daniel Jarosz czy Radek Chrząszcz. Życie napisało jednak taki scenariusz, że poprzez ciężką pracę – bo to był tytan pracy – wybił się Pazdan.

Z Marcinem Wasilewskim – bo to przecież jedyny wychowanek Hutnika, który może poszczycić się tytułem wybitnego reprezentanta Polski - miał Pan do czynienia?

Tyle, że jak przyszedłem do klubu, to Marcin w nim był. Ale też miałem możliwość z nim pracować, będąc przy drużynie ze starszego rocznika – 1979, w której był mój syn Dawid.

Był też m.in. Krzysztof Przytuła.

Tak. To też była bardzo dobra, perspektywiczna ekipa, która miała jednak pecha, że nie wygrała małopolskiej ligi i nie pojechała na mistrzostwa Polski juniorów. Pojechała Wisła i zdobyła z Wojtkiem Stawowym złoto. Takie to były czasy.

A przykłady młodych piłkarzy Hutnika, którym pisana była wielka kariera i nic z niej nie wyszło?

Wielu takich było. Pierwsze skojarzenie to Łukasz Sobierajski, który talent miał ogromny, ale „poszedł w osiedle” (w poprzedniej dekadzie był powoływany do reprezentacji Polski U-15 i U-16, obecnie znajduje się na liście poszukiwanych przez policję – przyp.). Innym na przeszkodzie stawały kontuzje, jak w przypadku Maćka Papieża, rocznik 1984, czy Patryka Warylaka, chłopaka z rocznika 1995, obecnie zawodnika Wiślanki Grabie, który zapowiadał się znakomicie, niestety uraz kolana nie pozwolił mu się wybić. Ja powiedziałbym tak: kiedy wychodziło się przed pawilon, w którym mieściło się stowarzyszenie, i popatrzyło na te wszystkie boiska, gdzie trenowali chłopcy, to w każdej grupie był talent.

Sportowy24.pl w Małopolsce

DZIEJE SIĘ W SPORCIE - KONIECZNIE SPRAWDŹ:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski