Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

I tak warto... ich słuchać

Redakcja
Fot. Andrzej Świetlik
Fot. Andrzej Świetlik
Niewiele jest takich zespołów na scenie polskiej piosenki. Niebanalnej muzyce, dalekiej od wszelkich schematów, towarzyszą mądre teksty o rzeczach najważniejszych. Sukcesy grupy napawają wiarą, że polska publiczność nie straciła całkowicie swej wrażliwości. Raz Dwa Trzy. W niedzielę 11 września o godz. 20 zagrają w krakowskim klubie Lizard King.

Fot. Andrzej Świetlik

Początkowo wszystko wskazywało, że Adam Nowak będzie... kucharzem. Za dnia uczył się w technikum gastronomicznym, a wieczorami dorabiał w restauracji jako kelner. Kiedy zajrzało mu w oczy widmo powołania do wojska, postanowił zdać na studia. Jego wybór padł na Wyższą Szkołę Pedagogiczną w Zielonej Górze. I okazało się, że trafił w dziesiątkę. Bynajmniej nie chodziło o wybór studiów, ale o środowisko – ponieważ przejawiał aktorskie ciągoty, zaczął występować ze studenckimi kabaretami Drugi Garnitur i Potem. Szybko okazało się, że bardziej interesuje go jednak piosenka. W 1990 roku wraz z Grzegorzem Szwałkiem, Jackiem Olejarzem i Jackiem Ograbkiem założył zespół Raz Dwa Trzy.

- Na pierwszym koncercie w Zielonej Górze prawie nie było nas widać _– wspomina Adam Nowak. - Tylko instrumenty i ręce. Mieliśmy swoje specjalne reflektory zrobione ze starych rur. Uznawaliśmy, że najważniejsza jest muzyka i cała reszta atrakcji jest niepotrzebna. Liczył się tylko dźwięk i ruch rąk. Dynamika elementu. Brak zakłóceń. Po koncercie część widzów płakała, część wyzwała nas od oszustów, a część stwierdziła, że to „totalne gówno”. Dzięki skrajnej postawie wyzwoliliśmy skrajne emocje. _

Sporo było w butnej postawie Raz Dwa Trzy z punkowej nonszalancji. Trzy miesiące po debiucie, grupa pojawiła się w Krakowie na Studenckim Festiwalu Piosenki. Wszyscy byli ubrani w czarne marynarki, przykrótkie spodnie, wypolerowane półbuty, a wokalista – nie miał skarpetek.

- Przyjechaliśmy na Studencki Festiwal Piosenki, ale nie chcieliśmy być kojarzeni z mundurkiem obowiązującym w poezji śpiewanej: sweter lub flanela były dla nas wyrazem braku pomysłu na sceniczny image i braku szacunku dla odbiorcy – podkreśla Nowak. - Z drugiej strony gardziliśmy estradowym efekciarstwem. Musieliśmy więc znaleźć najprostsze rozwiązanie. Okazało się nim przykrycie zwykłych krzeseł dużą, czarną płachtą oraz rezygnacja z niektórych elementów ubioru. I ten minimalizm wystarczył, by zwrócić na siebie uwagę. Z biedy rodzą się najlepsze pomysły. A my byliśmy biedni.

Prowokacyjny występ Raz Dwa Trzy okazał się sensacją imprezy. Jury przyznało grupie główną nagrodę, a jego przewodniczący, Jan Poprawa, stwierdził, że jego prezentacja była „__syntezą poetyki punk, współczesnej poezji rodem z Barańczaka, kantorowskiego obrazu scenicznego i poczucia humoru rodem z najlepszego kabaretu”.

- Nie było żadnej kalkulacji – tłumaczy Nowak. - Śmieszyło mnie, że ktoś pokusił się o zdefiniowanie naszej muzyki. Według mnie, nie było tam nic do definiowania. To byliśmy my. Intelektualne korzenie? Spróbowałby ktoś wtedy zadać mi takie pytanie... Od razu zostałby wyśmiany. To była dość jednoznaczna propozycja: „Bawimy się, owszem, ale tylko na naszych zasadach”. Wszystko, co wtedy wiedzieliśmy, to tylko to, że lubimy być dynamiczni, nie chcemy być smętni i mamy w nosie to, co się o nas mówi. Chcesz - słuchaj, nie chcesz - do widzenia.

Sukces sprawił, że Raz Dwa Trzy dostało możliwość nagrania debiutanckiej płyty. Niestety – początkowo nikt nie chciał wydać zarejestrowanego materiału. W końcu na ten ryzykowany krok zdecydowały się Polskie Nagrania. Wytłoczony nakład sprzedawał się jednak bez rewelacji. Przełom nastąpił po występie grupy na festiwalu w Jarocinie. I tu trzeba przyznać, że koncert zespołu wykorzystującego akustyczne instrumenty na imprezie zdominowanej przez punkowe i metalowe kapele był... niezwykle odważnym posunięciem.

- Bałem się tam jechać – śmieje się Nowak. – Ale okoliczności były łagodzące: zostaliśmy zaproszeni na koncert folkowy i to już działało na naszą korzyść. Za nic w świecie nie zagrałbym wtedy na dużej scenie. To byłby brak kompetencji. W niejednych ważniejszych poleciały wtedy kamienie. Poza tym nasza muzyka niosła w sobie jednak jakiś rodzaj dynamiki i oprócz tekstów mieliśmy to nasze dość dziwne i charakterystyczne brzmienie. Dlatego zagraliśmy tam aż dwa razy.

Kolejna płyta formacji – „To ja” – zwróciła na siebie uwagę już większej liczby odbiorców. Pozytywnie recenzowali ją nie tylko krytycy, ale również inni muzycy. Organizowaniem koncertów Raz Dwa Trzy zajęła się weteranka polskiej sceny muzycznej – Martyna Jakubowicz. Przyszły i radiowe przeboje – „Ja doczekam (w wielkim mieście)”, „Nikt nikogo (I tak warto żyć)” czy „Żyjemy w kraju”. Piosenki zespołu nabrały ogłady, stały się bardziej melodyjne, a teksty uległy uproszczeniu. Producentami nagrań grupy zostali znani muzycy – Wojciech Waglewski i Marcin Pospieszalski. I wtedy przyszły naprawdę wielkie sukcesy – album „Nie można nie wierzyć w nic” stał się jednym z największych bestsellerów wydawniczych minionej dekady na polskim rynku. Było to zaskakujące – wokalista zespołu postanowił bowiem podjąć na nim trudną tematykę duchowych rozterek współczesnego chrześcijanina.

- W wieku czterdziestu lat zrozumiałem, __że moje życia bez Pana Boga byłoby stracone – tłumaczy Nowak. - I kiedyś takie właśnie było. Ale to nie pomaga w pisaniu czy komponowaniu. To powoduje jedynie, że nie wolno niczego odpuścić.__Narzuca odpowiedzialność. Bo kiedy usiłuje się coś__stworzyć, musi się być uczciwym przed sobą i przed Bogiem. Jeśli udaje się kogoś, kim się nie jest, pisze się nie to, co miało się napisać.

Bestsellerem okazała się również płyta zawierające autorskie wersje piosenek Agnieszki Osieckiej. „Czy te oczy mogą kłamać?” sprawiły, że Raz Dwa Trzy stali się w ciągu jednego sezonu jednym z najpopularniejszych zespołów nad Wisłą. Album sprzedawał się jak ciepłe bułeczki, a sale koncertowe pękały w szwach.

- Początkowo nie byłem przekonany do tego projektu – śmieje się Nowak. - Jego pomysłodawcą była radiowa „Trójka”. Kiedy posłuchałem piosenek Osieckiej zauważyłem, że nasza alternatywna estetyka zdecydowanie różni się od tej estradowej klasyki, którą tworzyła. Nie mogłem się w tym odnaleźć. Dopiero, gdy obejrzałem koncert poświęcony piosenkom Osieckiej zorganizowany podczas festiwalu w Opolu, na którym Staszek Soyka w całkowicie własny sposób zinterpretował „Uciekaj serce moje” zrozumiałem, że jest możliwe zaśpiewanie tych kompozycji w sposób całkowicie autorski, nie zatracając przy tym siebie i nie zmieniając ducha oryginałów. Dlatego podjęliśmy się tego zadania.

Kiedy wszyscy oczekiwali na nowy album z autorskimi utworami Raz Dwa Trzy, zespół znów sięgnął po cudzy repertuar – tym razem Wojciecha Młynarskiego. I znów tłumy fanów rzuciły się do sklepów, aby poznać klasykę polskiej piosenki w wykonaniu grupy Adama Nowaka. Prace nad własną płytą Raz Dwa Trzy jednak trwały. „Skądokąd” ukazał się wiosną ubiegłego roku i niemal natychmiast pokrył się platyną. W ten sposób zespół uczcił dwudziestolecie swojego istnienia.

- Ten sukces dowodzi, że im uczciwiej,__prościej, jawniej i bez lęku mówimy o tym, co przeszkadza i co zamydla prawdziwe życie z jego wszystkimi zaletami i wadami,____to tym mocniejsza staje się nasza wypowiedź – podkreśla Nowak. - Oznacza on też, że miłość jest jedyną godną rozpatrzenia opcją na życie.__ Reszta jest dodatkiem. Niekiedy atrakcyjnym, ale tylko dodatkiem.

Paweł Gzyl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski