Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hutnik Kraków. Trener Bartłomiej Bobla: Wiemy o tym, że zimą potrzebne są wzmocnienia

Tomasz Bochenek
Tomasz Bochenek
Bartłomiej Bobla - trener Hutnika Kraków
Bartłomiej Bobla - trener Hutnika Kraków Wojciech Matusik
- Mój poprzednik miał ciężką sytuację, bo zespół miał występować w III lidze, a nagle okazało się, że wystąpi w rozgrywkach II-ligowych. I na pewno nie było łatwym zadaniem przygotować zespół, sklecić dobrą kadrę i walczyć o punkty w II lidze. Stało się, jak się stało, teraz ja za to jestem odpowiedzialny - mówi Bartłomiej Bobla, który 8 października, w meczu z Pogonią Siedlce, zadebiutował w roli trenera Hutnika Kraków.

Po dwóch dniach, po analizie – jakie ma pan wrażenia z pierwszego meczu? Z gry zespołu jest pan zadowolony, średnio zadowolony czy niezadowolony?

Na pewno pozytywne jest to, że zagraliśmy „na zero” z tyłu. Bo ten zespół ma najwięcej w lidze straconych goli, tracił je co mecz. Teraz nie - i z tego jestem zadowolony. Również z tego, że zawodnicy podeszli do spotkania z zaangażowaniem. Wykonywali to, o czym powiedziało im się przed meczem, niektórym jeszcze w rozmowach na osobności. Ważne, że zespół nie stracił koncentracji na samym początku, bo często w tym sezonie tracił gole właśnie w tej fazie spotkań. Tego chcieliśmy uniknąć i tak się stało. A boli na pewno, że nie wykorzystaliśmy dwóch sytuacji, które miał Mark Assinor. To był mecz do pierwszej bramki – i myślę, że kto by ją strzelił, zainkasowałby trzy punkty… W analizie gry zespołu są jeszcze inne aspekty, o których jednak na razie nie chciałbym dogłębnie mówić.

Co pan ma na myśli?

Mówimy o czterech sprawach: przygotowaniu fizycznym, mentalnym, technice, przygotowaniu taktycznym. Jeśli chodzi o ten pierwszy aspekt, to nie chodzi mi o to, że zespół jest źle przygotowany, tylko o „fizykę” zawodników…

Warunki fizyczne.

Też, między innymi. A kiedy jest się na ostatnim miejscu w tabeli, to, nie ukrywajmy, chyba także mental nie jest na wysokim poziomie. Zespół jest bardzo młody, no i młodym zawodnikom będą się zdarzać błędy techniczne – trzeba na to reagować, niwelować je poprzez trening, przekładać to na mecz. A jeśli chodzi o przygotowanie taktyczne: wspomniałem, że zespół dobrze zareagował na moje wskazówki. Ale to wystarczyło tylko do tego, żeby zremisować 0:0.

Trzeba też pamiętać, że bramki nie straciliście w meczu z zespołem, który dał wam prowadzić grę. Nastawił się na atak szybki, z kontry.

Tak Pogoń gra, tak wykorzystuje swoje atuty, przede wszystkim Demianiuka. Więc było wiadomo, że my trochę będziemy w ataku pozycyjnym. Ale nie chciałem do przesady grać w ataku pozycyjnym.

Dla pana – w poprzednich klubach asystenta I trenerów - ten mecz był dużym przeżyciem? W nowej roli przejął pan odpowiedzialność za zespół.

Nie, nie przeżywałem tego. Po tylu latach pracy na szczeblu centralnym, i to w niełatwych sytuacjach - bo czy to w walce o awans, czy tym bardziej w walce o utrzymanie – pewne sprawy nie robią już na mnie wrażenia. A za czasów współpracy z trenerem Mandryszem zdarzało mi się prowadzić drużynę, kiedy on nie mógł.

Czy podczas rozmowy z szefami Hutnika postawiliście jakieś cele punktowe na tę rundę? Czy określono jakąś pożądaną zdobycz punktową do końca roku lub dystans, jaki Hutnik mógłby maksymalnie tracić do bezpiecznej strefy?

Mamy swoje oczekiwania. Skoro pozostało pięć meczów, to do zdobycia jest 15 punktów. Wiadomo, że chcemy zdobyć ich jak najwięcej. Ale pamiętajmy, że po rundzie nikt jeszcze nie będzie spadał z ligi, dopiero po sezonie. Nie ukrywam, że sytuacja jest bardzo ciężka i my musimy mieć cały czas kontakt ze strefą środkową. I najpierw trzeba wyprzedzić te drużyny, które są w strefie spadkowej przed nami, a dopiero później myśleć o tych, które są nad kreską.

Rozmawialiście z działaczami o wzmocnieniu drużyny zimą? No bo żeby Hutnik zwiększył swoje szanse na utrzymanie, to musi się wzmocnić.

Chyba każdy widzi, że drużyna potrzebuje wzmocnień. Albo powiem tak: potrzebuje doświadczenia. Bo ten zespół nie ma doświadczenia. Został sklejony tuż przed rozpoczęciem rozgrywek, i to widać. Trener, mój poprzednik, też miał ciężką sytuację, bo zespół miał występować w III lidze, a nagle okazało się, że wystąpi w rozgrywkach II-ligowych. I na pewno nie było łatwym zadaniem przygotować zespół, sklecić dobrą kadrę i walczyć o punkty w II lidze. Stało się, jak się stało, teraz ja za to jestem odpowiedzialny. I doskonale wiemy o tym, wiedzą o tym w klubie, że zimą potrzebne są wzmocnienia.

Doświadczonych zawodników brak szczególnie w defensywie. Jeden jedyny doświadczony obrońca w Hutniku, czyli Adrian Jurkowski, jest kontuzjowany. W tym momencie cała defensywa to młodzi piłkarze – młodzieżowcy albo zawodnicy, którzy ledwo co skończyli wiek młodzieżowca.

To prawda. Doświadczonym zawodnikom zdarzają się błędy, a co dopiero młodym, i to też biorę pod uwagę. Ale widzę, że to jest młodzież chcąca się uczyć, chcąca słuchać pewnych wskazówek - i jeśli będzie tak dalej podchodziła do swoich obowiązków, to myślę, że możemy jeszcze coś w tej rundzie ugrać. Poza tym zawodnicy biją się tak naprawdę o swój byt w zespole, tak?

Przeciwko Pogoni Siedlce w pana debiucie Hutnik zagrał czwórką obrońców – to była zmiana systemu gry w porównaniu z poprzednimi spotkaniami. Czy takim ustawieniem jak w sobotę planuje pan grać w kolejnych tygodniach?

Nie. Akurat na ten mecz taka była moja myśl. Na pewno będziemy zmieniać, będziemy też grać trójką obrońców, ale i czwórką.

Czyli zamierza pan brać pod uwagę, jak będą grali przeciwnicy.

Też, bo jeżeli gra się trochę pod przeciwnika, to gra się w pewnym stopniu zadaniowo. A zawodnicy muszą się tego uczyć.

Pan pierwszym trenerem już był, kilkanaście lat temu.

Tak, najpierw w swoim macierzystym klubie – Unii Bieruń Stary, w klasie okręgowej. Po ośmiu meczach mieliśmy trzy punkty, na koniec sezonu zajęliśmy 3. miejsce. Później przeszedłem do Nadwiślana Góra i po czterech latach wywalczyłem awans z „okręgówki” do IV ligi.

W obu tych klubach był pan trenerem grającym?

Dokładnie tak. A potem już skorzystałem z propozycji bycia drugim trenerem w GKS-ie Tychy u trenera Piotra Mandrysza.

I nie był to jedyny klub, w którym współpracowaliście.

Tak. Po Tychach była Nieciecza, Zagłębie Sosnowiec, GKS Katowice, i znów Nieciecza.

W Bruk-Becie był pan przez pewien czas trenerem przygotowania fizycznego. Rzeczywiście miał pan wtedy inny zakres obowiązków?

Z trenerem Mandryszem wspólnie przygotowywaliśmy zespół, także pod względem taktycznym, miałem duży zakres zadań. Potem za trenera Lewandowskiego byłem odpowiedzialny za stałe fragmenty gry. A u trenera Latala byliśmy z Radimem Kucerą odpowiedzialni za stałe fragmenty, za analizę gry przeciwnika, brałem także udział w przygotowaniu taktycznym, technicznym. Na pewno na tej współpracy skorzystałem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Hutnik Kraków. Trener Bartłomiej Bobla: Wiemy o tym, że zimą potrzebne są wzmocnienia - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski