Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hydromilicjant

Redakcja
Wodne ramię władzy Kanciasta sylwetka pomalowanego na zielono auta zawsze budziła respekt, zarówno wśród uczestników demonstracji w latach 80., jak i w szeregach kibiców podczas współczesnych zadym na meczach piłkarskich. Policyjna polewaczka - do akcji używana przeważnie przed bezpośrednim atakiem oddziałów zwartych. Ma rozpraszać tłum i studzić nastroje. Kiedyś tego typu auta były na wyposażeniu większości komend milicji. Od 1990 nie wyprodukowano w Polsce ani jednej polewaczki. Z lat 80. zostało ich na wyposażeniu oddziałów prewencji tak dużo, że policja sprzedaje je na przetargach. Przemalowane na czerwono, jeżdżą w barwach straży pożarnej.

WOJCIECH CZUCHNOWSKI

WOJCIECH CZUCHNOWSKI

Wodne ramię władzy

Kanciasta sylwetka pomalowanego na zielono auta zawsze budziła respekt, zarówno wśród uczestników demonstracji w latach 80., jak i w szeregach kibiców podczas współczesnych zadym na meczach piłkarskich. Policyjna polewaczka - do akcji używana przeważnie przed bezpośrednim atakiem oddziałów zwartych. Ma rozpraszać tłum i studzić nastroje. Kiedyś tego typu auta były na wyposażeniu większości komend milicji. Od 1990 nie wyprodukowano w Polsce ani jednej polewaczki. Z lat 80. zostało ich na wyposażeniu oddziałów prewencji tak dużo, że policja sprzedaje je na przetargach. Przemalowane na czerwono, jeżdżą w barwach straży pożarnej.
 Jedną z takich polewaczek oglądać można w Niepołomicach, gdzie jeździ od siedmiu lat. Byłe "wodne ramię władzy" przemalowano na czerwono oraz pozbawiono blach pancernych i siatek ochraniających okna, przez co wydatnie zmniejszył się ciężar pojazdu. Tadeusz Klima, dyżurny niepołomickiej straży, bardzo chwali sobie ten sprzęt
- wóz ma ogromny zbiornik, a mocny strumień zamontowanych na dachu armatek może nie tylko gasić, ale i zwalać płonące ściany, tak, by nie zajęły się od nich sąsiednie zabudowania.

Policja pozbywa się

 Straż pożarna zaczęła kupować armatki na przetargach policyjnych w latach 90., kiedy przemiany polityczne sprawiły, że raptownie zmalało zapotrzebowanie władzy na tego typu środki bezpośredniego przymusu i wiele komend zaczęło pozbywać się zalegającego w garażach sprzętu. W Krakowie na wyposażeniu Oddziałów Prewencji Policji - dawniej ZOMO, czyli Zmotoryzowanych Oddziałów Milicji Obywatelskiej - było aż siedem polewaczek i, gdy w mieście równolegle odbywały się demonstracje w Nowej Hucie, pod Wawelem i jeszcze w Rynku, zdarzało się, że prawie wszystkie wkraczały do akcji. W latach 90., gdy podstawowym przeciwnikiem oddziałów prewencji stali się kibice, liczbę wozów zredukowano do trzech. Pozostałe cztery kupiła straż w Krakowie, Krzeszowicach, Tarnowie i Katowicach.
 Brygadier Ryszard Tarczyński, komendant miejski Zawodowej Straży Pożarnej w Krakowie, twierdzi, że polewaczki nie są kupowane przez straż zawodową, dla której sprzęt musi być bardziej specjalistyczny, lecz wyłącznie przez jednostki ochotnicze i zwłaszcza na
wsiach świetnie zdają egzamin, bo pojemność zbiornika przeciętnego wozu strażackiego wynosi 2,5 tys. litrów, a w komorach polewaczki policyjnej mieści się prawie 10 tys. Ta ilość wystarcza na ponad 20 minut ciągłej akcji, prowadzonej z jednego działka. Strażacy chwalą też policyjny sprzęt za dobry stan techniczny i niewielki przebieg. Samochody, nawet 10-letnie, mają przejechane 5 do 10 tys. kilometrów.
 Nie wszystkie komendy policji pozbywały się armatek. W Warszawie, w Komendzie Stołecznej, jest ich pięć. - Pięć sprawnych - _podkreśla szef tamtejszych Oddziałów Prewencji. - Nie przewidujemy żadnych wyprzedaży. _

Hydromilicjant 2

 Dowództwo krakowskich Oddziałów Prewencji pozwoliło nam niedawno na zapoznanie się z armatkami, stacjonującymi w bazie na Toniach. Aspirant Stanisław Jędrzejewski, kierujący zespołem tych pojazdów opowiada, że pierwsze tego typu wozy, służące w latach 50., pochodziły prawdopodobnie jeszcze sprzed wojny. Były to samochody niemieckiej firmy Horch, ale do dzisiaj nie zachowało się żadne ich zdjęcie, nikt też nie potrafi podać o nich bliższych informacji. Społeczne niepokoje lat następnych sprawiły, że władza ludowa musiała udoskonalać sprzęt, służący do rozpędzania demonstracji. Studentów w ’68 i robotników w ’70 i ’76 goniły po ulicach polewaczki zbudowane na bazie ciężarówki marki Star 29, z silnikami benzynowymi. Agregat tłoczący wodę do działek wodnych napędzany był również benzynowym silnikiem z fiata 125 p.
 Szybko jednak stary okazały się niewystarczające. Po roku 1976 milicja przerzuciła się na auta, zbudowane na podwoziu jelcza 420. Auta, które otrzymały własną nazwę "Hydromil", co jest prawdopodobnie połączeniem dwóch słów "Hydro" i "Milicjant". Hydromile miały dwie generacje, oznaczane odpowiednio numerami 1 i 2. Egzemplarze służące w Krakowie to właśnie hydromile 2. Trudno uzyskać dane, ile dokładnie wyprodukowano takich samochodów. Najmłodsza polewaczka, jeżdżąca w Krakowie, pochodzi z 1990 roku i ma instrukcję z fabrycznym numerem 67. W kieleckiej Fabryce Samochodów Specjalnych, która jest wyłącznym producentem tego typu sprzętu, zapewniają nas, że w latach 90. nie powstał już ani jeden egzemplarz. Można więc chyba przyjąć, że 67 to przybliżona liczba polewaczek tej generacji, które jeździły w barwach milicji, a potem policji.

Tajna instrukcja obsługi

 Aspirant Jędrzejewski pokazuje instrukcję obsługi, która zresztą opatrzona jest nadrukiem "Tajne". Dowiadujemy się z niej, że hydromilicjant wyposażony jest w silnik diesla, spalający ok. 45 litrów oleju napędowego na 100 kilometrów, agregat produkcji niemieckiej firmy Rosenbauer, napędzany przez motopompę wyposażoną w radziecki silnik wołgi, który pali 20 litrów benzyny na godzinę pracy. To ciężkie auto z pełnym zbiornikiem może jechać z maksymalną prędkością 60 km/h, zaś opróżnione z wody zwiększa prędkość o 30 km. Wóz jest opancerzony w blachy o grubości od 1,5 do 9 mm, ma kuloodporne szyby wzmocnione siatkowymi osłonami.
 Nad kabiną umieszczone są dwa pełnoobrotowe działka, obsługiwane przez strzelców stojących na specjalnym podwyższeniu. Kierowca i dowódca mają do dyspozycji tzw. dysze samoobrony, czyli dwa mniejsze działka umieszczone przy przednim zderzaku o nieco mniejszych możliwościach manewru, bo obracające się tylko w promieniu 240 stopni. Zasięg strumienia wody z działek wynosi 55 m, i gdyby naraz użyć wszystkich armatek, wóz wyrzuciłby swoje prawie 10 ton wody w 5 minut i 15 sekund. Tyle informacji technicznych.

Tylko woda

 W policyjnym arsenale armatka wodna jest zaliczana do poważnych środków walki. Przepisy mówią, że na jej użycie zgodę musi wydać komendant wojewódzki. Jeżeli akcja prowadzona jest zgodnie z regulaminem, to strumień wody z działek nie powinien zrobić krzywdy rozpędzanym ludziom, ale odległość od tłumu nie może być mniejsza niż 23 metry. Przy bliższej odległości strumień może przewrócić i mocno poturbować. Polewaczka nie może również działać samodzielnie. Podczas akcji muszą ją osłaniać co najmniej 2 plutony wsparcia, czyli ok. 40 ludzi. Niedopuszczalne jest też całkowite opróżnienie zbiorników - gdy poziom wody spada do 1/4, wóz powinien zostać wycofany.
 Armatkę wodną raczej trudno zniszczyć środkami dostępnymi demonstrantom. Zaatakowane w Nowej Hucie butelkami z benzyną hydromile gasiły wzajemnie ogień na pance-
rzach. Policja zaprzecza, jakoby polewaczki wyposażane były w inne niż woda środki
- broń maszynową, czy wyrzutnie pocisków gazowych oraz granatów dymnych. Prawdą jest natomiast, że w niektórych miastach, np w Warszawie, do wody dolewano środków barwiących, by potem po kolorze przemoczonych ubrań zatrzymywanych na ulicach manifestantów rozpoznawać, w której walczyli dzielnicy.
 Pancerz, którym obudowana jest polewaczka, przydaje się nawet w dzisiejszych czasach. Aspirant Jędrzejewski pokazuje wóz, który interweniował podczas zajść po meczu Hutnika. Na 9-milimetrowej stali widać głębokie ślady, powstałe prawdopodobnie po uderzeniach płytami chodnikowymi.

Wystarczą na długo

 Mirosław Sobański, prezes Fabryki Samochodów Specjalnych w Kielcach, robiącej dzisiaj głównie wozy strażackie i cysterny twierdzi, że polska policja od lat nie wspomina o nowych zamówieniach na hydromile. - Moglibyśmy wyprodukować taki samochód i teoretycznie mamy go w swojej ofercie. Wymagałby z pewnością modernizacji - na przykład zastąpilibyśmy czymś radziecki silnik agregatu. Według Sobańskiego trudno powiedzieć, ile dzisiaj musiałaby kosztować taka polewaczka. Ciężki zbiornik wymaga wzmocnienia całej konstrukcji, do tego opancerzenie... przeciętny wóz strażacki kosztuje ok. 500 tys. zł. Cena hydromilu wahałaby się w granicach 1,5 mln.
 W Komendzie Głównej Policji powiedziano nam, że nie planuje się zakupu armatek ani w Polsce, ani za granicą.
- To, co jest na stanie jeszcze z lat 80., wystarczy naprawdę na długo - usłyszeliśmy od jednego z oficerów z działu kwatermistrzowstwa.
 
 RYSZARD N., w latach 80. członek załogi armatki wodnej w oddziałach zwartych ZOMO we Wrocławiu:
 Odbywałem służbę w najgorętszym okresie, bo w stanie wojennym, i potem przedłużyłem ją do 1984 roku. W ZOMO teoretycznie wszyscy byli przeszkoleni do tego, by obsługiwać działka wodne, ale utarło się, że załoga jest stała. Tego jeżdżenia na armatce wszyscy nam zazdrościli, bo to było znacznie bezpieczniejsze niż uczestnictwo w bezpośrednich starciach z tłumem, nie tylko przecież byliśmy zamknięci w opancerzonym aucie, ale jeszcze osłaniało nas kilkudziesięciu kolegów. Sam zresztą samochód przystosowany był do tego, żeby w razie potrzeby pokonywać przeszkody na jezdni, takie na przykład, jak barykady z kamieni czy nawet ustawione w poprzek samochody. Dopiero 3 maja 1983 roku moje myślenie o tym bezpieczeństwie całkiem się zmieniło.
 Demonstranci, wśród których większość stanowili robotnicy z Pafawagu, zrobili między innymi profesjonalne kolczatki, które rozłożone na jezdni unieruchomiły kilka radiowozów. To samo stało się z nami - poszły oba przednie koła i para tylnych, kierowca przez jakiś czas darł na samych felgach, ale w końcu wóz stanął. Pluton, który miał nas osłaniać, dawno poszedł w rozsypkę, dowódca bez przerwy wzywał pomocy, na dodatek w zbiorniku skończyła się woda.
 Okazało się jednak, że najgorsze przed nami - nie wiem, jak długo to trwało, ale w pewnym momencie zostaliśmy sam na sam z tłumem. W środku było piekielnie gorąco, przez grube szyby i pancerz nie słyszeliśmy wyraźnie co ludzie krzyczą. Nagle zobaczyliśmy i poczuliśmy dym, demonstranci zorientowali się, że nie ma sensu rzucać butelkami z benzyną w pancerz i rozlali benzynę pod naszą kabiną, której silnik nie miał od dołu praktycznie żadnej osłony. Nikt poza dowódcą nie miał ostrej broni...dowódca krzyczał do radia o pomoc, krzyczał, że zaraz będzie musiał strzelać, ale w tych warunkach chyba nie udałoby mu się odstraszyć tłumu, zresztą oni tylko czekali, aż otworzymy drzwi.
 To były najdłuższe chwile w moim życiu, chociaż potem dowiedziałem się, że wszystko trwało niecałe dziesięć minut, to znaczy do momentu, zanim przyszła pomoc. Odbił nas oddział w sile chyba batalionu, a wóz gasiła straż pożarna. Po tej akcji poprosiłem o przeniesienie na ulicę. Nigdy nie zapomnę swojego przerażenia i poczucia bezsilności.
 
 JÓZEF SŁABY, w 1982 roku student UW, uczestnik demonstracji w Warszawie.
 Polewaczka to takie w sumie miłe określenie, ale przy złej woli kogoś, kto jej używa, może być bardzo niebezpieczna. Nie przypominam sobie, żeby załoga tych wozów specjalnie przestrzegała w stanie wojennym jakichś przepisów o zachowaniu bezpiecznej odległości od rozpędzanych ludzi. Pamiętam scenę na placu Zamkowym, jak polewaczka wali na pełnym gazie, lejąc wodą ze wszystkich rur, a ludzie są dosłownie zmywani na boki.
 W Warszawie milicja z wielkim upodobaniem polewała ludzi wodą podczas demonstracji, które odbywały się zimą. Proszę sobie wyobrazić mróz mocno poniżej zera i tłum kompletnie przemoczonych ludzi, w tym wielu zupełnie przypadkowych przechodniów. Ubranie momentalnie sztywnieje na tobie, jakbyś wyszedł z przerębla, potem tych przemoczonych zatrzymywano i godzinami trzymano na podwórku komendy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski