Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

I tylko Nastuli żal...

Redakcja
Dzięki transmisji Polsatu cała Polska widziała pożałowania godny obraz upokorzenia, a zarazem upodlenia, dwukrotnego mistrza olimpijskiego Pawła Nastuli...

Ryszard Niemiec: PRETEKSTY

Leżał bez czucia, z rozłożonymi bezwładnie rękoma, wyrzucony poza ring, w pozycji ostatecznej klęski! To był ciężki nokaut, po którym bokserzy nie mają odwagi wracać na ring, nawet jeśli badanie elektroencefalograficzne wykluczy uszkodzenie mózgu. W trosce o wyższy poziom dramatyzmu widowiska, ocierającego się o clou prymitywnie taniej sensacji, kamerzysta operujący fleszem z wolnej ręki, długo stał nad Nastulą, filmując z maksymalnego zbliżenia bezprzytomną twarz.

Jakby realizując wcześniej uzgodniony scenariusz, ani lekarz, ani ktokolwiek inny, nie spieszyli się z pomocą nieszczęśnikowi, glansując sobie sumienie wyjęciem z ust zawodnika gumowej ochrony szczęki. Kamerzysta musiał mieć przecież czas na długie ujęcie!

Brakuje słów dla opisu poniżenia, jakie spadło na wielkiego sportowca. Na myśl przychodzi jedynie hemingwayowskie opowiadanie pt. "Niepokonany", w którym stary mistrz, torreador Manuel Garcia, dla pieniędzy, i to niewielkich, bo 300 pesetów, decyduje się na come back. "Byk runął na Manuela w chwili, gdy ten odskakiwał, i Manuel potknąwszy się o jakąś poduszkę, poczuł że róg przenika mu ciało, w bok. Pochwycił ten róg oburącz i zaczął się cofać opierając się co sił. Byk podrzucił go i Manuel uwolnił się od rogu. Leżał bez ruchu."

Wstrząsający finał walki gali formuły KSW to dobra okazja do przemyślenia sensu powrotu na ring wielkich byłych mistrzów, najczęściej sportów walki. Dostarczają oni gawiedzi najniższego lotu atrakcji dlatego, bo są z góry skazani na porażkę.

Po pierwsze, wiek już nie ten i z biologią się nie wygrywa, po drugie, pojedynki wedle obstalunku mieszanych gatunków nie są ich specjalnością, zatem wystarczy lada osiłek, wytrenowany w umiejętności kopania w głowę, żeby unieszkodliwić najbardziej wyszkolonego dżudokę, zapaśnika, a nawet boksera wersji klasycznej. Publika zaś osiąga ekstazę tym większą, im bardziej zasłużony, wybitny i uznany mistrz bywa rozłożony na łopatki. Organizatorzy wiedzą o tym dobrze i za wszelką cenę kuszą dawnych mistrzów, najchętniej olimpijskich, do zdjęcia rękawic z kołka i do wejścia między liny.

Tak pojawił się na gali KSW znakomity, też podwójny mistrz olimpijski w zapasach stylu klasycznego Andrzej Wroński, tak trafił tu Paweł Nastula. Wiem, że nikt nie pchał ich na siłę do wznowienia kariery, tym razem grożącej kalectwem; co więcej, spotkać można ekssportowców, którzy sami zgłaszają się do pełnienia roli atrakcyjnych, żywych przynęt. Nie szukając daleko, takim ochotnikiem okazuje się, na przykład, były piłkarz Cracovii Jacek Wiśniewski, którego nie zraził nawet ciężki łomot, zaznany w ringowym debiucie.

Pod niniejszą, krytyczną, refleksję, w żadnym razie nie podpada Mariusz Pudzianowski, nasz najlepszy strongman, na którego nie ma na świecie rywali wśród przedstawicieli gatunku homo sapiens. Przypuszczam nawet, że gdyby "Pudzian" zechciał wejść na ubitą ziemię korridy, niejeden byk uciekł by w popłochu do torilu - przystadionowej zagrody.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski