I o to chodzi!

   Prawdę mówiąc, nie myślałam, że jest aż tak dobrze! Mój szanowny felietonowy sąsiad, gdy usłyszał proponowany temat naszych rozważań: babska dyplomacja, stwierdził, że nie ma pojęcia, o co chodzi. Koledzy, którym rzucałam to samo hasło, twierdzili, że owszem, z samym określeniem kiedyś się zetknęli, ale w czym rzecz, nie wiedzą. I o to chodzi!
   Nie pozostaje mi nic innego, jak złożyć małżonkom tych panów serdeczne gratulacje... Odniosły pełny sukces, nawet zakładając, że panowie nie tyle nie wiedzą, ile wolą nie wiedzieć o istnieniu kobiecej dyplomacji.
   Jej najprostszą formą jest rozwiązywanie trudnych spraw w myśl hasła jednej z moich znajomych, brzmiącego "tłumacz mu to pani na kanapie". Niestety, realizacja nie zawsze jest możliwa, a "krąg odbiorców" bardzo ograniczony, bo przecież swoją wolę trzeba przeprowadzać nie tylko w rodzinie. Drugą wypróbowaną metodą są łzy, ale to już wymaga pewnych zdolności aktorskich. Co zatem mamy w swoim arsenale na co dzień?
   Jeśli chcemy np., żeby nasz pan i władca zajął się domowymi porządkami, trzeba zachęcić go np. do mycia okien czy pastowania podłogi, a już mamy doskonały punkt wyjścia do tego, by te czynności stały się jego - jeśli nie stałym - to częstym zajęciem. Wystarczy stwierdzić: Tak znakomicie wypastowałeś tę podłogę, że mnie by się nigdy tak nie udało... Teraz to okna są naprawdę czyste - jak ja myję, to zawsze zostawiam jakieś mazy...
   To banał - są jednak sytuacje wymagające nieco więcej inwencji. Jeśli np. wybieramy się na urlop samochodem, wiadomo, że męska część załogi będzie miała pretensje o zbyt wielki bagaż. - Po co wam tyle ciuchów? Zabieramy najwyżej połowę tego majdanu! A wtedy - z mniejszymi czy większymi oporami
- ustępujemy. Tyle że wcześniej przygotowałyśmy akurat dwa razy tyle rzeczy, niż zamierzałyśmy naprawdę zabrać. Gdyby od razu przygotować właściwą ilość bagażu, na pewno i tak byłoby "dwa razy za dużo".
   Wariantów jest oczywiście tyle, ile sytuacji. Zasada stale jednak ta sama: Mężczyźni muszą mieć głębokie przeświadczenie, że decyzje zależą od nich. W końcu są przecież panami świata...
EWA