Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

I liga siatkarzy. Kęczanie zostali rozbici w hali lidera, doznając dziewiątej już porażki

Jerzy Zaborski
Kęczanie (białe stroje) często byli bezradni wobec ataków rywali
Kęczanie (białe stroje) często byli bezradni wobec ataków rywali fot. Jerzy Zaborski
Kęczanie mieli nadzieję, że po ostatniej pięciosetowej porażce u siebie z Nysą zaczną wychodzić z „dołka”. Zdobyli przecież wtedy punkt pocieszenia. Myślano, że chociaż forma nie urosła jeszcze na tyle, żeby teraz wygrać w hali lidera, to przynajmniej zespół podejmie walkę. - Tymczasem wyszło na to, że chłopcy przeszli obok meczu. Powiem więcej, nawet się nie zmęczyli, nie spocili - rozczarowania postawą swojej drużyny nie krył trener KPS Marek Błasiak.

Ślepsk Suwałki - KPS Kęty 3:0 (25:11, 25:18, 25:16)

Ślepsk: Urbanowicz, Gonciarz, Zapłocki, Winnik, Wasilewski, Hunek, Andrzejewski (libero).

KPS: Błasiak, Lewandowski, Kluth, Czubiński, Biegun, Bogus, Ledwoń (libero) oraz Szpyrka, Tomczak, Chmielewski, Zygmunt, Toczko (libero).

Początek nie zapowiadał tragedii kęczan. Po pomyłce Zapłockiego przegrywali 1:2. Potem Kluth skutecznie obił blok miejscowych (2:3). Nieszczęście przyjezdnych rozpoczęło się od ataku z krótkiej Winnika, po którym gospodarze zdobyli czwarty punkt.

Zanim przyjezdni się zorientowali, przegrywali już 4:10. Po ataku Klutha w siatkę zrobiło się 14:4 i Błasiak poprosił o czas. Szkoleniowcowi chodziło przede wszystkim o to, żeby uspokoić swoich podopiecznych. Nic z tego jednak nie wyszło, bo ciągle strata była ogromna: m.in. 18:8 i 20:10. Sztab zastanawiał się, czy zespół zdoła się pozbierać.

Początek drugiej partii był jednak wyrównany. Ostatni remis notowano przy stanie 6:6. Potem goście gonili wynik. Było już 13:7, ale kęczanie powoli zaczęli odrabiać straty. Przyjezdni zniwelowali różnicę do dwóch punktów (18:16). Wtedy zaatakował Mateusz Błasiak. - Piłka weszła w pole, tymczasem sędziowie zakwalifikowali ją jako aut. Potem nie skończyliśmy dwóch piłek i drugiego seta mogliśmy spisać na __straty - skwitował Błasiak.

Na początku trzeciego goście starali się jeszcze podjąć walkę. Na pierwszą przerwę techniczną schodzili przy wyniku 8:5. Potem strata się powiększyła (15:10), a już od 18:12 trwało wyczekiwanie na ostatnią piłkę.

- Nie mieliśmy tego w planie, ale ostatecznie wyszło na to, że zrobiliśmy sobie jedynie wycieczkę krajoznawczą na __drugi koniec Polski - westchnął trener Błasiak. - Spotkanie musimy jak najszybciej wymazać z __pamięci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski